sobota, 1 listopada 2014

Rozdział IX

Otóż nigdy nie pisałam, że to opowiadanie będzie w jakimkolwiek stopniu normalne...
Żeby nie było, że nie dodaje nic przez nie wiadomo ile czasu wklejam ten dziwaczny rozdział xD
A nowe rozdziały pojawiają się tak rzadko, ponieważ jestem zasypywana sprawdzianami, kartkówkami i wszelakiego rodzaju zajęciami ;-;
__________________________________________________
Usiadła, czekając aż sceneria znów się zmieni. W końcu może pojawi się coś innego zamiast farb. Po kilku chwilach, kiedy nic się nie zadziałało wstała i podeszła do lustra. Czyżby było to jedno z tych luster, które przenoszą do innego wymiaru? Dziewczyna z ciekawością je dotknęła, ale ono zamiast przenieść ją w inny świat, rozbiło się na tysiąc kawałków.
Skoro lustro nie było żadnym przejściem, gdzie indziej musiało być stąd wyjście. Rozejrzała się po pustkowiu. Spojrzała w górę. Gdyby tylko umiała naprawdę latać, wydostałaby się bez problemu. Usiadła rozglądając się bez przekonania. Przed sobą na horyzoncie zauważyła rozmazane kropki. Laura zamrugała kilka razy sądząc, że to przewidzenie, ale plamki nie zniknęły. Wręcz przeciwnie, stały się większe i nabrały z lekka kształtu. Chwile potem dziewczyna zauważyła, że ze wszystkich stron otacza ją armia rozmazanych kropek. Do Laury zaczęło powoli docierać pośrodku czego się znajduje.
Po pewnym czasie plamki zmieniły się w ludzi. Miliony otaczających ją ciał z poszarpanymi ubraniami i rozczochranymi włosami. Jakby wycinek z jakiegoś horroru. I co zrobić? Może po prostu nic, w końcu i tak była prawie niewidzialna. Pomysł ten nie okazał się jednak zbytnio błyskotliwy, zważywszy na to, że mimo iż można było przez nią przejrzeć na wylot wciąż była ciałem stałym. W najlepszym wypadku groziło jej stratowanie.
Więc co robić? Może jakoś wtopić się w tłum. W końcu niewiele się różniła. Tak bardzo starała upodobnić się do normalnego człowieka, więc czemu teraz nie upodobniać się do zombie. W końcu podobna monotonia. Tylko po co iść tak bez celu?
Potwory były już na tyle blisko, że nie zostało jej zbyt wiele czasu na zastanowienie.
        - Pieprzyć to wszystko! - krzyknęła – was wszystkich i ten cały świat!
Być człowiekiem, być zombie, być zła, być dobra. Po co to wszystko? Czy miała jakieś wyjście będąc otoczona przez te potwory? Bycie zombie czy udawanie go, niewiele się od siebie różniło. Po co miała, więc się o cokolwiek starać? Chmara szwendaczy oddzielała ją o zaledwie kilkanaście metrów. I parząc na nie Laura zastanawiała się czemu wciąż rozmyślała nad tym kim jest i jaka być powinna, kiedy praktycznie od początku o tym wiedziała. Na pewno nie pragnęła popaść w tą beznadziejną monotonie.
Była przecież niczym wiatr. Raz ciepłym powiewem, a raz mroźną wichurą. Po co miała cokolwiek wybierać, skoro mogła wybrać wszystko. Raz mogła być szaloną psychopatką, a raz grzeczną dziewczynką chcącą po prostu zwiedzać świat. Mogła być wszystkim czym zapragnęła, a skoro miała tą możliwość, czemu miałaby ograniczać się tylko do dobra, czy tylko do zła.
Tylko skoro mogła mieć wszystko i być wszystkim, czemu nie mogła być szczęśliwa?
Lecz patrząc na te rozkładające się ciała, coś wyrwało ją z rozmyśleń i Laura uświadomiła sobie, że mimo wszystko nie może umrzeć. Złożyła sobie obietnice i choć tą jedną za wszelką cenę chciała dotrzymać.
Postanowiła, że zwycięży centrum i tylko to teraz powinno było się liczyć. A skoro to chciała uczynić, musiała nie umierać i nie tracić czasu na włóczenie się, aż będzie za późno. Więc jeśli wierzyła, że uda jej się to zrobić, czym było latanie w porównaniu z ratowaniem świata? Och, jak łatwe się wydawało. Ale zanim Laura nauczyła się fruwać (bądź została zjedzona prze zombie) wszystko wokół się rozmazało.
Otworzyła oczy i przed sobą zobaczyła bladą postać. Draco wpatrywał się w nią przez chwilę, po czym chwycił ją za rękę, powtarzając, że muszą się pospieszyć. Laura chciała spytać go o milion rzeczy, ale nie dał jej nic powiedzieć.
         - Musimy zachowywać się bardzo cicho – szepnął do niej, popychając ją i udając się w kierunku okna. Wtedy zaspana dziewczyna spojrzała w kierunku drzwi.
         Po ich lewej stronie leżał materac, którego kiedy się kładła nie było, a na nim spała Alicja. Kiedy Laura przyjrzała się bliżej zobaczyła, że kobieta ma poplamioną koszulę. 
Dziewczyna spojrzała pytająco na Draco, ale on tylko przytaknął.
        No cóż, na tyle zdała się jej ta cała pomoc im, wiara, że ludzie w głębi serca są dobrzy - westchnęła Laura. 
Wydawało jej się, że naprawdę polubiła Alicję, ale jej śmierć z początku nie wywarła na niej większego wrażenia niż śmierć jakiejkolwiek innej osoby. Przecież w końcu kim była ta jedna dziewczyna w stosunku do całego świata, szczególnie, że i tak by jej więcej nie spotkała, by ją opłakiwać.
Draco pospieszał Laurę, ale ona wciąż stała wpatrując się w tą bledniejącą twarz pogrążoną w wiecznym śnie. I zastanawiała się czym był cały wszechświat w stosunku do tej jednej dziewczyny, która wierzyła, że jednym dobrym czynem może odmienić cały świat. I kto wie, ile jeszcze innych osób nie uratowałaby przez zwykły przypadek. Naglę Laurę ogarnęła wielka nienawiść, lecz nie do Draco tylko do centrum. To przecież oni go takim uczynili, gdyby nie oni ta dziewczyna wciąż by żyła.
Chłopak wyszedł już i czekał na nią. Laura poszła w ślad za nim.
        - Zniszczymy centrum, nic po nim nie zostanie – powiedziała Laura. 
        - Oczywiście, musimy znaleźć tylko sposób, by to zrobić – uśmiechnął się.
        -  Nie rozumiesz, dosłownie je zniszczymy. Centrum spłonie pożerając ze sobą swoich stwórców. Musimy tylko zrobić wybuch, na tyle silny by nic po centrum nie pozostało.
Draco nie odpowiedział, tylko zaczął się śmiać. Aż jego śmiech powoli zmieniał się w niewyraźne słowa, których dziewczyna nie mogła zrozumieć. Wstawaj? To nie miało sensu...
Laura powoli otworzyła oczy. Ten sen wydawał się być tak realny, że aż podskoczyła widząc twarz Alicjii. Ta uśmiechnęła się do niej. Laura poczuła dziwne odczucie, którego wcześniej nigdy nie spotkała. Zniknęło jednak zbyt szybko by mogła je zrozumieć.
        - Coś się stało? - spytała Laura. 
        - Och nic. Tylko twoja mama przyjechała po ciebie nieco wcześniej.
Do Laury powoli docierały słowa Alicji, ale w ogóle nie miały sensu. Czyżby wciąż śniła? Uszczypnęła się kilka razy, poczuła jednak za każdym razem lekkie szczypnięcie. Zastanawiając się o co w tym wszystkim chodzi usiadła. W progu zauważyła kobietę, która kierowała się w jej stronę.
- Och kochanie, tak się cieszę, że nic Ci nie jest - powiedziała spokojnym i ciepłym głosem.
Laura objęła zupełnie obcą osobę. Kobieta pachniała słodkim zapachem róż zmieszanym z czymś jeszcze od czego Laurze zakręciło się w głowie. Twarz miała podłużną, zakrytą zbyt dużo warstwą pudru. Jej niebieskie oczy wydawały się zimne, choć usta pokryte czerwoną szminką układały się w uśmiech. Dziewczyna nie miała pojęcia kim była ta kobieta. Wiedziała jedynie, że musi pochodzić z centrum. Wydawało jej się, że nigdy wcześniej jej nie spotkała, dlatego też sądziła, że kobieta musiała być z jakiegoś innego wydziału, jej samej nieznanego. 
- Bardzo dziękuję za opiekę nad moją córką - zwróciła się do Alicji.
- Nie ma za co - Odparła dziewczyna uśmiechając się.
- Więc jedziemy, kochanie? - powiedziała do Laury, przesadnie akcentując słowo"kochanie". Kiedy wstała nastolatka zauważyła, że kobieta mimo niezbyt ładnych rys twarzy była bardzo atrakcyjna. Czarne rurki podkreślały jej długie i szczupłe nogi. Jej cała sylwetka była wprost idealna.Gdyby nie jej wiek mogłaby pomyśleć, że jest jedną z eksperymentów. Wyglądała na około czterdzieści lat i to ją wykluczało.
- Tak. Mogłabym przedtem skorzystać z toalety?
- Jasne, zaprowadzę Cię do niej - powiedziała Alicja.
Już miały wyjść, kiedy zatrzymała je Kobieta, podająca się za matkę Laury.
- A nie mogłabyś jeszcze chwilę wytrzymać? Bardzo mi się spieszy, a i tak za chwilę będziemy w hotelu. - Chwyciła dziewczynę za rękę. - No chodź, po drodze Ci wszystko opowiem. Nawet nie wiesz jak się cieszę, że nic Ci się nie stało. 
Dziewczyna niechętnie ruszyła. Przecież i tak nie miała wyjścia. Miałaby niby uciec z łazienki, przez okno, którego zapewne nie było, by zostać przez kogoś przechwycona? 



piątek, 5 września 2014

Rozdział VIII

Z rozmyśleń wyrwało ją gwałtowne zahamowanie pojazdu. Dopiero teraz zauważyła, że stoją przed pogotowiem. Pomogła Draco wyjść z samochodu, dziękując kobiecie, która ich uratowała. Po chwili podbiegli do nich sanitariusze pytając co się stało. Żadne z nich nie miało jeszcze wymyślonej historii do opowiedzenia, udawali więc zbyt zszokowanych by mogli cokolwiek powiedzieć.
Laura choć zdawała sobie sprawę z beznadziejności sytuacji, w której byli, wierzyła, że mogą się stąd wydostać. W końcu skoro komuś udało się zmienić tyle dzieci w bezduszne potwory wszystko jest możliwe. Nastolatka zastanawiała się czy sprawa zaginięcia Draco była nagłaśniana. Jeśli tak pewnie od razu zorientują się kim jest, pokażą to co się z nim stało w telewizji, a potem zabiją go ludzie z centrum. Dziewczyna zorientowała się jednak po chwili, że niekoniecznie ktokolwiek wie, że chłopak zaginął. W końcu nie ma go tylko 2 dni, a skoro nie był najgrzeczniejszy może już kiedyś uciekał...
Tak, wystarczyły zaledwie 2 dni by Laura straciła dom, najbliższe osoby i zagubiła się jeszcze bardziej w tym świecie. A teraz jeszcze straci życie, bo nawet jeśli opiekunowie ich nie śledzili, pewnie pierwsze co zrobią to odwiedzą pobliskie szpitale. Jakby na to nie patrzeć wyglądało to źle. Choć może powinna spojrzeć na to nieco z innej perspektywy .
Wystarczyły zaledwie 2 dni by uwolniła się z dziwacznego więzienia, zmieniła całkowicie swoje poglądy i znalazła chęć do bycia lepszą. A teraz ma szanse uratować nowe pokolenia przed centrum i nawet jeśli przypłaci za to życiem, zginie jako bohater. Wcale nie musi pomagać Draco, jego sytuacja może jej za to pomóc. Jeśli Draco będzie główną uwagą centrum, ona będzie miała chwilę na ucieczkę i obmyślenie planu. W końcu uratowała go już dwa razy, a nie wiedziała nawet czy on pomógłby jej gdyby tego potrzebowała. Szczerze w to wątpiła. To najwyższy czas żeby go opuścić – pomyślała. Czuła się jednak tak zmęczona, że postanowiła zostać na noc w hostelu w tym mieście. Raczej nie będą jej tu szukać, nie sądziliby po niej, że jest tak głupia by tu być.
Był tylko jeden malutki problem. Miała przy sobie jedynie ciuchy całe we krwi, prawie pusty plecak, pistolet, pół butelki wody, nadgryziony baton i brak jakichkolwiek środków. Zauważyła jednak, że samochód ,kobiety, która ich uratowała wciąż stoi w miejscu. Laura chwile zastanawiała się czemu ta jeszcze nie odjechała, po czym postanowiła na tym skorzystać. Podeszła do niej i nieśmiało zapytała czy mogłaby prosić o jeszcze jedną przysługę. Kiedy się zgodziła wytłumaczyła o co chodzi.
          - Nic mi nie jest dlatego raczej nie muszę iść do szpitala. Pomagałam tylko iść temu chłopakowi stąd ta cała krew. Z tego powodu mam też tą dziwną prośbę. Czy nie ma pani jakichś starych ubrań lub czegoś do pożyczenia? Otóż jutro przyjedzie po mnie moja mama, nie chce by się przeraziła na mój widok.
           - Och oczywiście, coś znajdę. Jeśli nie musisz zostać na przesłuchaniu możesz pojechać ze mną.
Laura wsiadła do pojazdu, który po chwili ruszył. W sumie niewiele wyobrażała sobie po nie najnowszym modelu samochodu i niezbyt ogarniętej kobiecie. Wprawdzie nie sądziła by mogła zamieszkiwać ruderę taką jak dom Amelii, ale Laura nie zgadłaby też, że zatrzymają się przed willą. Dwupiętrowy, podłużny budynek, ozdabiany różnego rodzaju freskami i rzeźbami wyrósł naprzeciw niej.
- Pani tutaj mieszka? - spytała brunetka.
- Tak, od niedawna tutaj zamieszkuje. Nie jest to jednak mój dom. – Uśmiechnęła się – jestem tu tylko zwykłą sprzątaczką.
Laura jeszcze raz przyjrzała się zbawczyni. Około dwudziestoparoletnia kobieta o smukłej sylwetce, ubrana była w błyszczącą czarną mini. Długie, blond włosy uwiązane w wysoki koński ogon sięgały jej prawie pasa. Przez mocny makijaż jej oczy wydawały się jeszcze większe niż były w rzeczywistości. Bardziej przypominałaby już panią dworu niż osobę szorującą gary. Na swoich wysokich szpilkach ruszyła w kierunku rezydencji. Przed drzwiami zatrzymała ją cicha melodyjka dochodząca z telefonu.
- Wybacz na chwilę – zwróciła się do Laury i odeszła kilka kroków.
        - Nie rozumieszsłychać było jej załamujący się głos z oddali - Ja musiałam... Nie po prostu... Nie dasz mi nawet wytłumaczyć?
         - Masz rację, lepiej nigdy więcej się nie spotykajmy – prawie krzyknęła. Powoli wzięła kilka oddechów. Zaczęła wracać do Laury. Na jej twarzy pojawił się szeroki uśmiech, choć jej oczy płakały. Szybkim krokiem przeszła przez korytarz. Otworzyła jedno z wielu drzwi.
         W środku znajdowało się łóżko, szafa i niewielki stół z dwoma krzesłami. Kobieta wyjęła walizkę spod łóżka i chwilę w niej grzebała, po czym rzuciła na łóżko parę znoszonych spodni i żółty T-shirt.
          - Lepiej weź sobie też prysznic – wskazała ręką łazienkę. 
         Przez szum wody słychać było lekki szloch. Laura miała wielką ochotę po prostu wyskoczyć przez okno i zostawić tą rozhisteryzowaną dziewczynę. Coś mówiło jej jednak, że skoro chce być normalnym człowiekiem, nie powinna zostawiać osoby, która ją uratowała w takim stanie. Chciała więc wyrazić swoje współczucia, skłamać, że jest jej bardzo przykro. Nie wiedziała jednak jak powtarzane miliony razy słowo może pocieszyć. Dlatego też po wyjściu tylko milczała.
        - Przepraszam, jesteś pewnie w szoku po tym wszystkim, a ja zamiast cię pocieszyć płaczę. - Na policzkach kobiety widać było czarne smugi tuszu, a usta lekko jej drżały.
To bardzo dziwne, że Laura właśnie teraz pierwszy raz w życiu na żywo widziała jak ktoś płacze. Zamknięta w centrum przez tyle lat nie była dopuszczana do żadnych normalnych ludzi, prócz opiekunów, ale ci zawsze mieli tą samą nieszczerą minę. Jakby im także skradziono uczucia pod karą śmierci. I teraz docierało do niej jak mało wiedziała o tym swoim „domu”. Jak wiele kryło się zagadek, na które możliwe, że nigdy nie znajdzie odpowiedzi. Bo czemu prawdziwy świat mieli widzieć tylko na zniekształconych obrazkach, aż nie przyznano im misji? Czy zdarzały się roczniki, które także były wybijane, czy to jej jest pierwszym? Miała tak mały dostęp do informacji i codziennie przepełniony grafik, by nie zaprzątać sobie głowy pytaniami. Nawet nie wiedziała zbytnio co chcą osiągnąć przez wydawanie tyle kasy na eksperymenty. Teraz teoria, że po prostu tworzą morderców, na których będą zarabiać, wydawała się lekko naiwna. Pod tym wszystkim musiało kryć się coś jeszcze. Choć z drugiej strony może naprawdę mają za dużo kasy, którą przeznaczają na dziwaczne hobby, jakim jest zmienianie ludzi, na bezduszne potwory. I może...
- Na pewno wszystko w porządku? - Blondynka wyrwała ją z zamyśleń.
- Tak... Chociaż sama nie wiem. Wszystko stało się tak nagle, ja... Ja nie wiem jak ci ludzi mogą tak bezwstydnie zabijać. To okropne – mówiła Laura, próbując wydobyć z siebie jakąkolwiek łzę. Nie umiała jednak płakać, ani na zamówienie, ani naprawdę, tak więc smutna, zbolała mina musiała wystarczyć.
- Och, bardzo mi przykro. To musiało być straszne przeżycie.
- A jeśli mogę spytać, czemu pani płakała? To pewnie z mojej winy...
- Nie, ależ skąd! Zresztą to nieistotne. Są ważniejsze sprawy. Hmm, nawet się nie przedstawiłam. Jestem Alicja. - Podała rękę Laurze.
- Nina. – Dziewczyna odwzajemniła gest. - Można powiedzieć, że uratowałaś mi życie, a ja nawet nie podziękowałam. Nawet nie wiesz jak bardzo jestem Ci wdzięczna, za wszystko.
- Och nie ma sprawy, po prostu przejeżdżałam i jak mogłabym was ominąć? - uśmiechnęła się po czym dodała - Jeśli nie chcesz nie musisz odpowiadać, ale jestem bardzo ciekawa, co tam właściwie się stało?
- Zepsuł mi się autobus, którym jechałam do domu, więc nie mając wyjścia musiałam przenocować w najbliższym hostelu. Szczerze mówiąc trochę się tym przejęłam, bo pierwszy raz podróżowałam sama. Po tym jak ugościłam się w pokoju chciałam spytać się o coś recepcjonisty, ale kiedy do niego zeszłam... Z początku myślałam, że go nie ma, potem ujrzałam go... całego we krwi – Laura spuściła głowę na dół – To wszystko potoczyło się tak szybko, ja sama nie wiem jak.
- Tak mi przykro. Nie musisz dalej opowiadać – dodała szybko Alicja – powinnaś się przespać, zobaczysz jutro będzie lepiej. Pewnie będziesz musiała złożyć zeznanie, ale po tym ten koszmar w końcu się skończy. Potrzebujesz tylko czasu na to wszystko... czasu i odpoczynku.
         - Właśnie chciałam spytać, może wiesz gdzie są tutaj jakieś hotele?
         - Nie ma mowy byś znowu chodziła sama. Połóż się tutaj – wskazała na łóżko – ja znajdę jakiś materac i zajmę podłogę. I nawet nie próbuj się kłócić.
         - Nie mam pojęcia jak ci się za to wszystko odwdzięczę – Laura spojrzała zbawczyni w oczy. Kryły coś czego nie umiała odczytać. Nagle przeszło jej przez myśl milion spisków. Jej gniewny duch przejął jej myśli doszukując się w tym wszystkim haczyka. Bo po co ta cała Alicja miałaby tyle poświęcać. Co z tego ma? Straciła jedynie czas, chłopaka i w dodatku odstąpiła jej łóżko. Co tę blondynkę obchodzi samopoczucie jakiegoś obcego człowieka, kiedy sama płacze. Co z nią jest nie tak?
          - Czemu to robisz? - spytała Laura.
          - Co robię? - odparła lekko zaskoczona dziewczyna.
         - Troszczysz się o mnie, choć przed chwilą zerwałaś prze ze mnie z chłopakiem. Zatrzymałaś się przed nami, choć pewnie ci się spieszyło. Co z tego masz?
          - Co z tego mam? - Zaśmiała się -  Nie gadaj bzdur. A co gdybym to ja stała tam zakrwawiona i nikt by się nie zatrzymał, bo gdzieś wszystkim by się spieszyło? Nie bądź śmieszna. Tak powinien działać ten świat. Daję ci coś, ale nie oczekuje, że dostanę zwrot od ciebie. Kiedyś to może ja będę w potrzebie i może wtedy ktoś inny przystanie by mi pomóc. To takie ciągle powtarzające się koło, w końcu nie wiadomo co nas spotka. Tak więc nie odwdzięczaj mi się. Podaruj ten dar komuś innemu, kogo spotkasz na swej drodze i będzie potrzebował pomocy.
Laura uśmiechnęła się tylko, pogrążając się w swoich myślach. Gdyby wszyscy ludzie mieli taki sposób myślenia ziemia byłaby cudownym miejscem. Każdy potrzebujący dostałby pomoc, bo „powtarzające się koło” wędrowało by wciąż po świecie. Ale przecież nie każdy dotrzymuje obietnic i tyle osób nie oddaje swojego podarunku ze zwykłej chciwości. Chciwości łapania chwil, które tracą przez ten cały pośpiech.
Laura chociaż nie czuła się senna położyła się na łóżku. Zastanawiała się jak to jest zrobić coś bezinteresownego. Jej powieki robiły się coraz cięższe. Jak to jest dać komuś tak wiele, nie oczekując nic w zamian... W końcu jej myśli zaczęły się mieszać, prowadząc do sennego świata.
Czuła jak spadała w głąb jakiejś ciemności. Nie krzyczała lecz napawała się chwilą. Było to niczym latanie, z tą różnicą, że to nie ona decydowała dokąd poniesie ją wiatr. W końcu uderzyła o błyszczącą podłogę, a światło znikąd rozświetliło mrok. Stała teraz w jakimś dziwnym pomieszczeniu. Jakby rozciągająca się w nieskończoność pustynia pokryta kaflą szkła. Przed nią stał jedyny przedmiot jakim było lustro. Dziewczyna spoglądając w nie, próbowała zapobiec temu, co działo się z jej odbiciem.
Spojrzała na swoje dłonie spostrzegając, że lustro wcale nie płata jej figli. Ciemnowłosa postać stawała się coraz bardziej bledsza, tak, że można było przez nią przejrzeć na wylot. Obok niej nagle pojawiła się farba, więc wzięła do ręki pędzel i zaczęła malować nim swoje ciało. Kremowa ciesz spływała jednak po jej rękach. Po chwili widać było tylko lekki kształt nastolatki mimo że ta coraz szybciej nakładała na siebie farbę. Jej ubrania stawały się jednak coraz bardziej widoczne. Nabierały jaskrawych kolorów i nie brudziły się farbą. Dziewczyna spojrzała w lustro i zobaczyła, że teraz jest tylko unoszącymi się ubraniami. Nie czuła paniki. Zaczęła malować po lustrze. Na odbiciu pojawiła się postać. Teraz kiedy spojrzała na szkło widziała siebie. Była widoczna, choć tak jakby jej nie było. Zastanawiała się czy skoro jest tylko obrazem wciąż istnieje. Czy kiedykolwiek istniała?

poniedziałek, 30 czerwca 2014

Rozdział VII

 Tak, wiem, że mimo takiej długiej przerwy ten post jest nadzwyczaj krótki, ale po prostu nie miałam za bardzo weny i  czasu. Jadę jeszcze teraz na 11 dni na plener i postanowiłam dodać chociaż to co mam.
_________________________________________________________________
Każdy z nas ma jakieś dziwactwa. Niektórzy próbują je ukryć, inni pokazać światu. Śmieszne, przerażające czy po prostu nienormalne, istnieją i nic z tym nie możemy zrobić.
Wyróżniającym się lekko spomiędzy stosu innych, największym dziwactwem Laury były zombie. Mania na ich punkcie istniała odkąd dziewczyna nauczyła się dobrze mówić. Kiedy inne dzieci oglądały kolorowe bajki, ona wykradała się by podglądać filmy "starszych". Różnorodne horrory, które nie mogły jej przecież przestraszyć. I spośród przewijających się postaci, najbardziej ciekawiły ją właśnie te "szwendacze" pokazujące się od czasu do czasu na ekranie. Sama nie miała pojęcia czemu te zawsze takie same, niczym nie wyróżniające się między sobą potwory najbardziej ją interesują.
Ilekroć próbowała zrozumieć zachowanie głównych postaci czuła pustkę w głowie. Nawet będąc jeszcze małym dzieckiem, wiedziała, że to co robią jest nielogiczne, a przynajmniej tak jej się wydawało. Nie mogła zrozumieć ich bezradności i strachu, tych instynktów, których jej nigdy nie było dane się nauczyć. Najbardziej szokowało ją jednak to,jak wiele niektórzy bohaterowie są wstanie poświęcić dla jednej osoby. Były to zbyt skomplikowane odruchy dla dziewczynki, która nigdy nie miała kochać. A zombie? Zombie były tak proste i oczywiste do rozgryzienia.
Od zawsze jednak wiedziała, że "szwendacze" nie są w stanie istnieć. Teraz jednak patrząc na furgonetkę miała pewne wątpliwości.
Między trupami niezgrabnie poruszał się blady chłopiec, którego kiedyś blond włosy, były teraz prawie całe czerwone. Jego jedna ręka zwisała bezwładnie, druga wyciągnięta była w kierunku Laury. Jego odzież przybrała szkarłatną barwę. I nawet sztormowe oczy wyglądał jakby były martwe. I tylko jego głos mógł zdradzić, że jeszcze nie jest trupem.
- Zamierzasz się na mnie tak gapić, aż ktoś nas znajdzie i oboje zginiemy czy może raczysz mi pomóc? - spytał.
Laura pomyślała, że ma jeszcze jeden wybór. Może szybko uciec bez niego. Bez zbędnego balansu. Ale czy aby na pewno Draco był nieprzydatny? Mógł jej pomóc. Może teraz też pragnął zemsty. A w dwie osoby przecież raźniej.
W końcu stwierdziła, że dłużej zajmie jej zastanawianie się nad tym niż przeniesienie go. Słuchając jego jęków wzięła go pod ramię. Zdążyli dojść zaledwie do głównej drogi, kiedy zauważyli, że drzwi wejściowe hotelu lekko się uchylają. Ale najwidoczniej Laura w całym tym nieszczęściu miała wielkie szczęście. Na nieruchliwej ulicy, przed nimi zatrzymał się samochód, co zapewne w zupełności było zasługą zakrwawionego Draco. Zanim hotelowe drzwi się otworzyły wsiedli do niego.
- Proszę szybko jechać na pogotowie! - zawołała Laura swoim dobrze wyćwiczonym, zrozpaczonym głosem.
Kierowca od razu ją usłuchał. Była to młoda kobieta, ubrana w błyszczącą sukienkę. Jej makijaż zakrywający twarz nie zdołał ukryć przerażenia malującego się na jej twarzy. Laurę zastanawiało czemu w ogóle się zatrzymała. Widać, że dziewczyna należała do tych, które boją się ubrudzić. Spoglądała na tylne siedzenia jakby zastanawiała się czy ta krew z pokrowców się zmyje. A Laura choć powinna mieć na głowie inna zmartwienia myślała właśnie o tym, czy to "ludzki odruch" kazał dziewczynie ich uratować.
Nastolatka nie spojrzała w tył by zobaczyć czy ich nie śledzą. Chciała to wszystko zostawić za sobą, tą za bardzo rozlaną krew, już wiecznie śpiące twarze znajomych i świadomość, że nie zdołała temu zapobiec. Zresztą co może dać wiedza, że za nimi podążają? Teraz i tak nie mieliby jak uciec przed tym żniwiarzem schowanym za opiekunami. Laura nie zerknęła nawet na Draco. Słysząc jego jęk przeszło jej jedynie przez myśl, że on także może za chwilę dołączyć do grupy martwych. Od początku wiedziała, że na pewno kilka osób z nich zginie. Nie sądziła jednak, że stanie się to tak szybko, i że z tego świata odejdzie prawie cała grupa. Przez chwilę cząstka jej godności podupadła. Potem znów dzika strona zawładnęła jej ciałem. Przestała myśleć o zmarłych.
Wpatrując się w fotel wyobrażała sobie tych co jeszcze żyją. Tych co za niedługo przestaną oddychać... Myślami wciąż wracała do tamtego opiekuna. Jego serce, które coraz wolniej biło, jego zdziwienie na zastygłej, szkarłatnej twarzy. Moment sprawił, że zaczęła rozumieć czemu Draco zabijał. Jakby nic się już nie liczyło, jakby istniała tylko krew. Jej ciało przedarte na miliony części, łączyło się w jedną całość, przypominało sobie do czego zostało stworzone. Ale jakaś zaplątana cząstka wciąż powtarzała NIE. Ona miała być dobra, przecież złożyła obietnice.
To była tylko samoobrona - myślała. Pragnęłam ich śmierci.
Nie tylko się zemszczę, zapobiegnę tylu śmierci, zniewoleń - powtarzała. Chcę widzieć jak cierpią.
Jeśli mi się uda będę bohaterką, może zdołam w końcu coś poczuć - wmawiała sobie. Ale teraz chcę ich krwi.
Jestem tylko zwykłym człowiekiem, ale zdołam to zrobić - pragnęła w to wierzyć.
Teoretycznie jestem psychopatką.
                                                                     ***

sobota, 24 maja 2014

Rozdział VI

                                                                     ***
Niby to my decydujemy o swoim losie. Niby to my dokonujemy wyborów. Niby to od nas zależy jak potoczy się nasze życie. I niby to my jesteśmy odpowiedzialni za nie.
Tylko co daje nam możliwość wybrania dróg, kiedy nie wiemy co skrywają? Co daje nam samodzielne podejmowanie decyzji, kiedy nie wiemy ile możemy przez nią stracić?

                                                                     ***
 
Jutro wieczorem każda para miała rozejść się w swoją stronę. Odejść i więcej się nie spotkać. Laura nie chciała jeszcze spać ani nie miała ochoty na pożegnalne rozmowy, więc wszyła z budynku.
Słońce znów zmieniło rolę ozdabianie nieba z księżycem i znikło za horyzontem. Srebrnej kuli zaczęły towarzyszyć coraz jaśniejesz gwiazdy. Na ulicach nie było widać żadnych ludzi ani samochodów. Dopiero po półgodzinnej drodze na wzgórzach zaczęły być widoczne szare domki.
Laura pomyślała, że od teraz będzie podróżować tak codziennie. To zarazem cudowne i okrutne. Wiązać się z jakimś miejscem i odchodzić z niego na zawsze. Wyobrażała sobie siebie jako staruszkę wspinającą się po górach by dojść do niezamieszkanych jeszcze terenów. A może osiedli się na stałe w miejscu, z którego nie da się odejść bo jest zbyt niezwykłe by można byłoby je porzucić.
Kiedy owiał ją chłodny wiatr zaczęła powoli wracać do hotelu. Niebo było już zupełnie ciemne. Poczuła lekkie zmęczenie i głód. Niestety nigdzie nie było żadnego sklepu, choć nawet gdyby był niewiele by to dało, bo nie miała przy sobie żadnych pieniędzy. Nie zastanawiała się jak je zdobędzie. Nigdy w życiu nie kradła bo nic jej nie brakowało, ale nie wydawało się to trudne.
Kiedy wreszcie dotarła weszła do pokoju i zdała sobie sprawę, że nikogo w nim nie ma. Na łóżkach nie było już porozrzucanych ciuchów, ani plecaków. Czyżby ją opuścili? Czy nie chcieli na nią czekać bo czyhało na nich niebezpieczeństwo? A może uznali, że początkowy plan był jednak lepszy, tyle że to ona zajęła miejsce Draco. Wyjrzała przez okno. Widziała jedynie puste, rozciągające się pola. Zastanawiała się po co musiała iść na ten głupi spacer. Teraz ją zostawili, co jeśli na przynętę?
Usłyszała jakieś głosy. Były coraz bardziej wyraźne i zaczęła je rozpoznawać... Była na drugim piętrze, nie mogła skoczyć. Zresztą nawet gdyby, gdzie by pobiegła? Przez cudowne pola na pewno by ją trafili. Została tylko szafa.
Rozległo się skrzypienie drzwi. Przez szparę w szafie widać było dwie wysokie postacie.
          -Przeszukałem ten pokój dwa razy. Nic tu nie znajdziesz – rozległ się niski głos jednego z jej byłych opiekunów – lepiej już wracajmy. I tak zrobilibyśmy kawał dobrej roboty.
           -Tylko czemu ona tak nagle znikła? Czyżby była doprawdy tak mądra by to przewidzieć? - spytał drugi.
Nie, nie była – opowiedziała w myślach Laura. O cokolwiek chodziło nie zdołała tego przewidzieć. Była na tyle głupia by wpakować się w tą pułapkę, by bezmyślnie iść się przejść. Ale kto by pomyślał, że jeden głupi spacer może kosztować ją życie?
Jeden z mężczyzn zbliżył się do szafy. Wystarczyłoby by podniósł rękę i chwycił za uchwyt, a jej życie natychmiastowo by się skończyło.
Laura, lat 15 zginęła 7 września (dokładnie tydzień przed swoimi 16 urodzinami). Została zamordowana przez swoją głupotę. Niedoszła bohaterka, miała przecież tak wielkie pomysły, jej plany pozostały jednak jedynie planami. Umarła nie spełniwszy swojego największego pragnienia. Nie zdołała zrobić nic pożytecznego dla świata, na zawsze pozostała samolubnym, nic nie wartym stworzeniem. Jej nazwisko nie zostanie zapamiętane przez nikogo, ponieważ takowego nie miała – pomyślała brunetka i wstrzymała oddech.
         -Stary, idziemy. Została tylko jedna osoba. Wyśle się kogoś na misje i ją wyśledzi. Nie traćmy czasu na zawracanie sobie nią głowy, jak już uciekła nie wróci.
          Do Laury w zwolnionym tempie dochodziły słowa jej byłego opiekuna. Jedna osoba... Czy może to oznaczać, że wszyscy prócz niej nie żyją? A może uznali, że tylko ona sprawia zagrożenie. Ona i Draco. Tak czy siak ten chłopak, któremu darowała życie był martwy. I może to, że nie żył było lepsze, teraz przynajmniej pewnej samotnej nocy nie zakradnie się do niej i jej nie zabije...
         Okej, masz rację – odparł drugi mężczyzna i zaczął odchodzić.
         Zanim zdążyli wyjść, drzwi od pokoju się uchyliły i weszła przez nie Ola. Teraz wszystko wydawało się jeszcze mniej sensowne.  
        -Dobrze się spisałaś – zwrócił się do niej opiekun. - Jesteśmy z Ciebie bardzo dumni, że dzieliłaś się wszystkim z nami. Pokazałaś ogromną lojalność. Doprawdy czeka cię za to wielka nagroda.
        -Dziękuję – odparła z uśmiechem – mogę wrócić już do centrum, czy jeszcze w czymś pomóc? Mam nadzieję, że z ciałami poradziliście sobie sami.
        -Pozostało jeszcze tylko jedno ciało – uśmiechnął się i jak gdyby nigdy nic wziął do ręki pistolet. Rozległ się strzał. Na podłogę zaczęła skapywać czerwona maź.
         -Jacy ludzie potrafią być naiwni – powiedział do swojego towarzysza. - Ona przez ten cały czas doprawdy sądziła, że jej jako jedynej pozwolimy przeżyć.
          Oboje wyszli z pomieszczenia. Laura wiedziała, że wciąż nie może wydostać się z ukrycia. Ktoś musiał jeszcze przyjść posprzątać, jednak czas tak bardzo się dłużył. W plecaku miała jedynie nóż. Reszta amunicji leżała w torbie na łóżku pod materacami. Miała tam także jedzenie i picie. Czując suchość w ustach powoli wyszła z szafy. Szybkim ruchem podniosła materac i wygrzebała torbę. I właśnie wtedy usłyszała zbliżające się kroki. Wiedząc, że nie zdąży zamknąć się w swojej kryjówce rzuciła się na podłogę. Umięśniony człowiek wszedł do pokoju, a ona powoli wczołgała się pod łóżko. Za każdym razem kiedy mężczyzna schylał się by zetrzeć ślad, dziewczynie wydawało się, że to już jej koniec. Gdyby tylko uniósł wzrok...
Po tym jak wyniósł zwłoki i wytarł krew obrócił się w stronę drzwi. Akurat, kiedy sięgnął za klamkę, brunetce głód dał o sobie znać. Nie zauważył jej nikt do tej pory, a teraz, kiedy wreszcie mieli odejść wydało ją burczenie. Instynktownie sięgnęła po broń, ale wiedziała, że nie może strzelić. Wtedy każdy przybiegłby zobaczyć co się stało, a ona nie miałaby szans. Nie była aż tak dobra by poradzić sobie z kilkoma wyszkolonymi przeciwnikami. Wprawdzie nie wiedziała nawet czy poradziłaby sobie z jednym „takim” przeciwnikiem. W końcu nawet nie była jeszcze szesnastolatką, jej doświadczenie nie mogło się równać ich. Jednak kiedy mężczyzna schylił się brunetka nie zamierzała poddać się bez walki. Po sekundzie lśniąca podłoga zabrudziła się kolejny raz.
Laura oddychała coraz szybciej. Kilkadziesiąt centymetrów od niej znajdowała się zakrwawiona głowa, w której oko wbity był nóż. Czerwona maź sięgała jej czarnych włosów. Dziewczyna ostrożnie wysunęła się spod łóżka. Tym razem nie zamierzała się nigdzie chować. Czuła bicie swojego serca, które jakby próbowało powtarzać jej, że wciąż jest żywa, że nie powinna tego zmarnować.
Spojrzała na bezimiennego faceta. Nigdy nie sądziła, że jej pierwszą ofiarą będzie ktoś z centrum. Otrząsnęła się szybko i ruszyła w stronę drzwi. Udało jej się przejść niezauważalnie przez budynek. Wreszcie wyszła na dwór. Skradając się cicho obok furgonetki coś przykuło jej uwagę, a mianowicie jej wnętrze. W środku znajdowały się zwłoki. Kilka zakrwawionych ciał przylegających do siebie.
Brunetka przez chwilę nie mogła się poruszyć. Gniew przepełnił jej całe ciało. Pragnęła zemsty, chciała patrzeć jak sprawcy tej zbrodni giną. Chwyciła za pistolet, ale oprzytomniała. Wiedziała, że byłaby to przegrana walka. Jeszcze przyjdzie czas na zemstę. Teraz musiała się zadowolić jedynie wspomnieniem zakrwawionej twarzy pracownika. To musi jej wystarczać, póki nie wymyśli jak skutecznie zabić wrogów.
Obróciła się i miała już biec, kiedy nagle ktoś wypowiedział jej imię.
_______________________________________________________
Dziękuję za wszystkie komentarze <3 Tak więc jeśli przeczytałaś/łeś zostaw po sobie znak, dużo to dla mnie znaczy :) 
Wiem, że dzisiaj trochę ten rozdział jest krótki, ale jestem z niego dumna, bo w końcu natchnęła mnie wena :D

niedziela, 11 maja 2014

Rozdział V

Niebo było bezchmurne. Każda gwiazda wydawała się dodawać otuchy, a księżyc był niczym stróż oświetlający ciemne ulice. Tyle, że żadnej z tych rzeczy nie potrzebowała Laura. Sunęła ciemnym chodnikiem, a wokół panowała kompletna cisza. Może taką samotność mogłaby znieść. Kiedy na dworze mimo lekkiego chłodu, nie powiewał żaden wiatr, a wszystko wokół wydawało się uśpione. Może jeszcze sama nie wiedziała czego pragnie?
-Nie powinnam była tego robić. Ta decyzja była całkowicie bez sensu - pomyślała zbliżając się do budynku, w którym uczyła się zaledwie dwa dni i do, którego więcej miała nie wejść. Stanęła obok murów szkoły i rozejrzała się dookoła. Pustka. Wydawać by się mogło, że prócz niej nie ma tu żywej duszy.
Gniew. Tak jednak coś czuła. Była to obojętność pomieszana z odczuciem chęci rozwalenia stojących obok śmietników. A może to wcale nie był gniew, tylko coś, czego nie umiała nazwać. Ale czy to jej wina, że zostawili w niej same negatywne odczucia? Które i tak są zbyt słabe. Obojętność wygrała i miała już odchodzić, kiedy ciemna postać zaczęła zbliżać się do niej.
- Myślałam, że nie przyjdziesz - odezwała się Laura.
- To ja praktycznie nie wierzyłam w to, że się tu zjawisz. Szkoda, że nie uda mi się poznać Draco. Mógł być przydatny, o ile by się zgodził z nami współpracować. W busie jest jeszcze pięć osób. Co jest? - spytała Wiktoria spoglądając na brunetkę.
Laura zastanawiała się czy dobrze postąpiła. Może powinna zastanawiać się nad niektórymi wyborami dłużej niż kilka sekund, tak jak robi to większość osób. Czy to uczyniłoby ją bardziej „ludzkim”?
- Jeśli Draco się zgodzi z nami zostać na pewno będziesz mogła go bliżej poznać. Tymczasem pomóż mi go przenieść do tego twojego busu. Znajduje się kilka przecznic dalej.
- Czyli posłuchałaś mojej rady i go nie zabiłaś?
- Tak – Odpowiedziała Laura. Nie do końca zgodnie z prawdą bo podejmując decyzję kompletnie nie kierowała się słowami Wiktorii. Nie kierowała się niczym.
- Będzie lepiej jak podjedziemy tam busem.
- W ogóle skąd go macie?
- Ukradłyśmy z centrum. Nie powinni się zbyt szybko zorientować gdzie jesteśmy, kiedy już do tego dojdą nie będzie takie proste nas znaleźć.
- A co z twoim planem. Jak go zmieniłaś? - Spytała po chwili Wiktoria, udając się w stronę pojazdu.
- Później ci opowiem, jak będziemy już jechać. Teraz chcę znaleźć się jak najdalej stąd.
Po kilkunastu minutach wszyscy siedzieli już w dość luksusowym autobusie. Wciąż nieprzytomny Draco leżał na podłodze. Wygodne fotele były pozajmowane przez innych pasażerów i ich ekwipunek.
- Kiedy się obudzi? - Spytał chłopak w ciemnych, kręconych włosach.
- Nie mam pojęcia. Obawiam się, że lekko przesadziłam, ale obudzi się chyba na pewno. A nawet jeśli nie i tak mamy go przecież zabić jeśli nie będzie chciał do nas dołączyć. Nie będzie zbyt dużej straty. - odpowiedziała obojętnie Laura po czym dodała – Gdzie jedziemy? I kto prowadzi?
        -Zobaczysz jak już będziemy na miejscu. Aktualnie prowadzi Kuba, ale zmieniamy się co jakiś czas. Ty na razie nie jesteś wpisana w kolejkę, więc nie musisz się martwić – Odpowiedziała siedząca nieopodal Ola. 
         -Więc go nie zabiłaś? - Uśmiechnęła się Laura.
         -Cóż odbyła się mała bitwa, którą mieliśmy dokończyć kilka dni później – podwinęła rękaw i pokazała rękę obwinięta bandażem – Jak widzisz uciekliśmy i nikt nie musi na siebie polować. Ale i tak mu za to oddam.
Przez przyciemniane okna nie było prawie nic widać, choć i tak nie dałoby się rozpoznać drogi, którą jechali w tej ciemności. Dopiero kiedy słońce zaczynało powoli wschodzić Draco się obudził.
- Może ten środek nasenny nie był aż tak mocny – powiedziała Laura zastanawiając się jak zareaguj Draco, kiedy to wszystko zobaczy. W pewnym sensie porwali go, ale mimo to powinien się cieszyć, że jeszcze nie odszedł z tego świata.
Z początku błękitnooki chłopiec był lekko oszołomiony. Dopiero po chwili spojrzał na Laurę i wybełkotał – To jednak mnie nie zabiłaś kochanie?
Rozglądając się zatrzymywał po kolei wzrok na nieznanych mu twarzach. Ruda dziewczyna z piegami na twarzy ubrana była w obcisłą sukienkę i wysokie szpilki, siedząca obok niej blondynka była w sportowym, lecz ładnym stroju, niedaleko nich stojący wysoki chłopak grzebał w plecaku. Po drugiej stronie siedziały dwie brunetki rozmawiające ze sobą. Pierwsza z nich miała krótkie włosy sięgające ucha, drugiej lekko ciemniejsze sięgały pasa. Wszyscy wyglądali jak światowej sławy modele jadący właśnie na kolejną sesję zdjęciową.
- Postanowiłam dać ci szanse, skarbie. O ile można ci zaufać – odparła Laura - jeśli chcesz w ogóle z nami podróżować.
- Też propozycja, po prostu powiedz, że jeśli wam nie pomogę zabijesz mnie tak jak chciałaś zrobić na początku. Ze mną akurat mogłabyś być szczera.
- Po prostu możesz być przydatny, myślałam, że zechcesz z nami pozwiedzać świat. A szczerość jest przereklamowana.
- Może jakbyś zapytała i nie próbowała mnie zabić byłbym bardziej do tego nastawiony, ale nie narzekam. Chyba, że macie mnie torturować, w takim razie wybieram opcję kulki w łeb czy jakie macie tam sposoby. 
        - Jeszcze jakieś inne życzenia? - Laura spojrzała na Draco po czym zwróciła się do Wiktorii - może omówimy co dalej zrobić? Na pewno macie już jakiś plan.
        -Jak na razie mamy plan, by ułożyć plan. Chociaż w sumie mamy już lekki zarys.
        -Wtajemniczycie mnie w go?
- Oczywiście. Później ci wszystko opowiemy – odpowiedziała Wiktoria.
Później – odpowiednik nigdy, mówiony by zaspokoić chwilowo czyjąś potrzebę. Podobnie jak „jutro” - jutro na pewno będzie piękniejszy dzień, na pewno nauczę się wszystkiego, na pewno zrzucę 20 kg i wszystko się ułoży - westchnęła w myślach Laura.
Około czwartej słońce wzeszło na niebo i lekko rozświetliło zamazane zza szyb ulice. Przejeżdżali przez miasto. Nie jechali wcale przed siebie tylko do wyznaczonego i omówionego wcześniej miejsca. Brunetka przez chwilę zastanawiała się co by było gdyby to wszystko co powiedziała Wiktoria przez telefon okazało się kłamstwem. Z jednej strony układało się w sensowną całość, z drugiej mogła to być kolejna próba. Wyobrażała sobie jak dojeżdżają na miejsce gdzie czekają na nich opiekunowie. Wszyscy śmieją się z niej, bo ponoć zawsze zauważa każdego kłamstwa, a nie mogła dostrzec tak wielkiego. Najpierw strzelają do Draco bo on miał być tylko tłem, potem podchodzą do Laury. Z udawanym smutkiem mówią, że zawiedli się na niej, że pokładali w niej wielkie plany. Potem zabierają ją do centrum i umiera w cierpieniach, by pokazać co dzieje się kiedy ktoś łamie zasady.
Laura szybko odepchnęła te myśli. Czasem trzeba postawić na instynkt, a ona nie chce być więcej ich zabawką, ich własnością. Nawet gdyby to wszystko okazało się kłamstwem zawsze może uciec.
          Dopiero kiedy słońce zaczęło znikać za budynkami, a niebo znów robiło się ciemne pojazd zatrzymał się obok niewielkiego hotelu. Od jego jaskrawozielonych ścian odpadał tynk. Napis nad drzwiami brzmiał „ZŁO Y HOT”.
Laura zastanawiała się co oznaczał napis przed tym jak odpadły litery.
- Nie było lepszych hoteli? - spytała w końcu.
- Jak myślisz gdyby jednak spostrzegli naszą ucieczkę, gdzie najpierw by nas szukali, w kilku gwiazdkowym hotelu czy tej ruinie? – odparł chłopak niosący dwie duże torby. Widać było, że też nie jest zachwycony z miejsca noclegu.
W holu czuć było dużą ilość odświeżacza powietrza. Przy biurku stał chudy mężczyzna w okularach. Dopiero po chwili zorientował się, że ktoś wszedł i odłożył gazetę.
- Witam! W czym mogę pomóc? - Spytał lekko chrypiącym głosem.
- Mamy rezerwację na jeden nocleg dla ośmiu osób.
- Ach, już sprawdzam – mężczyzna schylił się po coś po czym dodał – tak, jeden pokój trzyosobowy i jeden pięcioosobowy. Zgadza się?
Po chwili nastolatkowie ruszyli w stronę schodów. Dziewczyny miały mieć pomieszczenie nr14 a, chłopcy obok nich. Na początku wszyscy weszli do pokoju dziewcząt by omówić kilka spraw.
- Po pierwsze – zaczęła dziewczyna o imieniu Agata – Draco jesteś z nami? Można powiedzieć, że Laura uratowała ci życie bo i tak by cię zabili, a teraz masz jakąś szanse na przeżycie.
- Nie ma za co – dodała Laura.
- Mogła mi to wszystko wcześniej powiedzieć, a nie próbować mnie zabić po czym porwać, ale...
- Ciesz się, że zmieniłam zdanie bo nie byłoby co po tobie zbierać – uśmiechnęła się Laura
- Ale – dodał z naciskiem – mogłaby też nauczyć się nie przerywać. Mimo, że wam nie wierzę jestem z wami. Zresztą mam wybór? Nie przypominaj, że mogę wybrać śmierć, bo to żaden wybór – powiedział szybko widząc, że Laura chce odpowiedzieć.
- Chodzi też o to, że powinieneś być mi wdzięczny za to, że Cię uratowałam. Wiesz jakbyś trafił na kogoś innego... Zresztą proponujemy ci pomoc bo sam nie wiedząc o nich zbyt dużo byś sobie nie poradził. Myślisz, że gdybym cię zostawiła tam żywego długo byś taki pozostał? Myślisz, że nikt prócz mnie nie pragnie twojej śmierci?
- Myślałem, że tą sprawę już omawialiśmy i to trochę zabrzmiało jakbyś wciąż pragnęła mnie jednak zabić...
- Kobieta zmienną jest.
- W sumie jestem bardziej jak osoba porwana, a nie jak część zespołu. Jakbyście dali mi wybór podszedłbym do tego inaczej. Możecie pokazać mi jakieś dowody na to, że to wszystko prawda?
- Czyli mamy powiedzieć, że masz wybór, ty do nas dołączysz bo w końcu nam uwierzysz i wyjdzie na to samo, ale dla ciebie będzie lepiej. Przestań wszystko komplikować – odparła Laura.
- Mogłaś dać mi chociaż czas żebym się pożegnał.
- Z kim? Nie mów, że coś do kogoś czujesz żeby za nim tęsknić.
- Po prostu zawsze powinno się żegnać z tymi, których już nie zobaczysz. Taki mój zwyczaj.
- Przecież zobaczysz ich jeszcze debilu. Może za kilka lat jak wszystko ucichnie albo sprawy się jakoś pozytywnie potoczą. Chociaż i tak pewnie wtedy nie będzie ci się chciało z nimi spotkać...
- Przestańcie! - Zawołała Wiktoria – Mieliśmy omówić plan,a nie słuchać waszych idiotycznych przemyśleń.
- Z początku plan miał być taki by uciec jak najdalej i porzucić Draco zostawiając za nim kilka wskazówek, a kiedy pracownicy by go odnaleźli reszta grupy byłaby już na innym kontynencie. Dałoby to nam czas na ucieczkę - opowiadając to w Wiktorii głosie nie czuć było ani trochę zmieszania czy skruchy - Większość osób zdecydowała, że to się nie uda i wymyślili coś innego. Jest nas ósemka. Podzielimy się tak żeby było jak najwięcej grup. Każda para uda się w całkiem inne miejsce jak najdalej od innych i centrum. Będziemy mieć większe szanse bo nawet jeśli znajdą jedną czy dwie grupy reszta nie zginie. Uznaliśmy, że lepiej podróżować z kimś niż samemu. Oczywiście jeśli ktoś się uprze może iść w pojedynkę. Więc czy wszyscy chcą partnera?
Odpowiedź była jednoznaczna. Nawet jeśli by kogoś znaleźli mając sojusznika ma jakieś szanse na przeżycie. Zresztą samemu jest ciężej.
        -Więc dobieramy się w pary. Ja chcę mieć Laurę w zespole – Powiedziała Wiktoria.
        -W sumie ja też bym ją chciała. Niech sama zdecyduje z kim chce być – Uśmiechnęła się Monika.
        -Więc - zaczęła po chwili Laura – losujemy.
To nie był do końca dobry pomysł, ale ponieważ nikt nie pałał do nikogo z grupy nienawiścią nie było sprzeciwów. W sumie nie chodziło o sympatie do kogoś, a jedynie czyjeś umiejętności. Grupa nie była na jednym poziomie, ale każdy umiał wystarczająco dużo by sobie poradzić.
W końcu okazało się, że Wiktoria jest z Moniką, Agnieszka z Kubą, a Damian z Olą. Nikt nie musiał zgadywać czyja karteczka została do wylosowania. Oczywiście Laura mogła podróżować sama, ale wolała mieć kogoś przy sobie. Tylko czy zaprzyjaźni się z Draco na tyle by ten nie chciał jej zabić?
         -Nie boisz się, że ucieknę? Lub któregoś dnia kiedy będziesz słodko spała zakradnę się do ciebie po cichu z niewielkim nożem kuchennym... - zwrócił się do Laury, kiedy ta wyciągnęła karteczkę z jego imieniem. 
         -Nawet śpiąc bez trudu bym cię pokonała. 
         -Możemy się przekonać - odparł Draco odchodząc w stronę pokoju.

czwartek, 1 maja 2014

Rozdział IV

Nikt nie ma pojęcia jak każde zdarzenie jest ważne w naszym życiu. Jedne głupie wagary mogą zniszczyć całoroczną pracę, którą wkładało się w ocenę z zachowania. Przez jedną głupią imprezę możesz zrujnować sobie życie, a przez jednorazowe branie narkotyków możesz popaść w nałóg. Niewielka rzecz zrobiona przypadkiem, małymi krokami może prowadzić do wielkich zmian. Jeden telefon w nieodpowiednim momencie może zniszczyć cały plan. A jedna zniszczona idea może zmienić nieodwracalnie życie...
Drrrrrrryń...Drrrrrrryń...
-Co za głupi dzwonek – powiedziała Laura. Stała w niewielkim pokoju, w którym okna zasłonięte były roletą. W ręku przez rękawiczkę trzymała niewielki nóż kuchenny. Miała już wszystko przygotowane, ustalone. Wystarczyłoby by zrobiła jedynie kilka niewielkich rzeczy, a wróciłabym do swojej codzienności.
Wprawdzie jej plan nie był nadzwyczajny, ale wystarczający. Wszystko miało wskazywać na to, że Amelia wpadła w furię i zadała chłopakowi kilka kutych ran. Nie zniosła kolejnych obelg ze strony znajomych z klasy, a w szczególności Draco. Po tym jak wstawił jej brzydkie zdjęcia do internetu z okrutnymi podpisami (które oczywiście wstawiła wczoraj Laura, choć wszystko wskazuje, że zrobił to Draco) załamała się jeszcze bardziej. Ponieważ nikt jej nie wspierał nie wytrzymała psychicznie i postanowiła popełnić samobójstwo. Zapłaciła za ostatnią noc swojego życia w ekskluzywnym hotelu (Laura wynajęła nowy pokój pod dane Amelii). Przez przypadek zobaczył ją Draco umówiony z Nikolom (która musiała nagle wyjechać w sprawach rodzinnych i według dokumentów już teraz leciała samolotem do innego kraju) postanowił z niej poszydzić i poszedł za nią. Amelia pod wpływem emocji, całkowicie zrozpaczona wzięła nóż kuchenny i dźgnęła go nim. Od dawna chciała się zemścić, ale nie wiedziała jak. Po tym czynie popełniła samobójstwo i na tym skończyła się ta smutna historia... Przynajmniej taki był pomysł.
Laura teraz musiała zadać jedynie kilka ostatecznych ran, zetrzeć ostatnie ślady, i włożyć ów nóż w ręce Amelii po czym ją zabić. Wyjść niezauważona. Telefon musiał oznaczać jednak coś bardzo pilnego. Każdy jej mówił, że będzie dzwonił tylko z najważniejszych powodów, że ma odbierać bez zastanowienia. Więc chwyciła telefon lewą dłonią i nacisnęła zieloną słuchawkę.
-Cześć! – rozległ się znajomy głos.
- Coś się stało?
- Chciałam zapytać jak tam twoje zadanie. Masz już plan czy dopiero zaczynasz?
Przez chwilę Laura chciała rzucić telefonem i wrócić to zajęcia. Po co dzwoniła jej z taką sprawą? Miała jednak sporo czasu więc postanowiła dokończyć rozmowę
-Jestem w trakcie. Więc jeśli masz coś ważnego do powiedzenia streszczaj się.
-Okej... – jej głos zmienił się drastycznie. Nie był już wesoły. – Chyba nie warto już o tym gadać. I tak mi nie uwierzysz
-Powiedz o co chodzi - powiedziała zrezygnowanym tonem Laura.
-Widzisz... jest kilka spraw. Jesteś pewna, że cię nie podsłuchują?
-Tak, sama kupiłam ten telefon więc nawet nie wiedzą chyba, że go mam. Ale streszczaj się.
-Więc po pierwsze w centrum stracili trochę kasy, a sama wiesz jak utrzymania nas jest kosztowne... Wynalazek nad którym pracowali się udał... nowe pokolenie będzie od nas kilka razy „lepsze”. Wiesz co to oznacza? Kiedyś już tak było. Zabili tych najgorszych w czasie kryzysu. A kiedy mieli lepsze wyniki badań zrobili tak samo by było więcej miejsca dla nowych.
-Więc po co z tym do mnie dzwonisz? Ja na pewno nie należę do grupy, którą mieliby dać na pierwszy ogień. Ty zresztą też. To nas nie dotyczy.
-Noo, nie byłabym tego taka pewna. Bo po trzecie okazuje się, że wiele osób z naszego rocznika ma pewne wady. Pamiętasz jak wściekli się, kiedy dostrzegli, że Radek ma dysleksje? A po tym jak Ola musiała zacząć nosić okulary doszli do wniosku, że coś jest nie tak. Bo tylko w naszym roczniku zdarzyły się takie rzeczy. To niby nic, ale dla nich oznacza, że wynik eksperymentu nie jest do końca poprawny, a to może nieść ze sobą ponoć konsekwencje. Możliwe, że nie wszystkie dzieci mają ten problem, ale opiekunowie nie wiedzą jak to sprawdzić. Po co zresztą mają się trudzić skoro istnieje lepsze wyjście z takiej sytuacji, szczególnie, kiedy brakuje im funduszy.
-Ale nie jesteś tego pewna? To tylko twoje domysły...
-Moja i prawie całej reszty grupy. Nie chcesz to nie wierz, my mamy już plan. Mam tylko jedno zasadnicze pytanie, kogo dostałaś do ukatrupienie w swojej misji?
-Chłopaka ze strasznie dziwnym imieniem. Draco Hastings.
-Zaraz go sprawdzę. Przypadkiem nie ma piętnastu lat?
-Ma, ale co w tym dziwnego?
- A to, że każdy z naszego rocznika miał zabić swojego rówieśnika. I nikogo to nie dziwiło dopóki Aleksandra nie musiała zabić Kuby. Rozumiesz, tego Kubę z naszego centrum! Miała z nim niby walczyć i wykazać, że jest lepsza. To było jej misją. Udowodnij niby, że jesteś w stanie bez pytań i sprzeciwu wykonywać polecenia. Najpierw zrobili nam rozgrzewką, a teraz będą kazać zabić nam się nawzajem.
- Wow, dużo się dzieje, kiedy mnie nie ma przez kilka dni. I to niekoniecznie była rozgrzewka... Bo Draco jest dokładnie taki jak my. Nie chcieli go bo miał „problem”. Nie wiem czemu go nie zabili tylko oddali, ale on właściwie jest jednym z nas.
-W takim razie go nie zabijaj. Może się przydać. Możliwe, że wszystkie ofiary były jednym z nas , ale nikt się nie przyglądał tylko bezpośrednio działał. Przyjadę do Ciebie jutro, spotkajmy się obok twojej szkoły.
- Nie pozwolą Ci opuścić terenu.
-Chyba, że bym już do nich nie należała. Laura, ja uciekłam, tak jak wiele osób z naszego rocznika. Nie damy się zamordować. I tobie radzę zrobić to samo, jeśli chcesz żyć. Uczynili nas mądrymi i groźnymi bez naszej zgody, więc teraz się trochę z nimi zabawmy. Nawet jeśli mieliby nas oszczędzić nie będę ryzykować i słuchać ich głupich rozkazów, wiedząc że jesteśmy dla nich niczym więcej jak maszyną do zabawy i zabijania. Jeśli moją wadą jest to, że posiadam własne, jakże odmienne od ich zdanie nie mam zamiaru się przed nimi płaszczyć i iść ślepo za ich słowami. Jeśli jutro nie przyjdziesz więcej pewnie mnie nie zobaczysz.
- Okej, spokojnie. spotkajmy się o północy. Muszę mieć czas do namysłu.
Laura odłożyła telefon i usiadła.
Czy to co powiedziała Wiktoria może być prawdą? A nawet jeśli nie i tak było w tym zbyt dużo rzeczy prawdziwych. Traktują ją jak cudowną, niezwykłą rzecz, nie jak człowieka. Decydują za nią o prawie wszystkim, wcale nie może mieć własnego zdania. Mogą „wyrzucić” ją w każdej chwili, kiedy znajdą sposób na zrobienie lepszych zabawek. Była tylko ich laleczką, którą mogą wymienić na nowy model. Mimo wszystko z jednej strony lubiła centrum. Żyła w nim w wielkim dostatku.
Przed oczami stanął jej obraz życia po ucieczce tak jak żyje Amelia. Nikt nie zasługuje na taką biedę, kiedy wokół jest tyle bogatych ludzi. Nie powinno tak być. W „podziemnym domu” ma wszystko czego potrzebuje do szczęścia. Wszystko, prócz zrozumienia. Jednak co jeśli jej tam już nie chcą? Powinna uciec choćby dlatego by pokazać, że nie jest tylko zaprogramowaną na ich potrzeby istotą, że potrafi mieć swoje zdanie, które nie zmieni się w przeciągu kilku minut. Coś czego nie porzuci dla rzeczy materialnych. Ale czy na pewno? Przecież, kiedy była u nich znali jej każdy, ważniejszy krok, ulegała ich namową nie umiejąc dotrzymać postanowionego sobie celu. Teraz też tak będzie. Jest zbyt zmienna. Nigdy nie dotrzyma swoich postanowień. Nie umie poradzić sobie w jakże ciężkim, prawdziwym życiu. Ale przecież warto próbować. A co zrobi z Draco?
Mam go zabić? - pomyślała. Trochę głupie, że moją decyzją sprawię, że ktoś będzie żywy lub martwy. Jednak dużo rzeczy jest na tym świecie głupich, jedna mała głupota dużo nie zmieni. Przecież on jest mordercą. Możliwe, że uratuje przez ten czyn jego przyszłe ofiary.
Mimo wszystko nie chciała go zabijać. Nie wiedziała czemu, pragnęła dać tej osobie szanse. Może dlatego, że nie była pewna czy Wiktoria na pewno się zjawi, a nawet jeśli wszystko byłoby zmyślone chciała uciec. (Nie pragnęła samotnej wyprawy, a sądziła, że mogłaby namówić Draco do podróży) Ten cel wymierzyła sobie jako pierwszy, który na pewno dotrzyma. Zresztą czy to ona powinna decydować o czyjejś śmierci? Może skoro postawia się swoim opiekunom powinna zrezygnować z ich zasad. Tylko jak odróżnić co jest dobre, a co złe? Nie czując nic nie potrafiła dobrze decydować.
Trzeba stworzyć nową postać. Ma być dobra czy zła? A może coś pośrodku. Czy zabicie Draco należy do czynu dobrej postaci czy złej? Zabijając możliwe, że ochroni innych, ale sam czyn wydaje jej się okrutnie zły. A może pozwolić by poprowadził ją los? Podejmować decyzje kierując się przypadkiem i zobaczyć, gdzie ją to zaprowadzi. Dać się ponieść przeznaczeniu?
Laura wyjęła monetę. Reszka miała oznaczać życie, orzeł śmierć. Podrzuciła przedmiot do góry, czekając co moneta będzie jej kazać. Odsłoniła dłonią brzeg pieniążka.
Wskazywał orła.

sobota, 26 kwietnia 2014

Rozdział III

Z dedykiem dla KaUro i lubiemaslo, ponieważ twoje komentarze są bardzo motywujące xD
__________________________________________________________________________
-Kim jestem?
-Osobą, która powinna należeć do pewnej grupy, tylko nie mam pojęcia czemu do niej nie należy.
-Do jakiej grupy? O czym ty do mnie mówisz?
-Okej, ostatnie pytanie. Jesteś adoptowany?
-Tak... Po co ci to zresztą wiedzieć?
-Bo jakbyś zaprzeczył mogłabym mieć chociaż zarys powodu dlaczego nie jesteś z nami w grupie. Musi być jakaś przyczyna, coś z tobą jest zapewne nie tak. Tylko co, skoro musieli zadecydować o tym kiedy się urodziłeś? Skąd wiedzieli, że się nie nadasz?
-Czekaj, czekaj. Teraz ja pytam. Jakiej grupy?!
-Należy do niej kilkaset osób. W sumie wszyscy to jeszcze dzieci. Najstarsze osoby nie mają więcej nić 18 lat. Pomijając oczywiście wielu naukowców i tzw. opiekunów. W sumie wiem nawet jak ta grupa powstała, choć nie powinnam.
W centrum odbywały się kiedyś eksperymenty, na żywych, nienarodzonych dzieciakach. Chcieli je uratować bo każde z nich miało jakąś chorobę, ale nic nie poszło zgodnie z planem. Kiedy wydawało się, że eksperymenty nie wyszły i z dziećmi praktycznie nic się nie zmieniło, urodziło się jedno, które wydawało się wręcz idealne. Miało lekkie objawy choroby, które niedługo potem ustały. Jednak po kilku latach okazało się, że dziecko nic nie odczuwa. Nie potrafi kochać, płakać, żałować. Niedługo potem je zabito żeby sprawa nie wyszła na jaw. Oczywiście wszystko było robione nielegalnie i wszystko było świetnie ukryte. Centrum badań znajdowało się pod ziemią.
Krąży plotka, że zbudował je bardzo bogaty naukowiec. Jego żona miała za kilka miesięcy umrzeć, była w ciąży, a z dzieckiem też nie było za dobrze. Za wszelką cenę chciał je uratować. Mając tyle kasy wymyślał najróżniejsze sposoby i w końcu wpadł na pomysł, że sam zrobi i wymyśli lekarstwo na to by oboje mogli żyć. Trwało to kilka miesięcy. Wynajął wielu pracowników, którzy dostawali dużo pieniędzy za to by nikt nie dowiedział się o owym sekrecie. Naukowiec był prawdziwym szaleńcem. Nie bał się zabić przy próbach innych ludzi w tragicznych wypadkach. Przecież eksperyment nie zawsze udaje się od razu. Kiedy jego żona umarła, a wraz z nią dziecko, naukowiec strzelił sobie kulką w głowę. Robotnicy nie wiedzieli co mają zrobić z centrum. Przez kilka lat stało puste, aż w końcu jeden z nich, równie szalony jak założyciel, postanowił wznowić działalność, tym razem jako coś typu rozrywka. Nikt poza kilkoma osobami nie wiedział o istnieniu wciąż działającego centrum badań.
Nadal to wszystko jest w tajemnicy bo gdyby ktoś niewłaściwy się o tym dowiedział cała idea projektu zostałby zrujnowana. Pomijając zresztą fakt, że każdy kto brał w tym udział trafiłby na długo za kratki. Teraz nie chcą jednak ratować dzieci, a wstrzykują im coś co odbiera im uczucia i nie wiem jak jeszcze sprawiają, że mają minimalną ilość wad. To wszystko oczywiście przez ten wypadek, kiedy to dziecko zamiast jedynie wyzdrowieć „straciło serce”, nie miało żadnych odczuć. Naukowcy nie wiedzieli jak wymyślić coś nowego, więc zaczęli szlifować po prostu to co już mieli. Zajęło im to lata i nadal tworzą poprawki, ale w miarę dla nich jest idealnie. Dzieci, przyzwyczajone do pracowników i oswojone z miejscem w przyszłości mają służyć i robić wszystko bez zastanowienia. Ja nie rozumiem jak mogą uważać za super pomysł by 5-latek zabijał, bo nikt o to go nie podejrzy. Oczywiście ta metoda jest prawie niestosowana, ale jednak. Przecież dużo lepiej zrobiłby to ktoś starszy. Po co marnować tyle zachodu.
-To.. To jest naprawdę? I to wszystko funkcjonuje tylko dlatego, że ktoś psychiczny miał głupie hobby? Ale skąd biorą te dzieci? Chyba ich nie tworzą...
-Jeśli ktoś jest biedny i nie stać go na aborcję, namawiają go do prawie darmowej, za marne grosze. Ludzie się zgadzają bo pracownicy mówią, że to bardzo znana klinika, a owa osoba po prostu jest jako któraś tam z kolei i z tej okazji ma tak tanio. Oczywiście kiedy już dojeżdżają na miejsce składają nową propozycję. Kobieta będzie żyć jak królowa, w luksusach i wielkim szczęściu przez czas ciąży, której nie usunie. Noworodka przekaże im, a w zamian dostanie 40 tysięcy złotych. Prawie nie zdarzają się przypadki by ktoś odmówił, a jeśli już zabijają taką osobę. Podobnie dzieje się kiedy kobieta już urodzi. Boją się, że przez przypadek mogłaby coś wygadać, dlatego lepszym sposobem dla nich jest zabicie jej niż utrzymywanie i płacenie kasy. Oczywiście o tym wszystkim nie powinnam nic wiedzieć. Koleżanka mi to wszystko sama powiedziała, a ja znalazłam nawet kilka dowodów, że dzieje się tak naprawdę.
-Szczerze nie wierzę w to. Jeśli byłoby to tak tajne czemu mi o tym mówisz? Jestem obcą ci osobą i w dodatku masz mnie zabić.
-Pytałeś więc odpowiedziałam. Zresztą jestem ciekawa czemu ty do niej nie należysz.
-Może przez niepełnosprawność. – Odpowiedział i pokazał jej od kolana w dół protezę.
-Ale przecież chodzisz normalnie. Nie zauważyłam nawet, że jest coś nie tak –Pomyślała Laura. Bez zastanowienia stwierdziła, że proteza jest bez znaczenia, ale ponieważ żaden inny powód nie przychodził jej do głowy zaczęła rozważać, że jednak jest taka możliwość. Oddali go bo nie był tak idealny. Może pomyśleli nawet, że skoro nie udało się by było z nim wszystko w porządku, będzie również czuć. Ale to nie w ich stylu. Wtedy by go po prostu zabili. Po co oddawać. Choć może właściwie jeden z pracowników okazał trochę serca i nie był w stanie zabić bezbronnego dziecka. Może nie wszyscy ludzie, którzy tam pracują są potworami. Poprawka, którzy tam pracowali.
-Jak wrócę na pewno o ciebie popytam i się o wszystkim dowiem. Pewnie uważają, że skoro kogoś zabiłeś i jesteś obojętny na uczucia możesz być groźny, dlatego lepiej żebyś zniknął, a ja przy okazji potrenuję. Ale oni są idiotami, jeśli naprawdę chodziło tylko o to, że jesteś nie do końca sprawny fizycznie. Przecież byłbyś idealnym członkiem grupy. Z żądza krwi, nie bojący się wyzwań – Dodała Laura. W sumie wątpiła by ktoś z pracowników udzielił jej odpowiedzi. Skoro Draco nie należał do centrum, ale go nie zabili musiała wiązać się z tym jakaś dziwna, możliwe, że dla nich wstydliwa sprawa. Zresztą skoro nic wcześniej jej nie powiedzieli teraz też nie będą chętni do rozmowy.
-Kiedy już się o tym dowiesz poinformujesz mnie?
-Ale ty jesteś głupi, jeśli serio sądzisz, że pozwolę Ci odejść zanim ten o to nóż nie będzie wbity w twoje serce. A wtedy nie będziesz miał jak się stąd ruszyć. Przed chwilą przecież oboje chcieliśmy się zabić.
-W sumie to jesteś spoko i wcale nie chcę cię zabijać, ale jeśli ty wolisz być martwa. Skąd pewność, że nie wylądujesz pierwsza w grobie, a wtedy twoje i twojej grupy brudne sekrety wyjdą na jaw. Zadbam o to.
-Nie martw się dopilnuję byś nikomu nie pisnął słowa. I naprawdę pomyśl gdybym była już martwa co mogłyby mnie obchodzić to, że wszystko wyszłoby na jaw. Nic by mnie nie obchodziło! A teraz wyjaśnijmy sobie jedno. Zanim twoje zwłoki wylądują w płomieniach, grobie czy co tam byś wolał uświadom sobie, że nie jestem aż tak niemądra.
-A ty zrozum, że nie jestem aż taki bezbronny. Zabiłem więcej osób niż się domyślasz, często dużo starszych i silniejszych. Zero świadków, zero domysłów, że mógłbym w tym uczestniczyć. Czemu niby ty masz wygrać w tej bitwie? Przecież to twoja pierwsza misja, nie masz żadnego doświadczenia. – Odezwał się Draco coraz szybciej mrugając.
- Zazwyczaj dopiero kiedy dojdziesz do pewnego wieku wysyłają Cię na misję. Takie zasady. Nie oznacza to jednak, że nie mam doświadczenia. Jestem świetnie wyszkolona. Zresztą dla opiekunów jestem kimś wyjątkowym, a to oznacza, że jestem dobra. Wyróżniam się, bo czasem znam odpowiedź zanim ją usłyszę. Widać to po minie, reakcji, gestach. A kiedy ktoś umie powstrzymać emocje widać to w oczach. Opanowałam to do perfekcji, tak samo jak opanowałam to, że nikt nie potrafi mnie rozszyfrować. Czasem bawię się z pracownikami okłamując wszystkich, a oni mi tak łatwo wierzą. Jeszcze lepsze jest to kiedy mówię prawdę, a oni od razu twierdzą, że kłamię. Ale nikt się nie gniewa na mnie kiedy prawda wychodzi na jaw. Wręcz przeciwnie, uważają mnie za ich najlepszy wynalazek. Tylko jak można nazwać człowieka wynalazkiem? Przecież to samo co zrobili ze mną, zrobili też z innymi dziećmi. Każdy różni się czymś, ale nie z powodu rocznika eksperymentu, ale dlatego, że każdy ma lekko inny charakter i jedynie to jest w nas najlepsze, bo jest prawdziwe. Oni pewnie na razie nie chcę mnie stracić. Ale bardziej niż tego, że umrę boją się, że postawię się przeciwko nim. Jestem przecież tylko niewinną piętnastolatka, jeśli ucieknę nikt nie uwierzy, że ktoś taki jak ja mógłby skrzywdzić kogokolwiek. Ty przecież też nie wyglądasz na kogoś kto byłby w stanie bez wahania zabić. Dlatego się Ciebie boją. Wiedzą, że możesz im wiele zaszkodzić, że raczej nie staniesz po ich stronie, a nawet jeśli to w każdej chwili jest możliwość, że się odwrócisz. Gdybyś był w grupie byłabym zapewne twoja sojuszniczką. Szkoda, że muszę być twoją zabójczynią.
Draco spojrzał na sok w szklance, którą trzymał. Pragnął położyć się na łóżku i po prostu zasnąć. Laura była tak pewna powodzenia swojej misji, a on powoli zdawał sobie sprawę co prócz soku znajduje się w szklance.
      - Czyżbyś była tak beznadziejna, że postanowiłaś mnie otruć? Od razu stwierdziłaś, że nie dasz sobie rady? Z jednej strony mądra decyzja bo najprawdopodobniej byś umarła, ale gdzie twój honor? Może zabawimy się jeszcze przed moim pogrzebem. Wcale nie uważam, że skoro jesteś dziewczyną musisz być słabsza, ale ty najwidoczniej chcesz mnie do tego przekonać. Skoro nawet nie próbujesz walczyć. – Chciał się zemścić. Pragnął ukarać ją za to, że tak prosto się go pozbywa. Za to, że zostanie zabity przez głupią nastolatkę. Po chwili jednak uczucie zemsty zajęła pustka. Ciągła pustka, która towarzyszyła mu od dnia narodzin, i która najwidoczniej pozostanie z nim do śmierci.
Był na tyle głupi by wypić te picie z trucizną, ale przecież skąd miał wiedzieć co się tam znajduje? A może był to po prostu środek nasenny? Tak czy siak, kiedy zaśnie już się nie obudzi bo ona dopilnuje by ten nóż wystawał z jego serca. Domyśla się tego bo już teraz ma gwiazdki przed oczami i walczy by nie usnąć. Nie wie czemu chce jeszcze zaczekać, czemu woli żyć kilka sekund dłużej jakby to stanowiło wielką różnicę... Zaczyna myśleć o rzeczach dla niego zazwyczaj tak absurdalnych. Nie wie czy lepiej, że umrze, czy lepiej byłoby gdyby żył. Teraz zdaje sobie sprawę, że dla większości lepiej, że umrze. Już nigdy nikogo nie skrzywdzi, a krzywdził przecież tak wielu. Nigdy nie poczuje jedynego uczucia jakie było mu znane. Ciągłej nienawiści, złości przychodzącej od czasu do czasu i przeszywającej jego ciało... Lepiej dla niego, że umrze. Zdaje sobie sprawę, że ona musi go zabić, nie dla misji, ale też i dla dla niego samego i innych. Lepiej leżeć między zgniłymi i wygryzionymi przez korniki drewnianymi deskami, wśród smrodu własnego gnijącego ciała niż żyć na tej ziemi nie mogąc mieć tego co ponoć jest najważniejsze. Gdyby był jeszcze przez chwilę przytomny zapewne za chwile zmienił by zdanie, poczułby gniew i chęć mordu za to o czym pomyślał. Jego oczy jednak zamknęły się, wydawać by się mogło, że na zawsze. Usłyszał tylko jej śmiech, tak jakby to wszystko było tylko jedną wielką zabawą. I może rzeczywiście było, a jego życie było tylko jedną śmieszną grą, którą właśnie przegrywa. Nie ma już szans by się podnieść, ale gorsze jest to, że nawet gdyby miał, sam nie wie czy by z niej skorzystał.

czwartek, 24 kwietnia 2014

Rozdział II

Kiedy Laura wróciła do domu słońce już dawno znikło za horyzontem. Wyjrzała przez okno na oświetlone budynki. Nie było tu tak źle jak sobie wyobrażała.
Na stole leżała stylizacja jaką miała jutro założyć. Różowe krótkie spodenki i dopasowana do tego bluzka. Po co te całe starania z ich strony? Czyżby chcieli dodać jej otuchy? - zastanawiała się.
Ledwo co zamknęła oczy, a już zasnęła. Kiedy znów je otworzyła słońce świeciło na niebie. Zegarek wskazywał na za dziesięć siódmą. Brunetka wyszykowała się i ruszyła w stronę szkoły. Miała sporo czasu, więc postanowiła iść okrężną drogą. Przechodziła obok domków, przy jednym z nich się zatrzymała.
-Tak to zapewne jego dom – pomyślała patrząc na jasnopomarańczowy budynek z numerem czterdzieści. Szła powoli, rozglądając się po niezbyt dobrze znanej okolicy.
- Zaczekaj! – Krzyknął ktoś za nią. Idealnie – pomyślała.
- Ty jesteś tą nową? Natalia, tak? – zapytał blady chłopiec z prawie białymi włosami.
- Nikola – uśmiechnęła się – A ty masz na imię?
-Draco – odpowiedział.
Szli rozmawiając i śmiejąc się. Może zrobię to szybciej niż mógłby się ktokolwiek spodziewać – pomyślała. Jednak poznając go coraz bardziej nie chciała tego robić, chociaż wiedziała, że musi. Da mu 2 tygodnie, w końcu może się nim zabawić zanim wróci do „domu”. Do swoich „przyjaciół”, z którymi nie potrafiła znaleźć wspólnego języka.
Pierwsza lekcja była dość nuda. Ponieważ nie było Amelii musiała siedzieć sama. Na następnej lekcji pani oznajmiła, że każdy musi dobrać się w pary i zrobić projekt, od którego będzie bardzo zależeć ocena z WOS. Laura szybko podeszła do Draco prosząc go by był z nią w grupie. Chwilę potem podeszła do niego inna dziewczyna robiąc mu wyrzuty i przesyłają Nikoli nienawistne spojrzenie.
-Och, przepraszam. To twój chłopka? – Spytała Laura, a w jej głosie nie brzmiało, ani trochę sarkazmu. –Tylko go dość trochę znam. Jak chcesz z nim być to okej...
-Nie, nie ma sprawy. Nie jestem wcale zła, więc nie masz za co przepraszać – Uśmiechnęła się.
- Och, czyżby? - pomyślała. O ile łatwiej żyłoby się gdyby ludzie byli szczerzy.
Kolejne lekcje były jeszcze nudniejsze niż poprzednie i cały zapał robienie jak najdłużej owego zadania minął tak szybko jak się pojawił. Szczególnie, że Draco wydawał się tylko być tak miły i świetny. Wcale nie miała już zamiaru poznawać go bliżej, bo przecież takich jak on mogła mieć tysiące. Potrafiła zmienić najważniejsze zdanie w kilka sekund nie zastanawiając się nad konsekwencjami. Zrobi to jutro. Wróci do swojego normalnego życia, które jednak wolała dużo bardziej od tego i udowodni, że jest jeszcze lepsza niż sądzili.
Tak jutro się wszystko uda, wszystko będzie wyglądać na wypadek, a najlepsze w tym wszystkim będzie, że nikt tutaj nie poznał ją na tyle by mógł ją na długo zapamiętać. Zniknie tak jak zawsze. Pozostawiając za sobą tylko cień nienawiści. Krew i kilka łez... ale co mogło ją to obchodzić? Przecież była prawie idealna, nie potrzebowała nikogo.
Szybkim krokiem poszła w stronę wysokich budynków. Za nimi znajdowały się domy, w jednym z nich siedziała teraz pewnie Amelia. Tylko gdzie dokładnie. Podeszła do pierwszego, wydawał się dość zadbany. Na podwórku w rzędach rosły różne odmiany kolorowych roślin, których nazw nie potrafiła wymienić. Zadzwoniła dzwonkiem.
-Dzień Dobry, jest Amelia? – Spytała pana wychodzącego z domu.
-Nie, tutaj nikt nie mieszka o takim imieniu... – Odparł niskim głosem.
-Przepraszam, najwidoczniej pomyliłam domy.
-Ale dwa domy dalej mieszka taka dziewczyna, jeśli o nią ci chodzi...
-Dziękuję, to na pewno ona – odparła i ruszyła do wskazanego domu.
Z początku pomyślała, że to kolejna pomyłka. Dom, jeśli można tak to nazwać, miał brudne plastikowe okna, jedna z szyb była wybita. Od ścian odpadał tynk. Przyzwyczajenie do mieszkania w luksusie spowodowało, że dla Laury było lekkim szokiem mieszkanie w takich ruinach. Nie zastawiała się jednak długo nad tym. 
  Zapukała w drewniane drzwi. Zza nich wyszła blondynka w pogniecionej bluzce i podartych dżinsach. Na twarzy Amelii pojawił się rumieniec i szybko zamknęła drzwi jakby chciała za nimi wszystko ukryć.
-Cześć! – Przywitała się Laura. Możesz teraz wyjść na dwór?
-Hej – odpowiedziała nieśmiało blondynka.
- chyba tak. Tylko się przebiorę – odparła po chwili zastanowienia.
-Nie musisz. Jak chcesz możemy iść do mnie –Nikoli nie chciało się czekać na koleżankę. Przecież dla niej było to bez różnicy w czym chodziła. Mimo wszystko lubiła spędzać z nią czas i była jej przecież potrzebna. Jeszcze będzie miała czas stroić się ze swoimi bogatymi „przyjaciółkami”, za czym nie przepadała.
Lekko zmieszana Amelia ruszyła za znajomą. Kiedy doszły była lekko zdziwiona miejscem zamieszkania Laury.
-Mieszkasz w pięciu-gwiazdkowym hotelu? – Spytała.
-Tylko przez kilka dni, zanim rozpakują wszystko w moim nowym domu – skłamała.
Właściwie może nawet za jeden dzień wyprowadzi się stąd do swojego wielkiego „domu”, w którym mieszkała z setką innych nastolatków. Śmiało można byłoby nazwać to sierocińcem gdyby nie to, że znajdowały się tam tylko niezwykłe osoby i nikogo nie można było stamtąd adoptować. I właściwie, w którym sierocińcu znajduje się basen, ogromna siłownia, wielka sala gimnastyczna, pokój gier i rozrywek oraz mnóstwo innych wspaniałych rzeczy, tak by żadna osoba nie chciała odchodzić z tej grupy. Nic dziwnego więc w tym, że Laura już zatęskniła za tym wszystkim. Przecież tam lekcje wyglądały całkiem inaczej. Prawie wszystko robili praktycznie, wszystkie doświadczenia, eksperymenty. Nawet kiedy uczyli się geografii wyjeżdżali zwiedzać teren tak by lepiej zapamiętali lekcje. Nie było ocen tylko nagrody. Za każdy dobry wynik dostawało się coś dlatego większość osób była pilna i systematycznie się uczyła.
Laura zapomniała, że za tą misję także ma dostać nagrodę. W sumie nie zależało jej na niej. Nie lubiła niespodzianek bo zawsze się na nich zawodziła. Słyszała jednak, że prezenty za misje są niezwykłe.
-Moi rodzice wracają dopiero jutro. Może chciałabyś u mnie nocować? Nie chcę zostać sama – Uśmiechnęła się. - Proszę!
-Okej tylko będę musiała iść do domu po rzeczy. - odparła nieśmiało Amelia.
-Jak chcesz, ale mogę pożyczyć ci piżamę.
Plan szedł idealnie. Jutro z rana miał przyjść do niej Draco robić projekt. Kiedy zakończy swoją pierwszą misję zniknie daleko stąd zostawiając Amelie samą.
Kiedy dochodziła 23 dziewczyny poszły zrobić sobie kolacje. Spaghetti, dla Laury najlepsze danie na każdą godzinę.
-Będę gruba, jeśli będziemy jeść to tak późno – skarżyła się Amelia śmiejąc się. Była stanowczo za chuda i to, że lekko przytyje powinno ją raczej cieszyć.
-Nie marudź i zanieś to do pokoju. Ja zrobię nam picie – uśmiechnęła się Laura.
Nalała sok do szklanek. Do jednej z nich wsypała biały proszek. Amelia będzie spała co najmniej jutro do 13. Nic jej nie będzie, ale na pewno dozna jutro lekkiego szoku. Pogodzi się z tym. Chyba, że dostanie duży wyrok za zbrodnie, której nie popełni. A może nawet jej nie oskarżą. Tak czy siak Nikola już tu nie wróci by dowiedzieć się jak potoczą się losy Amelii. Będzie śmiać się całymi dniami i kąpać w wielkich basenach, malować i robić to na co ma tylko ochotę. Powróci do swojej codzienności.
-Proszę – Laura podała szklankę koleżance uśmiechając się.
-Dziękuje. To co oglądamy?
-Zaraz coś włączę. Na pewno ci się spodoba. Każdemu to się podoba... no przynajmniej mi bardzo, ale ty na pewno też to polubisz – powiedziała Laura włączając pierwszy film, na liście „popularne”, którego nigdy nie widziała.
Po ponad godzinie Amelia zaczęła być coraz bardziej śpiąca i obie położyły się do łóżek.
Laurę obudził dzwonek do drzwi. Amelia wciąż spała nie dając oznaki, że cokolwiek mogłoby przerwać jej sen.
 -Hej - uśmiechnął się do Nikoli blady chłopka, kiedy otwarła drzwi.
-Cześć! Nie jesteś za wcześnie? – Spytała ziewając.
-Jest 10, miałem przyjść o tej godzinie, co nie ?
-Już 10? Wybacz dopiero co wstałam – Odparła i spojrzała na swoją piżamę – krótkie spodenki i T-shirt.
Weszli do środka. Za kilkadziesiąt minut stąd ucieknie. Tylko musi TO zrobić. Ale czy nie mówili jej, że robienie komuś krzywdy jest złe? Czy może zabójstwo to co innego?
-Poczekaj tylko się ubiorę. Zaraz wracam – Powiedziała odchodząc.
Ubrała bluzę i czarne dżinsy. Zarzuciła torebkę w której miała nóż. Podeszła do Draco. Przypomniała sobie słowa starszych koleżanek - „Opiekunowie mawiają, że pierwszy raz jest najtrudniejszy, ale nikt nie może odkryć czemu miałaby to być prawda. Pierwsza próba jest zazwyczaj najprostsza. Może chodzi o to, że jest bardzo błahy powód mordowania, a chcą nas przekonać żebyśmy niczego nie lekceważyli.” Laurę ciekawiło czemu jej nie powiedzieli żadnego powodu. Nie było jej praktycznie nic wiadomo na temat chłopaka stojącego niedaleko jej. Mimo to nie miała zamiaru się wahać.
-Mówiłaś, że jutro wprowadzasz się do nowego domu. Gdzie to?
-Nie pamiętam ulicy... – stanęła obok niego, wymacała w rękach nóż z zamiarem użycia go.
-Pójdę po coś do picia. – powiedziała i chwilę potem podała brązowy kubek Draco.
-Zacznijmy więc robić ten projekt. – powiedział Draco pijąc napój. Laura podeszła do niego. Wyciągnęła nóż i już miała to zrobić, ale wpadła na inny pomysł.
Schowała przedmiot do torebki. Najpierw dowie się czemu ma go zabić. Każdy z jej rocznika dostawał jakieś zadanie, ale nikt nie znał jego sensu. Inne roczniki były zasypywane różnymi informacjami na temat swoich ofiar. Możliwe, że teraz zaczęli stosować inną technikę i chcą przygotować ich by nie zadawali pytań tylko robili posłusznie rozkazy. Ale ona nie miała zamiaru ich o cokolwiek pytać. Sama znajdzie odpowiedź. Zazwyczaj celem był niedoświadczony morderca, więc Draco także musi mieć coś na sumieniu. Postanowiła, że jeśli w ciągu 20 minut nie uda jej się z niego nic wyciągnąć przebije go nożem. Ale zawsze warto próbować.
-Draco... Kogo zamordowałeś? – Spytała pewna, że dostanie przeczącą odpowiedź. Nie wyglądał na kogoś kto mógłby zabijać.
On jednak otworzył szeroko oczy i spytał – skąd wiesz?
-Nie wiedziałam. Zgadywałam. Naprawdę kogoś zabiłeś? Po co? – z jednej strony chciała usłyszeć opowieść, w której wytłumaczy jej, że była to samoobrona, a z drugiej chciała by było to po prostu szalone morderstwo. Wtedy miałaby prawdziwy pretekst do zamordowania go, był przecież okrutny.
-Powiedz skąd wiesz!
-Powiedziałam. Teraz ty powiedz dlaczego?
-Jesteś naprawdę dziwna. Jak mogło ci przyjść to do głowy? Nie mów, że każdego o to pytasz. I nie będę ci opowiadać czemu. To nie twoja sprawa.
-Okej, ja powiem Ci naprawdę czemu o to zapytałam, a ty odpowiesz mi na moje pytanie.
-Ale skąd ty się wzięłaś? Czemu pytasz z taką ciekawością, o to co powinnaś pytać ze strachem?
-Taka już jestem. Teraz twoja kolej.
-Nie chciałem tak już wyszło. Po prostu byłem na niego zły i to zrobiłem. Po prostu wiedziała zbyt dużo i ją zamordowałem. Chwila złości i po wszystkim. Czy trzeba mieć jakiś konkretny powód? Na twoim miejscu bałbym się bo jesteś następna.
-Niczego się nie boję. Szczególnie Ciebie. Miałam zlecenie, więc zgadywałam co mogłeś złego uczynić. Nie sądziłam, że jesteś aż tak zły. Jaki piętnastolatek zabija bo jest na kogoś wkurzony i nie ma wyrzutów sumienia z tego powodu?
-Jaka piętnastolatka ma takie zlecenia?
-Ja to ja, ale ty? Nie powinieneś... chyba, że jesteś... Ale to niemożliwe.
- Kim jestem? Co jest nie możliwe?
- Teraz moja kolej z pytaniami. Odpowiadasz najpierw. Czy kiedykolwiek kogoś kochałeś?
- Chyba oczywiste, że... Kocham swoich rodziców, dziewczynę. Jesteś stuknięta.
- Byłbyś w stanie z nią zerwać? Zranić ją?
- Co to za pytania? Przecież nie będziemy ze sobą wiecznie.
- Bo jeśli tak to nie kochasz. To tylko nic nie znaczące, puste słowa. A rodziców mógłbyś opuścić, kiedy by cię potrzebowali?
- Okey, przyznaję. Nie mam pojęcia czym jest miłość i w sumie nie chcę się dowiedzieć. Do czego mi to potrzebne. Zresztą czy to źle? Przecież każdy jest inny. Niektórzy są kompletnymi debilami, niektórzy nie potrafią być wierni, więc chyba to normalne, że niektórzy nie potrafią kochać.
-Nie mam pojęcia czy to źle, czy dobrze. Skąd mogę niby to wiedzieć skoro też nie jestem blisko z tym uczuciem. Żeby to ocenić musiałabym nauczyć się kochać, a to raczej jest niemożliwe. Więc jesteś jednym z nas. Wszystko na to wskazuje.