sobota, 26 kwietnia 2014

Rozdział III

Z dedykiem dla KaUro i lubiemaslo, ponieważ twoje komentarze są bardzo motywujące xD
__________________________________________________________________________
-Kim jestem?
-Osobą, która powinna należeć do pewnej grupy, tylko nie mam pojęcia czemu do niej nie należy.
-Do jakiej grupy? O czym ty do mnie mówisz?
-Okej, ostatnie pytanie. Jesteś adoptowany?
-Tak... Po co ci to zresztą wiedzieć?
-Bo jakbyś zaprzeczył mogłabym mieć chociaż zarys powodu dlaczego nie jesteś z nami w grupie. Musi być jakaś przyczyna, coś z tobą jest zapewne nie tak. Tylko co, skoro musieli zadecydować o tym kiedy się urodziłeś? Skąd wiedzieli, że się nie nadasz?
-Czekaj, czekaj. Teraz ja pytam. Jakiej grupy?!
-Należy do niej kilkaset osób. W sumie wszyscy to jeszcze dzieci. Najstarsze osoby nie mają więcej nić 18 lat. Pomijając oczywiście wielu naukowców i tzw. opiekunów. W sumie wiem nawet jak ta grupa powstała, choć nie powinnam.
W centrum odbywały się kiedyś eksperymenty, na żywych, nienarodzonych dzieciakach. Chcieli je uratować bo każde z nich miało jakąś chorobę, ale nic nie poszło zgodnie z planem. Kiedy wydawało się, że eksperymenty nie wyszły i z dziećmi praktycznie nic się nie zmieniło, urodziło się jedno, które wydawało się wręcz idealne. Miało lekkie objawy choroby, które niedługo potem ustały. Jednak po kilku latach okazało się, że dziecko nic nie odczuwa. Nie potrafi kochać, płakać, żałować. Niedługo potem je zabito żeby sprawa nie wyszła na jaw. Oczywiście wszystko było robione nielegalnie i wszystko było świetnie ukryte. Centrum badań znajdowało się pod ziemią.
Krąży plotka, że zbudował je bardzo bogaty naukowiec. Jego żona miała za kilka miesięcy umrzeć, była w ciąży, a z dzieckiem też nie było za dobrze. Za wszelką cenę chciał je uratować. Mając tyle kasy wymyślał najróżniejsze sposoby i w końcu wpadł na pomysł, że sam zrobi i wymyśli lekarstwo na to by oboje mogli żyć. Trwało to kilka miesięcy. Wynajął wielu pracowników, którzy dostawali dużo pieniędzy za to by nikt nie dowiedział się o owym sekrecie. Naukowiec był prawdziwym szaleńcem. Nie bał się zabić przy próbach innych ludzi w tragicznych wypadkach. Przecież eksperyment nie zawsze udaje się od razu. Kiedy jego żona umarła, a wraz z nią dziecko, naukowiec strzelił sobie kulką w głowę. Robotnicy nie wiedzieli co mają zrobić z centrum. Przez kilka lat stało puste, aż w końcu jeden z nich, równie szalony jak założyciel, postanowił wznowić działalność, tym razem jako coś typu rozrywka. Nikt poza kilkoma osobami nie wiedział o istnieniu wciąż działającego centrum badań.
Nadal to wszystko jest w tajemnicy bo gdyby ktoś niewłaściwy się o tym dowiedział cała idea projektu zostałby zrujnowana. Pomijając zresztą fakt, że każdy kto brał w tym udział trafiłby na długo za kratki. Teraz nie chcą jednak ratować dzieci, a wstrzykują im coś co odbiera im uczucia i nie wiem jak jeszcze sprawiają, że mają minimalną ilość wad. To wszystko oczywiście przez ten wypadek, kiedy to dziecko zamiast jedynie wyzdrowieć „straciło serce”, nie miało żadnych odczuć. Naukowcy nie wiedzieli jak wymyślić coś nowego, więc zaczęli szlifować po prostu to co już mieli. Zajęło im to lata i nadal tworzą poprawki, ale w miarę dla nich jest idealnie. Dzieci, przyzwyczajone do pracowników i oswojone z miejscem w przyszłości mają służyć i robić wszystko bez zastanowienia. Ja nie rozumiem jak mogą uważać za super pomysł by 5-latek zabijał, bo nikt o to go nie podejrzy. Oczywiście ta metoda jest prawie niestosowana, ale jednak. Przecież dużo lepiej zrobiłby to ktoś starszy. Po co marnować tyle zachodu.
-To.. To jest naprawdę? I to wszystko funkcjonuje tylko dlatego, że ktoś psychiczny miał głupie hobby? Ale skąd biorą te dzieci? Chyba ich nie tworzą...
-Jeśli ktoś jest biedny i nie stać go na aborcję, namawiają go do prawie darmowej, za marne grosze. Ludzie się zgadzają bo pracownicy mówią, że to bardzo znana klinika, a owa osoba po prostu jest jako któraś tam z kolei i z tej okazji ma tak tanio. Oczywiście kiedy już dojeżdżają na miejsce składają nową propozycję. Kobieta będzie żyć jak królowa, w luksusach i wielkim szczęściu przez czas ciąży, której nie usunie. Noworodka przekaże im, a w zamian dostanie 40 tysięcy złotych. Prawie nie zdarzają się przypadki by ktoś odmówił, a jeśli już zabijają taką osobę. Podobnie dzieje się kiedy kobieta już urodzi. Boją się, że przez przypadek mogłaby coś wygadać, dlatego lepszym sposobem dla nich jest zabicie jej niż utrzymywanie i płacenie kasy. Oczywiście o tym wszystkim nie powinnam nic wiedzieć. Koleżanka mi to wszystko sama powiedziała, a ja znalazłam nawet kilka dowodów, że dzieje się tak naprawdę.
-Szczerze nie wierzę w to. Jeśli byłoby to tak tajne czemu mi o tym mówisz? Jestem obcą ci osobą i w dodatku masz mnie zabić.
-Pytałeś więc odpowiedziałam. Zresztą jestem ciekawa czemu ty do niej nie należysz.
-Może przez niepełnosprawność. – Odpowiedział i pokazał jej od kolana w dół protezę.
-Ale przecież chodzisz normalnie. Nie zauważyłam nawet, że jest coś nie tak –Pomyślała Laura. Bez zastanowienia stwierdziła, że proteza jest bez znaczenia, ale ponieważ żaden inny powód nie przychodził jej do głowy zaczęła rozważać, że jednak jest taka możliwość. Oddali go bo nie był tak idealny. Może pomyśleli nawet, że skoro nie udało się by było z nim wszystko w porządku, będzie również czuć. Ale to nie w ich stylu. Wtedy by go po prostu zabili. Po co oddawać. Choć może właściwie jeden z pracowników okazał trochę serca i nie był w stanie zabić bezbronnego dziecka. Może nie wszyscy ludzie, którzy tam pracują są potworami. Poprawka, którzy tam pracowali.
-Jak wrócę na pewno o ciebie popytam i się o wszystkim dowiem. Pewnie uważają, że skoro kogoś zabiłeś i jesteś obojętny na uczucia możesz być groźny, dlatego lepiej żebyś zniknął, a ja przy okazji potrenuję. Ale oni są idiotami, jeśli naprawdę chodziło tylko o to, że jesteś nie do końca sprawny fizycznie. Przecież byłbyś idealnym członkiem grupy. Z żądza krwi, nie bojący się wyzwań – Dodała Laura. W sumie wątpiła by ktoś z pracowników udzielił jej odpowiedzi. Skoro Draco nie należał do centrum, ale go nie zabili musiała wiązać się z tym jakaś dziwna, możliwe, że dla nich wstydliwa sprawa. Zresztą skoro nic wcześniej jej nie powiedzieli teraz też nie będą chętni do rozmowy.
-Kiedy już się o tym dowiesz poinformujesz mnie?
-Ale ty jesteś głupi, jeśli serio sądzisz, że pozwolę Ci odejść zanim ten o to nóż nie będzie wbity w twoje serce. A wtedy nie będziesz miał jak się stąd ruszyć. Przed chwilą przecież oboje chcieliśmy się zabić.
-W sumie to jesteś spoko i wcale nie chcę cię zabijać, ale jeśli ty wolisz być martwa. Skąd pewność, że nie wylądujesz pierwsza w grobie, a wtedy twoje i twojej grupy brudne sekrety wyjdą na jaw. Zadbam o to.
-Nie martw się dopilnuję byś nikomu nie pisnął słowa. I naprawdę pomyśl gdybym była już martwa co mogłyby mnie obchodzić to, że wszystko wyszłoby na jaw. Nic by mnie nie obchodziło! A teraz wyjaśnijmy sobie jedno. Zanim twoje zwłoki wylądują w płomieniach, grobie czy co tam byś wolał uświadom sobie, że nie jestem aż tak niemądra.
-A ty zrozum, że nie jestem aż taki bezbronny. Zabiłem więcej osób niż się domyślasz, często dużo starszych i silniejszych. Zero świadków, zero domysłów, że mógłbym w tym uczestniczyć. Czemu niby ty masz wygrać w tej bitwie? Przecież to twoja pierwsza misja, nie masz żadnego doświadczenia. – Odezwał się Draco coraz szybciej mrugając.
- Zazwyczaj dopiero kiedy dojdziesz do pewnego wieku wysyłają Cię na misję. Takie zasady. Nie oznacza to jednak, że nie mam doświadczenia. Jestem świetnie wyszkolona. Zresztą dla opiekunów jestem kimś wyjątkowym, a to oznacza, że jestem dobra. Wyróżniam się, bo czasem znam odpowiedź zanim ją usłyszę. Widać to po minie, reakcji, gestach. A kiedy ktoś umie powstrzymać emocje widać to w oczach. Opanowałam to do perfekcji, tak samo jak opanowałam to, że nikt nie potrafi mnie rozszyfrować. Czasem bawię się z pracownikami okłamując wszystkich, a oni mi tak łatwo wierzą. Jeszcze lepsze jest to kiedy mówię prawdę, a oni od razu twierdzą, że kłamię. Ale nikt się nie gniewa na mnie kiedy prawda wychodzi na jaw. Wręcz przeciwnie, uważają mnie za ich najlepszy wynalazek. Tylko jak można nazwać człowieka wynalazkiem? Przecież to samo co zrobili ze mną, zrobili też z innymi dziećmi. Każdy różni się czymś, ale nie z powodu rocznika eksperymentu, ale dlatego, że każdy ma lekko inny charakter i jedynie to jest w nas najlepsze, bo jest prawdziwe. Oni pewnie na razie nie chcę mnie stracić. Ale bardziej niż tego, że umrę boją się, że postawię się przeciwko nim. Jestem przecież tylko niewinną piętnastolatka, jeśli ucieknę nikt nie uwierzy, że ktoś taki jak ja mógłby skrzywdzić kogokolwiek. Ty przecież też nie wyglądasz na kogoś kto byłby w stanie bez wahania zabić. Dlatego się Ciebie boją. Wiedzą, że możesz im wiele zaszkodzić, że raczej nie staniesz po ich stronie, a nawet jeśli to w każdej chwili jest możliwość, że się odwrócisz. Gdybyś był w grupie byłabym zapewne twoja sojuszniczką. Szkoda, że muszę być twoją zabójczynią.
Draco spojrzał na sok w szklance, którą trzymał. Pragnął położyć się na łóżku i po prostu zasnąć. Laura była tak pewna powodzenia swojej misji, a on powoli zdawał sobie sprawę co prócz soku znajduje się w szklance.
      - Czyżbyś była tak beznadziejna, że postanowiłaś mnie otruć? Od razu stwierdziłaś, że nie dasz sobie rady? Z jednej strony mądra decyzja bo najprawdopodobniej byś umarła, ale gdzie twój honor? Może zabawimy się jeszcze przed moim pogrzebem. Wcale nie uważam, że skoro jesteś dziewczyną musisz być słabsza, ale ty najwidoczniej chcesz mnie do tego przekonać. Skoro nawet nie próbujesz walczyć. – Chciał się zemścić. Pragnął ukarać ją za to, że tak prosto się go pozbywa. Za to, że zostanie zabity przez głupią nastolatkę. Po chwili jednak uczucie zemsty zajęła pustka. Ciągła pustka, która towarzyszyła mu od dnia narodzin, i która najwidoczniej pozostanie z nim do śmierci.
Był na tyle głupi by wypić te picie z trucizną, ale przecież skąd miał wiedzieć co się tam znajduje? A może był to po prostu środek nasenny? Tak czy siak, kiedy zaśnie już się nie obudzi bo ona dopilnuje by ten nóż wystawał z jego serca. Domyśla się tego bo już teraz ma gwiazdki przed oczami i walczy by nie usnąć. Nie wie czemu chce jeszcze zaczekać, czemu woli żyć kilka sekund dłużej jakby to stanowiło wielką różnicę... Zaczyna myśleć o rzeczach dla niego zazwyczaj tak absurdalnych. Nie wie czy lepiej, że umrze, czy lepiej byłoby gdyby żył. Teraz zdaje sobie sprawę, że dla większości lepiej, że umrze. Już nigdy nikogo nie skrzywdzi, a krzywdził przecież tak wielu. Nigdy nie poczuje jedynego uczucia jakie było mu znane. Ciągłej nienawiści, złości przychodzącej od czasu do czasu i przeszywającej jego ciało... Lepiej dla niego, że umrze. Zdaje sobie sprawę, że ona musi go zabić, nie dla misji, ale też i dla dla niego samego i innych. Lepiej leżeć między zgniłymi i wygryzionymi przez korniki drewnianymi deskami, wśród smrodu własnego gnijącego ciała niż żyć na tej ziemi nie mogąc mieć tego co ponoć jest najważniejsze. Gdyby był jeszcze przez chwilę przytomny zapewne za chwile zmienił by zdanie, poczułby gniew i chęć mordu za to o czym pomyślał. Jego oczy jednak zamknęły się, wydawać by się mogło, że na zawsze. Usłyszał tylko jej śmiech, tak jakby to wszystko było tylko jedną wielką zabawą. I może rzeczywiście było, a jego życie było tylko jedną śmieszną grą, którą właśnie przegrywa. Nie ma już szans by się podnieść, ale gorsze jest to, że nawet gdyby miał, sam nie wie czy by z niej skorzystał.

czwartek, 24 kwietnia 2014

Rozdział II

Kiedy Laura wróciła do domu słońce już dawno znikło za horyzontem. Wyjrzała przez okno na oświetlone budynki. Nie było tu tak źle jak sobie wyobrażała.
Na stole leżała stylizacja jaką miała jutro założyć. Różowe krótkie spodenki i dopasowana do tego bluzka. Po co te całe starania z ich strony? Czyżby chcieli dodać jej otuchy? - zastanawiała się.
Ledwo co zamknęła oczy, a już zasnęła. Kiedy znów je otworzyła słońce świeciło na niebie. Zegarek wskazywał na za dziesięć siódmą. Brunetka wyszykowała się i ruszyła w stronę szkoły. Miała sporo czasu, więc postanowiła iść okrężną drogą. Przechodziła obok domków, przy jednym z nich się zatrzymała.
-Tak to zapewne jego dom – pomyślała patrząc na jasnopomarańczowy budynek z numerem czterdzieści. Szła powoli, rozglądając się po niezbyt dobrze znanej okolicy.
- Zaczekaj! – Krzyknął ktoś za nią. Idealnie – pomyślała.
- Ty jesteś tą nową? Natalia, tak? – zapytał blady chłopiec z prawie białymi włosami.
- Nikola – uśmiechnęła się – A ty masz na imię?
-Draco – odpowiedział.
Szli rozmawiając i śmiejąc się. Może zrobię to szybciej niż mógłby się ktokolwiek spodziewać – pomyślała. Jednak poznając go coraz bardziej nie chciała tego robić, chociaż wiedziała, że musi. Da mu 2 tygodnie, w końcu może się nim zabawić zanim wróci do „domu”. Do swoich „przyjaciół”, z którymi nie potrafiła znaleźć wspólnego języka.
Pierwsza lekcja była dość nuda. Ponieważ nie było Amelii musiała siedzieć sama. Na następnej lekcji pani oznajmiła, że każdy musi dobrać się w pary i zrobić projekt, od którego będzie bardzo zależeć ocena z WOS. Laura szybko podeszła do Draco prosząc go by był z nią w grupie. Chwilę potem podeszła do niego inna dziewczyna robiąc mu wyrzuty i przesyłają Nikoli nienawistne spojrzenie.
-Och, przepraszam. To twój chłopka? – Spytała Laura, a w jej głosie nie brzmiało, ani trochę sarkazmu. –Tylko go dość trochę znam. Jak chcesz z nim być to okej...
-Nie, nie ma sprawy. Nie jestem wcale zła, więc nie masz za co przepraszać – Uśmiechnęła się.
- Och, czyżby? - pomyślała. O ile łatwiej żyłoby się gdyby ludzie byli szczerzy.
Kolejne lekcje były jeszcze nudniejsze niż poprzednie i cały zapał robienie jak najdłużej owego zadania minął tak szybko jak się pojawił. Szczególnie, że Draco wydawał się tylko być tak miły i świetny. Wcale nie miała już zamiaru poznawać go bliżej, bo przecież takich jak on mogła mieć tysiące. Potrafiła zmienić najważniejsze zdanie w kilka sekund nie zastanawiając się nad konsekwencjami. Zrobi to jutro. Wróci do swojego normalnego życia, które jednak wolała dużo bardziej od tego i udowodni, że jest jeszcze lepsza niż sądzili.
Tak jutro się wszystko uda, wszystko będzie wyglądać na wypadek, a najlepsze w tym wszystkim będzie, że nikt tutaj nie poznał ją na tyle by mógł ją na długo zapamiętać. Zniknie tak jak zawsze. Pozostawiając za sobą tylko cień nienawiści. Krew i kilka łez... ale co mogło ją to obchodzić? Przecież była prawie idealna, nie potrzebowała nikogo.
Szybkim krokiem poszła w stronę wysokich budynków. Za nimi znajdowały się domy, w jednym z nich siedziała teraz pewnie Amelia. Tylko gdzie dokładnie. Podeszła do pierwszego, wydawał się dość zadbany. Na podwórku w rzędach rosły różne odmiany kolorowych roślin, których nazw nie potrafiła wymienić. Zadzwoniła dzwonkiem.
-Dzień Dobry, jest Amelia? – Spytała pana wychodzącego z domu.
-Nie, tutaj nikt nie mieszka o takim imieniu... – Odparł niskim głosem.
-Przepraszam, najwidoczniej pomyliłam domy.
-Ale dwa domy dalej mieszka taka dziewczyna, jeśli o nią ci chodzi...
-Dziękuję, to na pewno ona – odparła i ruszyła do wskazanego domu.
Z początku pomyślała, że to kolejna pomyłka. Dom, jeśli można tak to nazwać, miał brudne plastikowe okna, jedna z szyb była wybita. Od ścian odpadał tynk. Przyzwyczajenie do mieszkania w luksusie spowodowało, że dla Laury było lekkim szokiem mieszkanie w takich ruinach. Nie zastawiała się jednak długo nad tym. 
  Zapukała w drewniane drzwi. Zza nich wyszła blondynka w pogniecionej bluzce i podartych dżinsach. Na twarzy Amelii pojawił się rumieniec i szybko zamknęła drzwi jakby chciała za nimi wszystko ukryć.
-Cześć! – Przywitała się Laura. Możesz teraz wyjść na dwór?
-Hej – odpowiedziała nieśmiało blondynka.
- chyba tak. Tylko się przebiorę – odparła po chwili zastanowienia.
-Nie musisz. Jak chcesz możemy iść do mnie –Nikoli nie chciało się czekać na koleżankę. Przecież dla niej było to bez różnicy w czym chodziła. Mimo wszystko lubiła spędzać z nią czas i była jej przecież potrzebna. Jeszcze będzie miała czas stroić się ze swoimi bogatymi „przyjaciółkami”, za czym nie przepadała.
Lekko zmieszana Amelia ruszyła za znajomą. Kiedy doszły była lekko zdziwiona miejscem zamieszkania Laury.
-Mieszkasz w pięciu-gwiazdkowym hotelu? – Spytała.
-Tylko przez kilka dni, zanim rozpakują wszystko w moim nowym domu – skłamała.
Właściwie może nawet za jeden dzień wyprowadzi się stąd do swojego wielkiego „domu”, w którym mieszkała z setką innych nastolatków. Śmiało można byłoby nazwać to sierocińcem gdyby nie to, że znajdowały się tam tylko niezwykłe osoby i nikogo nie można było stamtąd adoptować. I właściwie, w którym sierocińcu znajduje się basen, ogromna siłownia, wielka sala gimnastyczna, pokój gier i rozrywek oraz mnóstwo innych wspaniałych rzeczy, tak by żadna osoba nie chciała odchodzić z tej grupy. Nic dziwnego więc w tym, że Laura już zatęskniła za tym wszystkim. Przecież tam lekcje wyglądały całkiem inaczej. Prawie wszystko robili praktycznie, wszystkie doświadczenia, eksperymenty. Nawet kiedy uczyli się geografii wyjeżdżali zwiedzać teren tak by lepiej zapamiętali lekcje. Nie było ocen tylko nagrody. Za każdy dobry wynik dostawało się coś dlatego większość osób była pilna i systematycznie się uczyła.
Laura zapomniała, że za tą misję także ma dostać nagrodę. W sumie nie zależało jej na niej. Nie lubiła niespodzianek bo zawsze się na nich zawodziła. Słyszała jednak, że prezenty za misje są niezwykłe.
-Moi rodzice wracają dopiero jutro. Może chciałabyś u mnie nocować? Nie chcę zostać sama – Uśmiechnęła się. - Proszę!
-Okej tylko będę musiała iść do domu po rzeczy. - odparła nieśmiało Amelia.
-Jak chcesz, ale mogę pożyczyć ci piżamę.
Plan szedł idealnie. Jutro z rana miał przyjść do niej Draco robić projekt. Kiedy zakończy swoją pierwszą misję zniknie daleko stąd zostawiając Amelie samą.
Kiedy dochodziła 23 dziewczyny poszły zrobić sobie kolacje. Spaghetti, dla Laury najlepsze danie na każdą godzinę.
-Będę gruba, jeśli będziemy jeść to tak późno – skarżyła się Amelia śmiejąc się. Była stanowczo za chuda i to, że lekko przytyje powinno ją raczej cieszyć.
-Nie marudź i zanieś to do pokoju. Ja zrobię nam picie – uśmiechnęła się Laura.
Nalała sok do szklanek. Do jednej z nich wsypała biały proszek. Amelia będzie spała co najmniej jutro do 13. Nic jej nie będzie, ale na pewno dozna jutro lekkiego szoku. Pogodzi się z tym. Chyba, że dostanie duży wyrok za zbrodnie, której nie popełni. A może nawet jej nie oskarżą. Tak czy siak Nikola już tu nie wróci by dowiedzieć się jak potoczą się losy Amelii. Będzie śmiać się całymi dniami i kąpać w wielkich basenach, malować i robić to na co ma tylko ochotę. Powróci do swojej codzienności.
-Proszę – Laura podała szklankę koleżance uśmiechając się.
-Dziękuje. To co oglądamy?
-Zaraz coś włączę. Na pewno ci się spodoba. Każdemu to się podoba... no przynajmniej mi bardzo, ale ty na pewno też to polubisz – powiedziała Laura włączając pierwszy film, na liście „popularne”, którego nigdy nie widziała.
Po ponad godzinie Amelia zaczęła być coraz bardziej śpiąca i obie położyły się do łóżek.
Laurę obudził dzwonek do drzwi. Amelia wciąż spała nie dając oznaki, że cokolwiek mogłoby przerwać jej sen.
 -Hej - uśmiechnął się do Nikoli blady chłopka, kiedy otwarła drzwi.
-Cześć! Nie jesteś za wcześnie? – Spytała ziewając.
-Jest 10, miałem przyjść o tej godzinie, co nie ?
-Już 10? Wybacz dopiero co wstałam – Odparła i spojrzała na swoją piżamę – krótkie spodenki i T-shirt.
Weszli do środka. Za kilkadziesiąt minut stąd ucieknie. Tylko musi TO zrobić. Ale czy nie mówili jej, że robienie komuś krzywdy jest złe? Czy może zabójstwo to co innego?
-Poczekaj tylko się ubiorę. Zaraz wracam – Powiedziała odchodząc.
Ubrała bluzę i czarne dżinsy. Zarzuciła torebkę w której miała nóż. Podeszła do Draco. Przypomniała sobie słowa starszych koleżanek - „Opiekunowie mawiają, że pierwszy raz jest najtrudniejszy, ale nikt nie może odkryć czemu miałaby to być prawda. Pierwsza próba jest zazwyczaj najprostsza. Może chodzi o to, że jest bardzo błahy powód mordowania, a chcą nas przekonać żebyśmy niczego nie lekceważyli.” Laurę ciekawiło czemu jej nie powiedzieli żadnego powodu. Nie było jej praktycznie nic wiadomo na temat chłopaka stojącego niedaleko jej. Mimo to nie miała zamiaru się wahać.
-Mówiłaś, że jutro wprowadzasz się do nowego domu. Gdzie to?
-Nie pamiętam ulicy... – stanęła obok niego, wymacała w rękach nóż z zamiarem użycia go.
-Pójdę po coś do picia. – powiedziała i chwilę potem podała brązowy kubek Draco.
-Zacznijmy więc robić ten projekt. – powiedział Draco pijąc napój. Laura podeszła do niego. Wyciągnęła nóż i już miała to zrobić, ale wpadła na inny pomysł.
Schowała przedmiot do torebki. Najpierw dowie się czemu ma go zabić. Każdy z jej rocznika dostawał jakieś zadanie, ale nikt nie znał jego sensu. Inne roczniki były zasypywane różnymi informacjami na temat swoich ofiar. Możliwe, że teraz zaczęli stosować inną technikę i chcą przygotować ich by nie zadawali pytań tylko robili posłusznie rozkazy. Ale ona nie miała zamiaru ich o cokolwiek pytać. Sama znajdzie odpowiedź. Zazwyczaj celem był niedoświadczony morderca, więc Draco także musi mieć coś na sumieniu. Postanowiła, że jeśli w ciągu 20 minut nie uda jej się z niego nic wyciągnąć przebije go nożem. Ale zawsze warto próbować.
-Draco... Kogo zamordowałeś? – Spytała pewna, że dostanie przeczącą odpowiedź. Nie wyglądał na kogoś kto mógłby zabijać.
On jednak otworzył szeroko oczy i spytał – skąd wiesz?
-Nie wiedziałam. Zgadywałam. Naprawdę kogoś zabiłeś? Po co? – z jednej strony chciała usłyszeć opowieść, w której wytłumaczy jej, że była to samoobrona, a z drugiej chciała by było to po prostu szalone morderstwo. Wtedy miałaby prawdziwy pretekst do zamordowania go, był przecież okrutny.
-Powiedz skąd wiesz!
-Powiedziałam. Teraz ty powiedz dlaczego?
-Jesteś naprawdę dziwna. Jak mogło ci przyjść to do głowy? Nie mów, że każdego o to pytasz. I nie będę ci opowiadać czemu. To nie twoja sprawa.
-Okej, ja powiem Ci naprawdę czemu o to zapytałam, a ty odpowiesz mi na moje pytanie.
-Ale skąd ty się wzięłaś? Czemu pytasz z taką ciekawością, o to co powinnaś pytać ze strachem?
-Taka już jestem. Teraz twoja kolej.
-Nie chciałem tak już wyszło. Po prostu byłem na niego zły i to zrobiłem. Po prostu wiedziała zbyt dużo i ją zamordowałem. Chwila złości i po wszystkim. Czy trzeba mieć jakiś konkretny powód? Na twoim miejscu bałbym się bo jesteś następna.
-Niczego się nie boję. Szczególnie Ciebie. Miałam zlecenie, więc zgadywałam co mogłeś złego uczynić. Nie sądziłam, że jesteś aż tak zły. Jaki piętnastolatek zabija bo jest na kogoś wkurzony i nie ma wyrzutów sumienia z tego powodu?
-Jaka piętnastolatka ma takie zlecenia?
-Ja to ja, ale ty? Nie powinieneś... chyba, że jesteś... Ale to niemożliwe.
- Kim jestem? Co jest nie możliwe?
- Teraz moja kolej z pytaniami. Odpowiadasz najpierw. Czy kiedykolwiek kogoś kochałeś?
- Chyba oczywiste, że... Kocham swoich rodziców, dziewczynę. Jesteś stuknięta.
- Byłbyś w stanie z nią zerwać? Zranić ją?
- Co to za pytania? Przecież nie będziemy ze sobą wiecznie.
- Bo jeśli tak to nie kochasz. To tylko nic nie znaczące, puste słowa. A rodziców mógłbyś opuścić, kiedy by cię potrzebowali?
- Okey, przyznaję. Nie mam pojęcia czym jest miłość i w sumie nie chcę się dowiedzieć. Do czego mi to potrzebne. Zresztą czy to źle? Przecież każdy jest inny. Niektórzy są kompletnymi debilami, niektórzy nie potrafią być wierni, więc chyba to normalne, że niektórzy nie potrafią kochać.
-Nie mam pojęcia czy to źle, czy dobrze. Skąd mogę niby to wiedzieć skoro też nie jestem blisko z tym uczuciem. Żeby to ocenić musiałabym nauczyć się kochać, a to raczej jest niemożliwe. Więc jesteś jednym z nas. Wszystko na to wskazuje.

poniedziałek, 21 kwietnia 2014

Rozdział I

Dochodziła 7. Chociaż spała zaledwie kilka godzin czuła się wyspa i wypoczęta. Umyła się, uczesała swoje brązowe, długie włosy i ubrała czarną sukienkę bez ramiączek. Osobiście jej nie lubiła, dużo bardziej wolałaby założyć zwykłe czarne spodnie i koszule, ale przecież w tym wyglądała „tak cudownie” – jak to stwierdziła jej starsza koleżanka i była zmuszona ją założyć. W końcu musiała ładnie wyglądać na pierwszy dzień nowej szkoły. Nie chciała się malować – jej idealnie gładka, blada cera,mocno czerwone usta i długie czarne rzęsy wokół jej dużych jasnobrązowych oczu zdecydowanie nie potrzebowały żadnego makijażu. Chociaż była dość wysoka założyła czarne lity, które jeszcze bardziej podkreśliły jej chude i długie nogi.
Przejrzała się w lustrze i zarzuciła na ramię modną torebkę. Nie interesowała się kto ją zaprojektował, choć ponoć była to sławna osoba. W ogóle nie obchodziła ją moda. Nie zwracała uwagi na firmowy znaczek, równie dobrze mogłaby wyjść w podartej, starej koszuli, byleby było wygodnie. Nie rozumiała tego „wyznacznika” popularności, którym był wygląd, bogactwo. Choć miała przed sobą całe życie na zrozumienie tego świata to wiedziała, że nigdy jej się to nie uda.
Wyszła z pomieszczenia i ruszyła w kierunku szkoły. Miał to być jej pierwszy dzień w nowej szkole, ale nie czuła ani trochę strachu. Nie przeszkadzało jej, że nikogo w tym mieście nie znała. Przeciwnie - pasowało jej to. Ludzie nudzili jej się szybciej niż stare zabawki. Bo ile można narzekać, ile można mówić o tych samych bezsensownych rzeczach. Niektórzy przynajmniej z początku wydawali się być w porządku, a potem zmieniali się albo odchodzili. Dlatego też za jeden z (naprawdę wielu) życiowych celów postawiła sobie, że będzie opuszczać innych za nim oni to zrobią. Ten wyścig wychodził jej doprawdy znakomicie.
Weszła do szkoły na sale i ustawiła się w rzędzie ze swoją nową klasą. Rozejrzała się szukając wzrokiem pewnej osoby. Przez drzwi weszły dwie rozchichotane przyjaciółki, a za nimi jasnowłosy, wysoki chłopak. Był prawie tak samo blady jak ona. Miał piękne niebieskie oczy, mały nos i jasnoczerwone usta. Tak to musi być on – pomyślała . Stanął obok niej. Mimo, że była w butach na koturnach był od niej o kilka centymetrów wyższy.
Po nudnym apelu uczniowie wraz z nauczycielami udali się do klas. Ponure pomieszczenie, w którym stało kilkanaście ławek wydało jej się okropnym miejscem. Nie wiedziała jak będzie wytrzymywać tu 7 godzin dziennie. Nigdy nie chodziła do normalnej szkoły, zawsze była uczona w „domu”. Muszę jak najszybciej zrobić to zadanie i się stąd wydostać – pomyślała i usiadła w ławce. Owe zadanie miało ostatecznie przygotować ją do większych rzeczy. Przynajmniej tak sądzili jej opiekunowie. Nie chciała tego robić. Nie rozumiała nawet po co ma to zrobić, ale nie obchodziło ją to za bardzo. Czemu miałaby się sprzeciwiać skoro dawali jej wszystko czego potrzebowała? Po co miałaby chcieć to stracić? Ostatnio jednak zastanawiała się czy nie jest w pewnym sensie „uzależniona” od nich, a przecież jednym z wielu jej życiowych celów było także „nieuzależnianie” się od nikogo. Musiała słuchać się ich jedynie od czasu do czasu. Jak na nastolatkę miała ogromną swobodę. Przeszkadzała jej tylko jedna rzecz, której nie była pewna. Czy gdyby się sprzeciwiła zabiliby ją? Była tego ciekawa, bo ciągle powtarzali jej jak bardzo wyjątkowa jest. Jednak czasami widząc do czego są zdolni była pewna, że zabicie jeszcze jednej niesamowitej osóbki nie byłoby problemem.
-To moje miejsce – Odezwała się do niej pulchna dziewczyna.
-Nie wiedziałam –Odparła brunetka i nawet nie ruszyła się z miejsca.
-Ale teraz wiesz, więc możesz zejść.
-Jak chcesz możesz usiąść ze mną – Nie miała pojęcia o co ta dziewczyna robiła tyle zamieszania. Przecież wokół było tyle wolnych ławek.
-Przykro mi, ale tutaj ze mną siedzi już ktoś inny. Przesiądziesz się? – Spytała.
-Jasne – Odparła najłagodniej jak potrafiła. Nie rób zamieszania, bądź miła i uprzejma – pomyślała w duchu i ruszyła w kierunku innej ławki. Niestety ta okazała się również zajęta, ale kiedy miała wstać dziewczyna odparła – ale jeśli chcesz możesz ze mną usiąść.
-Jestem Amelia – Przedstawiła się. Miała jasnobłękitne oczy i blond włosy. Ubrana była w wyblakłą czarną spódnice i niemodną już koszule.
-A ja Laura – Powiedziała zanim zdążyła ugryźć się w język. – Znaczy Nikola... Na drugie mam Laura...
-Jak wolisz mogę mówić na ciebie Laura – Odparła dziewczyna z uśmiechem.
-Nie, lepiej żebyś mówiła Nikola – Powiedziała lekko zmieszana. Zapomniała całkowicie, że miała się inaczej przedstawiać. Zbytniej ostrożności nigdy nie za wiele.
- Dzież dobry. Zanim przejdziemy do omówienia kilku spraw chciałabym przedstawić wam nową uczennicę. – Powiedziała pani kiedy wszyscy zajęli swoje miejsca. Mogłabyś wstać i się przedstawić ? jeśli chcesz możesz opowiedzieć nam kilka rzeczy o sobie – Zwróciła się do Laury 
        - Nazywam się Nikola Karen i... lubię śpiewać. Interesuję się też modą. W przyszłości chciałabym być fotografem. – powiedziała pierwsze co przyszło jej do głowy. Praktycznie w ogóle nie śpiewała, ale miała nie mówić o swoich pasjach, cała jej postać miała być zmyślona. Najprościej było więc, podawać po kolei swoje przeciwne cechy.
Około godziny później, kiedy pani omówiła wszystkie sprawy uczniowie zaczęli się rozchodzić. Laura powinna była wymyślić jakiś sensowny plan na zrobienie tego całego zadania. Z drugiej strony byłoby to zbyt nudne zajęcie jak dla niej. Zresztą zazwyczaj natchnienia przychodzą nagle, wtedy kiedy się tego nie spodziewamy, a ona nie pragnęła być dokładna, ale skuteczna, więc wystarczyłby plan nawet słabo obmyślany. No i po co marnować tak piękny dzień skoro wszystko można odłożyć na później. Wydawało jej się, że ma dużo czasu.
- Amelia! – Krzyknęła za wychodząc dziewczyną. Tylko ją i to niezbyt dobrze znała.
-Masz jakieś plany na dzisiaj? – Spytała.
-Raczej nie... – Odparła Amelia.
- To dobrze – uśmiechnęła się Laura - Pójdziemy gdzieś?
-Jasne... jak chcesz – Odpowiedziała radośnie, ale z lekka niepewnie.
I właśnie wtedy Laura natchnęła się na to co może zrobić. Kolejny raz utarła się w przekonaniu, że warto odkładać rzeczy na później. Potrzebowała tylko czyjejś pomocy, ale nie miała zamiaru nikogo o to prosić. Wiedziała kto jej pomoże, choć ta osoba nie będzie miała o tym pojęcia. Uśmiechnęła się do koleżanki.
Będziesz bardzo przydatna – pomyślała i jak gdyby nic teraz chciała się tylko z nią dobrze bawić. Dziewczyny ruszyły w stronę rynku, a choć promyki słońca padały na Laurę, ona wydawała się odporna na opalanie bo jej kolor skóry nie zmienił się praktycznie od urodzenia i pewnie nawet gdyby spędziła godziny w solarium nadal byłaby tak blada.

Cześć!

Założyłam tego bloga bo chciałbym poznać waszą opinię dotyczącą mojego opowiadania (szczególnie negatywną). Więc jakbyście mogli nie patrzcie na wygląd lub tytuł czy nazwę bo nie o to chodzi.
Będę wdzięczne za każdy komentarz i będzie mi miło jeśli napiszecie co robię źle.
Wstawiam wam mój brzydki, niezbyt związany z tematem bloga obrazek przedstawiający moje trzy ulubione serie :D