piątek, 5 września 2014

Rozdział VIII

Z rozmyśleń wyrwało ją gwałtowne zahamowanie pojazdu. Dopiero teraz zauważyła, że stoją przed pogotowiem. Pomogła Draco wyjść z samochodu, dziękując kobiecie, która ich uratowała. Po chwili podbiegli do nich sanitariusze pytając co się stało. Żadne z nich nie miało jeszcze wymyślonej historii do opowiedzenia, udawali więc zbyt zszokowanych by mogli cokolwiek powiedzieć.
Laura choć zdawała sobie sprawę z beznadziejności sytuacji, w której byli, wierzyła, że mogą się stąd wydostać. W końcu skoro komuś udało się zmienić tyle dzieci w bezduszne potwory wszystko jest możliwe. Nastolatka zastanawiała się czy sprawa zaginięcia Draco była nagłaśniana. Jeśli tak pewnie od razu zorientują się kim jest, pokażą to co się z nim stało w telewizji, a potem zabiją go ludzie z centrum. Dziewczyna zorientowała się jednak po chwili, że niekoniecznie ktokolwiek wie, że chłopak zaginął. W końcu nie ma go tylko 2 dni, a skoro nie był najgrzeczniejszy może już kiedyś uciekał...
Tak, wystarczyły zaledwie 2 dni by Laura straciła dom, najbliższe osoby i zagubiła się jeszcze bardziej w tym świecie. A teraz jeszcze straci życie, bo nawet jeśli opiekunowie ich nie śledzili, pewnie pierwsze co zrobią to odwiedzą pobliskie szpitale. Jakby na to nie patrzeć wyglądało to źle. Choć może powinna spojrzeć na to nieco z innej perspektywy .
Wystarczyły zaledwie 2 dni by uwolniła się z dziwacznego więzienia, zmieniła całkowicie swoje poglądy i znalazła chęć do bycia lepszą. A teraz ma szanse uratować nowe pokolenia przed centrum i nawet jeśli przypłaci za to życiem, zginie jako bohater. Wcale nie musi pomagać Draco, jego sytuacja może jej za to pomóc. Jeśli Draco będzie główną uwagą centrum, ona będzie miała chwilę na ucieczkę i obmyślenie planu. W końcu uratowała go już dwa razy, a nie wiedziała nawet czy on pomógłby jej gdyby tego potrzebowała. Szczerze w to wątpiła. To najwyższy czas żeby go opuścić – pomyślała. Czuła się jednak tak zmęczona, że postanowiła zostać na noc w hostelu w tym mieście. Raczej nie będą jej tu szukać, nie sądziliby po niej, że jest tak głupia by tu być.
Był tylko jeden malutki problem. Miała przy sobie jedynie ciuchy całe we krwi, prawie pusty plecak, pistolet, pół butelki wody, nadgryziony baton i brak jakichkolwiek środków. Zauważyła jednak, że samochód ,kobiety, która ich uratowała wciąż stoi w miejscu. Laura chwile zastanawiała się czemu ta jeszcze nie odjechała, po czym postanowiła na tym skorzystać. Podeszła do niej i nieśmiało zapytała czy mogłaby prosić o jeszcze jedną przysługę. Kiedy się zgodziła wytłumaczyła o co chodzi.
          - Nic mi nie jest dlatego raczej nie muszę iść do szpitala. Pomagałam tylko iść temu chłopakowi stąd ta cała krew. Z tego powodu mam też tą dziwną prośbę. Czy nie ma pani jakichś starych ubrań lub czegoś do pożyczenia? Otóż jutro przyjedzie po mnie moja mama, nie chce by się przeraziła na mój widok.
           - Och oczywiście, coś znajdę. Jeśli nie musisz zostać na przesłuchaniu możesz pojechać ze mną.
Laura wsiadła do pojazdu, który po chwili ruszył. W sumie niewiele wyobrażała sobie po nie najnowszym modelu samochodu i niezbyt ogarniętej kobiecie. Wprawdzie nie sądziła by mogła zamieszkiwać ruderę taką jak dom Amelii, ale Laura nie zgadłaby też, że zatrzymają się przed willą. Dwupiętrowy, podłużny budynek, ozdabiany różnego rodzaju freskami i rzeźbami wyrósł naprzeciw niej.
- Pani tutaj mieszka? - spytała brunetka.
- Tak, od niedawna tutaj zamieszkuje. Nie jest to jednak mój dom. – Uśmiechnęła się – jestem tu tylko zwykłą sprzątaczką.
Laura jeszcze raz przyjrzała się zbawczyni. Około dwudziestoparoletnia kobieta o smukłej sylwetce, ubrana była w błyszczącą czarną mini. Długie, blond włosy uwiązane w wysoki koński ogon sięgały jej prawie pasa. Przez mocny makijaż jej oczy wydawały się jeszcze większe niż były w rzeczywistości. Bardziej przypominałaby już panią dworu niż osobę szorującą gary. Na swoich wysokich szpilkach ruszyła w kierunku rezydencji. Przed drzwiami zatrzymała ją cicha melodyjka dochodząca z telefonu.
- Wybacz na chwilę – zwróciła się do Laury i odeszła kilka kroków.
        - Nie rozumieszsłychać było jej załamujący się głos z oddali - Ja musiałam... Nie po prostu... Nie dasz mi nawet wytłumaczyć?
         - Masz rację, lepiej nigdy więcej się nie spotykajmy – prawie krzyknęła. Powoli wzięła kilka oddechów. Zaczęła wracać do Laury. Na jej twarzy pojawił się szeroki uśmiech, choć jej oczy płakały. Szybkim krokiem przeszła przez korytarz. Otworzyła jedno z wielu drzwi.
         W środku znajdowało się łóżko, szafa i niewielki stół z dwoma krzesłami. Kobieta wyjęła walizkę spod łóżka i chwilę w niej grzebała, po czym rzuciła na łóżko parę znoszonych spodni i żółty T-shirt.
          - Lepiej weź sobie też prysznic – wskazała ręką łazienkę. 
         Przez szum wody słychać było lekki szloch. Laura miała wielką ochotę po prostu wyskoczyć przez okno i zostawić tą rozhisteryzowaną dziewczynę. Coś mówiło jej jednak, że skoro chce być normalnym człowiekiem, nie powinna zostawiać osoby, która ją uratowała w takim stanie. Chciała więc wyrazić swoje współczucia, skłamać, że jest jej bardzo przykro. Nie wiedziała jednak jak powtarzane miliony razy słowo może pocieszyć. Dlatego też po wyjściu tylko milczała.
        - Przepraszam, jesteś pewnie w szoku po tym wszystkim, a ja zamiast cię pocieszyć płaczę. - Na policzkach kobiety widać było czarne smugi tuszu, a usta lekko jej drżały.
To bardzo dziwne, że Laura właśnie teraz pierwszy raz w życiu na żywo widziała jak ktoś płacze. Zamknięta w centrum przez tyle lat nie była dopuszczana do żadnych normalnych ludzi, prócz opiekunów, ale ci zawsze mieli tą samą nieszczerą minę. Jakby im także skradziono uczucia pod karą śmierci. I teraz docierało do niej jak mało wiedziała o tym swoim „domu”. Jak wiele kryło się zagadek, na które możliwe, że nigdy nie znajdzie odpowiedzi. Bo czemu prawdziwy świat mieli widzieć tylko na zniekształconych obrazkach, aż nie przyznano im misji? Czy zdarzały się roczniki, które także były wybijane, czy to jej jest pierwszym? Miała tak mały dostęp do informacji i codziennie przepełniony grafik, by nie zaprzątać sobie głowy pytaniami. Nawet nie wiedziała zbytnio co chcą osiągnąć przez wydawanie tyle kasy na eksperymenty. Teraz teoria, że po prostu tworzą morderców, na których będą zarabiać, wydawała się lekko naiwna. Pod tym wszystkim musiało kryć się coś jeszcze. Choć z drugiej strony może naprawdę mają za dużo kasy, którą przeznaczają na dziwaczne hobby, jakim jest zmienianie ludzi, na bezduszne potwory. I może...
- Na pewno wszystko w porządku? - Blondynka wyrwała ją z zamyśleń.
- Tak... Chociaż sama nie wiem. Wszystko stało się tak nagle, ja... Ja nie wiem jak ci ludzi mogą tak bezwstydnie zabijać. To okropne – mówiła Laura, próbując wydobyć z siebie jakąkolwiek łzę. Nie umiała jednak płakać, ani na zamówienie, ani naprawdę, tak więc smutna, zbolała mina musiała wystarczyć.
- Och, bardzo mi przykro. To musiało być straszne przeżycie.
- A jeśli mogę spytać, czemu pani płakała? To pewnie z mojej winy...
- Nie, ależ skąd! Zresztą to nieistotne. Są ważniejsze sprawy. Hmm, nawet się nie przedstawiłam. Jestem Alicja. - Podała rękę Laurze.
- Nina. – Dziewczyna odwzajemniła gest. - Można powiedzieć, że uratowałaś mi życie, a ja nawet nie podziękowałam. Nawet nie wiesz jak bardzo jestem Ci wdzięczna, za wszystko.
- Och nie ma sprawy, po prostu przejeżdżałam i jak mogłabym was ominąć? - uśmiechnęła się po czym dodała - Jeśli nie chcesz nie musisz odpowiadać, ale jestem bardzo ciekawa, co tam właściwie się stało?
- Zepsuł mi się autobus, którym jechałam do domu, więc nie mając wyjścia musiałam przenocować w najbliższym hostelu. Szczerze mówiąc trochę się tym przejęłam, bo pierwszy raz podróżowałam sama. Po tym jak ugościłam się w pokoju chciałam spytać się o coś recepcjonisty, ale kiedy do niego zeszłam... Z początku myślałam, że go nie ma, potem ujrzałam go... całego we krwi – Laura spuściła głowę na dół – To wszystko potoczyło się tak szybko, ja sama nie wiem jak.
- Tak mi przykro. Nie musisz dalej opowiadać – dodała szybko Alicja – powinnaś się przespać, zobaczysz jutro będzie lepiej. Pewnie będziesz musiała złożyć zeznanie, ale po tym ten koszmar w końcu się skończy. Potrzebujesz tylko czasu na to wszystko... czasu i odpoczynku.
         - Właśnie chciałam spytać, może wiesz gdzie są tutaj jakieś hotele?
         - Nie ma mowy byś znowu chodziła sama. Połóż się tutaj – wskazała na łóżko – ja znajdę jakiś materac i zajmę podłogę. I nawet nie próbuj się kłócić.
         - Nie mam pojęcia jak ci się za to wszystko odwdzięczę – Laura spojrzała zbawczyni w oczy. Kryły coś czego nie umiała odczytać. Nagle przeszło jej przez myśl milion spisków. Jej gniewny duch przejął jej myśli doszukując się w tym wszystkim haczyka. Bo po co ta cała Alicja miałaby tyle poświęcać. Co z tego ma? Straciła jedynie czas, chłopaka i w dodatku odstąpiła jej łóżko. Co tę blondynkę obchodzi samopoczucie jakiegoś obcego człowieka, kiedy sama płacze. Co z nią jest nie tak?
          - Czemu to robisz? - spytała Laura.
          - Co robię? - odparła lekko zaskoczona dziewczyna.
         - Troszczysz się o mnie, choć przed chwilą zerwałaś prze ze mnie z chłopakiem. Zatrzymałaś się przed nami, choć pewnie ci się spieszyło. Co z tego masz?
          - Co z tego mam? - Zaśmiała się -  Nie gadaj bzdur. A co gdybym to ja stała tam zakrwawiona i nikt by się nie zatrzymał, bo gdzieś wszystkim by się spieszyło? Nie bądź śmieszna. Tak powinien działać ten świat. Daję ci coś, ale nie oczekuje, że dostanę zwrot od ciebie. Kiedyś to może ja będę w potrzebie i może wtedy ktoś inny przystanie by mi pomóc. To takie ciągle powtarzające się koło, w końcu nie wiadomo co nas spotka. Tak więc nie odwdzięczaj mi się. Podaruj ten dar komuś innemu, kogo spotkasz na swej drodze i będzie potrzebował pomocy.
Laura uśmiechnęła się tylko, pogrążając się w swoich myślach. Gdyby wszyscy ludzie mieli taki sposób myślenia ziemia byłaby cudownym miejscem. Każdy potrzebujący dostałby pomoc, bo „powtarzające się koło” wędrowało by wciąż po świecie. Ale przecież nie każdy dotrzymuje obietnic i tyle osób nie oddaje swojego podarunku ze zwykłej chciwości. Chciwości łapania chwil, które tracą przez ten cały pośpiech.
Laura chociaż nie czuła się senna położyła się na łóżku. Zastanawiała się jak to jest zrobić coś bezinteresownego. Jej powieki robiły się coraz cięższe. Jak to jest dać komuś tak wiele, nie oczekując nic w zamian... W końcu jej myśli zaczęły się mieszać, prowadząc do sennego świata.
Czuła jak spadała w głąb jakiejś ciemności. Nie krzyczała lecz napawała się chwilą. Było to niczym latanie, z tą różnicą, że to nie ona decydowała dokąd poniesie ją wiatr. W końcu uderzyła o błyszczącą podłogę, a światło znikąd rozświetliło mrok. Stała teraz w jakimś dziwnym pomieszczeniu. Jakby rozciągająca się w nieskończoność pustynia pokryta kaflą szkła. Przed nią stał jedyny przedmiot jakim było lustro. Dziewczyna spoglądając w nie, próbowała zapobiec temu, co działo się z jej odbiciem.
Spojrzała na swoje dłonie spostrzegając, że lustro wcale nie płata jej figli. Ciemnowłosa postać stawała się coraz bardziej bledsza, tak, że można było przez nią przejrzeć na wylot. Obok niej nagle pojawiła się farba, więc wzięła do ręki pędzel i zaczęła malować nim swoje ciało. Kremowa ciesz spływała jednak po jej rękach. Po chwili widać było tylko lekki kształt nastolatki mimo że ta coraz szybciej nakładała na siebie farbę. Jej ubrania stawały się jednak coraz bardziej widoczne. Nabierały jaskrawych kolorów i nie brudziły się farbą. Dziewczyna spojrzała w lustro i zobaczyła, że teraz jest tylko unoszącymi się ubraniami. Nie czuła paniki. Zaczęła malować po lustrze. Na odbiciu pojawiła się postać. Teraz kiedy spojrzała na szkło widziała siebie. Była widoczna, choć tak jakby jej nie było. Zastanawiała się czy skoro jest tylko obrazem wciąż istnieje. Czy kiedykolwiek istniała?