Żeby nie było, że nie dodaje nic przez nie wiadomo ile czasu wklejam ten dziwaczny rozdział xD
A nowe rozdziały pojawiają się tak rzadko, ponieważ jestem zasypywana sprawdzianami, kartkówkami i wszelakiego rodzaju zajęciami ;-;
__________________________________________________
Usiadła, czekając aż sceneria znów się zmieni. W
końcu może pojawi się coś innego zamiast farb. Po kilku chwilach,
kiedy nic się nie zadziałało wstała i podeszła do lustra. Czyżby
było to jedno z tych luster, które przenoszą do innego wymiaru?
Dziewczyna z ciekawością je dotknęła, ale ono zamiast przenieść
ją w inny świat, rozbiło się na tysiąc kawałków.
Skoro lustro nie było żadnym przejściem, gdzie
indziej musiało być stąd wyjście. Rozejrzała się po pustkowiu.
Spojrzała w górę. Gdyby tylko umiała naprawdę latać,
wydostałaby się bez problemu. Usiadła rozglądając się bez
przekonania. Przed sobą na horyzoncie zauważyła rozmazane kropki.
Laura zamrugała kilka razy sądząc, że to przewidzenie, ale plamki
nie zniknęły. Wręcz przeciwnie, stały się większe i nabrały z
lekka kształtu. Chwile potem dziewczyna zauważyła, że ze
wszystkich stron otacza ją armia rozmazanych kropek. Do Laury
zaczęło powoli docierać pośrodku czego się znajduje.
Po pewnym czasie plamki zmieniły się w ludzi. Miliony
otaczających ją ciał z poszarpanymi ubraniami i rozczochranymi
włosami. Jakby wycinek z jakiegoś horroru. I co zrobić? Może po
prostu nic, w końcu i tak była prawie niewidzialna. Pomysł ten nie
okazał się jednak zbytnio błyskotliwy, zważywszy na to, że mimo
iż można było przez nią przejrzeć na wylot wciąż była ciałem
stałym. W najlepszym wypadku groziło jej stratowanie.
Więc co robić? Może jakoś wtopić się w tłum. W
końcu niewiele się różniła. Tak bardzo starała upodobnić się
do normalnego człowieka, więc czemu teraz nie upodobniać się do
zombie. W końcu podobna monotonia. Tylko po co iść tak bez celu?
Potwory były już na tyle blisko, że nie zostało jej
zbyt wiele czasu na zastanowienie.
- Pieprzyć to wszystko! - krzyknęła – was wszystkich
i ten cały świat!
Być człowiekiem, być zombie, być zła, być dobra.
Po co to wszystko? Czy miała jakieś wyjście będąc otoczona przez
te potwory? Bycie zombie czy udawanie go, niewiele się od siebie
różniło. Po co miała, więc się o cokolwiek starać? Chmara
szwendaczy oddzielała ją o zaledwie kilkanaście metrów. I parząc
na nie Laura zastanawiała się czemu wciąż rozmyślała nad tym
kim jest i jaka być powinna, kiedy praktycznie od początku o tym
wiedziała. Na pewno nie pragnęła popaść w tą beznadziejną
monotonie.
Była przecież niczym wiatr. Raz ciepłym powiewem, a
raz mroźną wichurą. Po co miała cokolwiek wybierać, skoro mogła
wybrać wszystko. Raz mogła być szaloną psychopatką, a raz
grzeczną dziewczynką chcącą po prostu zwiedzać świat. Mogła
być wszystkim czym zapragnęła, a skoro miała tą możliwość,
czemu miałaby ograniczać się tylko do dobra, czy tylko do zła.
Tylko skoro mogła mieć wszystko i być wszystkim,
czemu nie mogła być szczęśliwa?
Lecz patrząc na te rozkładające się ciała, coś
wyrwało ją z rozmyśleń i Laura uświadomiła sobie, że mimo
wszystko nie może umrzeć. Złożyła sobie obietnice i choć tą
jedną za wszelką cenę chciała dotrzymać.
Postanowiła, że zwycięży centrum i tylko to teraz
powinno było się liczyć. A skoro to chciała uczynić, musiała
nie umierać i nie tracić czasu na włóczenie się, aż będzie za
późno. Więc jeśli wierzyła, że uda jej się to zrobić, czym
było latanie w porównaniu z ratowaniem świata? Och, jak łatwe się
wydawało. Ale zanim Laura nauczyła się fruwać (bądź została
zjedzona prze zombie) wszystko wokół się rozmazało.
Otworzyła oczy i przed sobą zobaczyła bladą postać.
Draco wpatrywał się w nią przez chwilę, po czym chwycił ją za
rękę, powtarzając, że muszą się pospieszyć. Laura chciała
spytać go o milion rzeczy, ale nie dał jej nic powiedzieć.
- Musimy zachowywać się bardzo cicho – szepnął do
niej, popychając ją i udając się w kierunku okna. Wtedy zaspana dziewczyna spojrzała w kierunku drzwi.Po ich lewej stronie leżał materac, którego kiedy się kładła nie było, a na nim spała Alicja. Kiedy Laura przyjrzała się bliżej zobaczyła, że kobieta ma poplamioną koszulę.
Dziewczyna spojrzała pytająco na Draco, ale on tylko przytaknął.
No cóż, na tyle zdała się jej ta cała pomoc im, wiara, że ludzie w głębi serca są dobrzy - westchnęła Laura.
Wydawało
jej się, że naprawdę polubiła Alicję, ale jej śmierć z początku
nie wywarła na niej większego wrażenia niż śmierć jakiejkolwiek
innej osoby. Przecież w końcu kim była ta jedna dziewczyna w
stosunku do całego świata, szczególnie, że i tak by jej więcej
nie spotkała, by ją opłakiwać.
Draco
pospieszał Laurę, ale ona wciąż stała wpatrując się w tą
bledniejącą twarz pogrążoną w wiecznym śnie. I zastanawiała
się czym był cały wszechświat w stosunku do tej jednej
dziewczyny, która wierzyła, że jednym dobrym czynem może odmienić
cały świat. I kto wie, ile jeszcze innych osób nie uratowałaby
przez zwykły przypadek. Naglę Laurę ogarnęła wielka nienawiść,
lecz nie do Draco tylko do centrum. To przecież oni go takim uczynili,
gdyby nie oni ta dziewczyna wciąż by żyła.
Chłopak
wyszedł już i czekał na nią. Laura poszła w ślad za nim.
- Zniszczymy
centrum, nic po nim nie zostanie – powiedziała Laura.
- Oczywiście,
musimy znaleźć tylko sposób, by to zrobić – uśmiechnął się.
- Nie
rozumiesz, dosłownie je zniszczymy. Centrum spłonie pożerając ze
sobą swoich stwórców. Musimy tylko zrobić wybuch, na tyle silny by nic po centrum nie pozostało.
Draco
nie odpowiedział, tylko zaczął się śmiać. Aż jego śmiech
powoli zmieniał się w niewyraźne słowa, których dziewczyna nie
mogła zrozumieć. Wstawaj? To nie miało sensu...
Laura
powoli otworzyła oczy. Ten sen wydawał się być tak realny, że aż
podskoczyła widząc twarz Alicjii. Ta uśmiechnęła się do niej.
Laura poczuła dziwne odczucie, którego wcześniej nigdy nie
spotkała. Zniknęło jednak zbyt szybko by mogła je zrozumieć.
- Coś się
stało? - spytała Laura.
- Och nic.
Tylko twoja mama przyjechała po ciebie nieco wcześniej.
Do
Laury powoli docierały słowa Alicji, ale w ogóle nie miały sensu.
Czyżby wciąż śniła? Uszczypnęła się kilka razy, poczuła
jednak za każdym razem lekkie szczypnięcie. Zastanawiając się o
co w tym wszystkim chodzi usiadła. W progu zauważyła kobietę,
która kierowała się w jej stronę.
-
Och kochanie, tak się cieszę, że nic Ci nie jest - powiedziała spokojnym i ciepłym głosem.
Laura objęła zupełnie obcą osobę. Kobieta pachniała słodkim zapachem róż zmieszanym z czymś jeszcze od czego Laurze zakręciło się w głowie. Twarz miała podłużną, zakrytą zbyt dużo warstwą pudru. Jej niebieskie oczy wydawały się zimne, choć usta pokryte czerwoną szminką układały się w uśmiech. Dziewczyna nie miała pojęcia kim była ta kobieta. Wiedziała jedynie, że musi pochodzić z centrum. Wydawało jej się, że nigdy wcześniej jej nie spotkała, dlatego też sądziła, że kobieta musiała być z jakiegoś innego wydziału, jej samej nieznanego.
- Bardzo dziękuję za opiekę nad moją córką - zwróciła się do Alicji.
- Nie ma za co - Odparła dziewczyna uśmiechając się.
- Więc jedziemy, kochanie? - powiedziała do Laury, przesadnie akcentując słowo"kochanie". Kiedy wstała nastolatka zauważyła, że kobieta mimo niezbyt ładnych rys twarzy była bardzo atrakcyjna. Czarne rurki podkreślały jej długie i szczupłe nogi. Jej cała sylwetka była wprost idealna.Gdyby nie jej wiek mogłaby pomyśleć, że jest jedną z eksperymentów. Wyglądała na około czterdzieści lat i to ją wykluczało.
- Tak. Mogłabym przedtem skorzystać z toalety?
- Jasne, zaprowadzę Cię do niej - powiedziała Alicja.
Już miały wyjść, kiedy zatrzymała je Kobieta, podająca się za matkę Laury.
- A nie mogłabyś jeszcze chwilę wytrzymać? Bardzo mi się spieszy, a i tak za chwilę będziemy w hotelu. - Chwyciła dziewczynę za rękę. - No chodź, po drodze Ci wszystko opowiem. Nawet nie wiesz jak się cieszę, że nic Ci się nie stało.
Dziewczyna niechętnie ruszyła. Przecież i tak nie miała wyjścia. Miałaby niby uciec z łazienki, przez okno, którego zapewne nie było, by zostać przez kogoś przechwycona?
- Tak. Mogłabym przedtem skorzystać z toalety?
- Jasne, zaprowadzę Cię do niej - powiedziała Alicja.
Już miały wyjść, kiedy zatrzymała je Kobieta, podająca się za matkę Laury.
- A nie mogłabyś jeszcze chwilę wytrzymać? Bardzo mi się spieszy, a i tak za chwilę będziemy w hotelu. - Chwyciła dziewczynę za rękę. - No chodź, po drodze Ci wszystko opowiem. Nawet nie wiesz jak się cieszę, że nic Ci się nie stało.
Dziewczyna niechętnie ruszyła. Przecież i tak nie miała wyjścia. Miałaby niby uciec z łazienki, przez okno, którego zapewne nie było, by zostać przez kogoś przechwycona?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz