czwartek, 15 stycznia 2015

Rozdział X

 Od razu po wyjściu z pokoju „mama” Laury oznajmiła jej, że jeśli tylko spróbuje uciec odstrzeli jej nogę. Cóż, nie warto było ryzykować.
Czarny, niewysoki samochód już na nich czekał. Kobieta wepchnęła do niego Laurę i bez słowa sama też wsiadła. Kierował nim jakiś mężczyzna, ale dziewczyna nie mogła mu się dobrze przyjrzeć, bo tył samochodu od przodu oddzielała kratka.
Do Laury dopiero teraz docierało w jak okropnej sytuacji się znalazła. Na końcu tej podróży mogły istnieć tylko trzy wyjścia. Jakimś cudem uda się jej uciec co było praktycznie niemożliwe (ale zawsze jakaś tam niewielka szansa istniała). Zabiją ją od razu po wyjściu z auta lub od razu bez zbędnych kul spalą żywcem. Lub co wydawało się być najbardziej prawdopodobne – stanie się "przestrogom".
Zawiozą ją do centrum. Oczywiście nie przebaczą jej tego co zrobiła, nie ma wyjątków by dawać drugą szansę. Stanie się ofiarą na pokaz. Będą ją torturować, męczyć, znęcać się nad nią. Nie pozwolą jej umrzeć dopóki wszystkim odechce się robienia podobnych numerów, niesłuchania się. Nie pozwolą jej popełnić samobójstwa, to byłoby zbyt szlachetne z ich strony. Laura pierwszy raz w życiu uznała, że chciałaby w tej chwili umrzeć. Nie czuła ludzkich uczuć lecz odczuwała fizyczny ból. Może w lekko mniejszym stopniu od normalnego człowieka, a może nawet tak samo. Nie wyobrażała sobie takiego wiecznego potępienia, szyderstwa z niej.
Pamiętała, że kiedyś, kiedy była jeszcze dosyć mała z jedną dziewczyną zrobili podobnie. Za karę, że okazała się być czarną owcą, że coś przewinęła skazali ją na coś gorszego niż śmierć. Przywiesili jej na szyi tabliczkę „I ty skończysz podobnie, jeśli popełnisz ten błąd”. Każdy mógł się na niej wyżyć. To było okropne, bo ci wszyscy ludzie, którzy wcześniej ją lubili i stali po jej stronie, mając okazje do ponabijania się z kozła ofiarnego robili z nią straszne rzeczy. Jakby byli pewni, że sami zawsze będą robić wszystko idealnie.
Teraz i ja tak skończę – pomyślała Laura. By do tego nie dopuścić zaczęła obmyślać czym mogłaby skrócić swój żywot, jednak nic nie przychodziło jej do głowy. Udusić się pasami? Raczej nie byłaby w stanie. Nie wiedząc co może uczynić po prostu czekała, która z końcowych opcji okaże się prawdą.
Po jakimś kwadransie, samochód zatrzymał się obok stacji benzynowej. Kobieta, podająca się za matkę Laury wysiadła i udała się w stronę sklepu.
        -Słuchaj, mam dla ciebie pewien układ. Nie zabiję Cię jeśli będziesz ze mną współpracować – odezwał się mężczyzna siedzący z przodu.
Więc zostanę żywą przestrogą dla innych? – pomyślała Laura – wtedy jednak zapewne nie mówiłby mi o tym. Czy istniało z tego jakieś inne wyjście?
-Naprawdę, nie obiecuję, że cię od razu po tym wypuszczę... ale może pozwolę ci uciec – uśmiechnął się – jedyne co chce to żebyś podała mi kilka informacji.
         -Ja panu mam zdradzić jakieś tajemnice, a pan może mnie wypuści, a może odda do tortur? 
          -Żadne tajemnice i nikt nie będzie cię torturować. Chcę tylko wiedzieć czy... Czy może Draco przeżył?
A więc o to chodziło. Chciał się upewnić czy wszyscy prócz niej już zginęli. Nie znaleźli w ciężarówce ciała Draco, więc obstawiają możliwość, że może jednak udało mu się przeżyć. Tylko czemu mieliby być aż takimi debilami żeby nie przeszukać najpierw szpitala?
Drzwi samochodu się otworzyły.
         -okay, wszystko wam powiem. Jestem tylko ciekawa jak mnie znaleźliście – odezwała się w końcu Laura. 
          -Tak się składa, że Zofia – mężczyzna wskazał na siedzącą obok kobietę – mieszka w tym mieście w wili, w której spałaś. Rozpoznała Cię ze zdjęć, które kilka dni temu wysłano jej z centrum i zadzwoniła po mnie. Jednym słowem miałaś naprawdę ogromnego pecha.
          -Serio, mogłaś być w milionach innych miejsc, a ty trafiłaś tutaj. - Mężczyzna nie przestawał się śmiać. 
          -To prawda – uśmiechnęła się kobieta – w dodatku stało się to akurat wtedy, kiedy jestem na urlopie. Normalnie rzadko bywam w domu.
-Doprawdy istny komedio-dramat – powiedziała zrezygnowanym tonem Laura - W dodatku chyba trochę naciągany. Mogliście wymyślić milion innych odpowiedzi, a wciskacie mi akurat ten szajs.
Zofia spojrzała na mężczyznę i zaczęła coś mówić, ale Laura nie dała jej skończyć.
-Nie prościej byłoby po prostu przyznać, że mnie śledziliście? Co w tym złego?
-Jeśli kłamstwa bardziej Cię uszczęśliwiają, możesz wierzyć w tą wersję.
-Nawet wasze głowy wywieszone na murach nie byłyby w stanie mnie uszczęśliwić. Dobrze o tym wiesz! Byłyby jedynie...
-Dobrze, uspokój się! Chcemy od ciebie tylko tą jedną informacje - odparł wpatrując się w Laurę. A ona zastanawiała się, czemu pozyskanie jej jest dla niego aż tak ważne.
-Zresztą powinnaś być nam wdzięczna. Teoretycznie to dzięki nam istniejesz. Jesteś wiecznym dłużnikiem centrum, gdyby nie ono nigdy by cię nie było. Dobrze o tym wiesz. - Kobieta oczywiście musiała dorzucić swoje pięć groszy. Zapewne nie zdawała sobie sprawy jak swoimi słowami zepsuła wszelkie możliwe negocjacje z dziewczyną.
-Mam być wam wdzięczna? - Laura roześmiała się - wdzięczna? Przez was jestem niczym. Jedyne moje cechy to gniew, chciwość, nienawiść. Nie uratowaliście mnie, a zamieniliście w potwora na waszą korzyść. Potraktowaliście mnie jak zabawkę. Człowieka nie wymienia się na lepszy model! Widocznie wy jednak nie macie do mnie tyle szacunku by mnie za niego uważać, bo tak właśnie chcieliście zrobić. Powiedzcie jak mam być wam wdzięczna skoro zostawiliście we mnie to co najgorsze w człowieku!
Ale wiecie co? Kiedyś to wszystko obróci się przeciwko wam. Dołożyliście wszelkich starań by moją pasją było zabijanie, a mimo to chcecie bym was traktowała z miłością i szacunkiem? Więc to tak nie działa... Nie rozumiem jednak jednego. Mimo, że to ja jestem eksperymentem, maszyną do zabijania, a wy macie wolną wolę, macie wszystkie uczucia, które mi zabraliście, czemu to wy jesteście gorsi o de mnie? To przecież ja powinnam być tą złą, a wychodzi odwrotnie. 
Laura chciała jeszcze dodać - czemu nie jesteście tacy jak Alicja, choć macie te same uczucie? Czemu mając wolną wolę wybraliście tak głupią drogę? - ugryzła się jednak w język. I tak by nie zrozumieli tego pytania, tak więc po co szukać u nich odpowiedzi.
 Zofia pokręciła tylko przecząco głowo nie zmywając z twarzy swojego uśmieszku, jakby to wszystko było tylko głupim żartem. W końcu jeszcze czego! Żeby to nieudany eksperyment mówił jej refleksje na temat życia. Mężczyzna chwilę wpatrywał się w drogę, po czym ruszył. Z jego twarzy Laura nie potrafiła nic odczytać. 
- Czemu jej już nie zabijemy? Skoro raczej się na nic nie przyda - mówiła tak jakby Laura przez kraty nie mogła jej usłyszeć.
- Poczekaj jeszcze chwilę, mam pewien plan.
Jechali przez jakieś pół godziny w ciszy przerywanej jedynie pytaniami Zofii o to czemu tak dziwnie jadą, i odpowiedziami mężczyzny, żeby mu zaufała, bo wie co robi. W końcu samochód zatrzymał się na jakichś polach. Obaj dorośli z niego wyszli.
- Wiem, że jesteś w tym wszystkim dobry i naprawdę ci ufam dlatego pierwsze co to ciebie wezwałam - kobieta uśmiechnęła się i stając na palcach go pocałowała. - Jednak mógłbyś wtajemniczyć mnie już w ten swój plan.
- Och, nie niecierpliw się już tak. Po co zresztą mówić, skoro mogę ci go pokazać. Tylko zanim do niego przejdziemy, jestem ciekaw czemu tak w ogóle to wszystko wybrałaś? Ta praca, morderstwa, czemu chciałaś być tego częścią?
- Co? Skąd ci się tak nagle wzięło na takie pytania? Zresztą odpowiedź jest chyba dość prosta. Każdy zarabia jak może. Mi spodobał się ten sposób. Po za tym kogo ja morduję? Te nieudane próbki, które wyrządziłyby jeszcze większe zło światu? Te matki, które chciały zabić własne dziecko?
- Cóż można na to spojrzeć w ten sposób. Ale morderstwo to morderstwo, rzadko kiedy ma dobre wytłumaczenie. I jeśli tyle lat nie wystarczyło byś przestała sobie wmawiać swoje kłamstewka to chyba jednak jest już trochę za późno - Mówił to tak obojętnym tonem jakby zamawiał danie w restauracji. Po czym wyciągnął pistolet.
Zofia najpierw się roześmiała, ale potem jej oczy przepełnił strach.
- O co ci znowu chodzi? Co to ma być? Przestań, przecież mnie kochasz...
- O nic. Po prostu wykonuję swoją robotę. Z tym jak i zresztą z wieloma rzeczami jesteśmy do siebie podobni. Bo widzisz, kochanie ja też bardzo dużo kłamie - odparł po czym pociągnął za spust. Wyjął z bagażnika benzynę i po oblaniu ciała podpalił je.
I właśnie wtedy Laura zamachnęła się pałką, którą znalazła w samochodzie.
- popełniasz duży błąd! - zdążył krzyknąć zanim upadł na ziemię.
- To ty go popełniłeś. Zapomniał pan domknąć bagażnik - odparła, choć on już jej nie słyszał. Zapewne wciąż żył, ale Laura nie miała zamiaru go dobijać. W końcu morderstwo to morderstwo, a ona nie chciała być nawet trochę podobna do tych ludzi, którzy ją wychowali. 
Wyjęła z kieszeni mężczyzny kluczyki po czym wsiadła do samochodu. Uczyła się kiedyś kierować, więc w miarę wiedziała jak jeździć. Jadąc ulicą zastanawiała się nad tym co się właściwie zadziało. Dlaczego najpierw nie udali się przeszukać szpital zamiast ją wypytywać, czemu ten mężczyzna ją zabił,  i niby z jakiego powodu ucieczka miałaby być dużym błędem? Czy może miał jej teraz coś innego do zaoferowania? Wszystko stawało się jeszcze bardziej poplątane i zamiast choć jednej odpowiedzi dostawała masę nowych pytań. 
Wiedziała, że musi zawrócić do tego poplątanego miasta. Choć prawdopodobieństwo, że wszystko pójdzie po jej myśli było bliskie zera musiała zaryzykować. Mimo wszystko potrzebowała kogoś do pomocy, a znała tylko jednego chętnego. W końcu szczęście ostatnio się do niej uśmiechało, może i tym razem będzie po jej stronie. Zresztą prócz życia nie miała zbyt wiele do stracenia. A czym jest życie bez ryzyka? 


_____________________________________________________________________
Tak się zastanawiam czy ktoś jeszcze to czyta... Opowiadanie zaczyna zmierzać ku końcowi, a ja ostatnio myślę nad tym żeby zamknąć bloga bo i tak chyba nikt tu już nie zagląda.
Ps. Następny rozdział będzie pisany z innej perspektywy. I tak w ogóle to takie dołujące kiedy masz już napisane kilka kolejnych stron historii i nagle stwierdzasz, że jednak lepiej jakby to się lekko inaczej potoczyło i to wszystko usuwasz ;-;

sobota, 1 listopada 2014

Rozdział IX

Otóż nigdy nie pisałam, że to opowiadanie będzie w jakimkolwiek stopniu normalne...
Żeby nie było, że nie dodaje nic przez nie wiadomo ile czasu wklejam ten dziwaczny rozdział xD
A nowe rozdziały pojawiają się tak rzadko, ponieważ jestem zasypywana sprawdzianami, kartkówkami i wszelakiego rodzaju zajęciami ;-;
__________________________________________________
Usiadła, czekając aż sceneria znów się zmieni. W końcu może pojawi się coś innego zamiast farb. Po kilku chwilach, kiedy nic się nie zadziałało wstała i podeszła do lustra. Czyżby było to jedno z tych luster, które przenoszą do innego wymiaru? Dziewczyna z ciekawością je dotknęła, ale ono zamiast przenieść ją w inny świat, rozbiło się na tysiąc kawałków.
Skoro lustro nie było żadnym przejściem, gdzie indziej musiało być stąd wyjście. Rozejrzała się po pustkowiu. Spojrzała w górę. Gdyby tylko umiała naprawdę latać, wydostałaby się bez problemu. Usiadła rozglądając się bez przekonania. Przed sobą na horyzoncie zauważyła rozmazane kropki. Laura zamrugała kilka razy sądząc, że to przewidzenie, ale plamki nie zniknęły. Wręcz przeciwnie, stały się większe i nabrały z lekka kształtu. Chwile potem dziewczyna zauważyła, że ze wszystkich stron otacza ją armia rozmazanych kropek. Do Laury zaczęło powoli docierać pośrodku czego się znajduje.
Po pewnym czasie plamki zmieniły się w ludzi. Miliony otaczających ją ciał z poszarpanymi ubraniami i rozczochranymi włosami. Jakby wycinek z jakiegoś horroru. I co zrobić? Może po prostu nic, w końcu i tak była prawie niewidzialna. Pomysł ten nie okazał się jednak zbytnio błyskotliwy, zważywszy na to, że mimo iż można było przez nią przejrzeć na wylot wciąż była ciałem stałym. W najlepszym wypadku groziło jej stratowanie.
Więc co robić? Może jakoś wtopić się w tłum. W końcu niewiele się różniła. Tak bardzo starała upodobnić się do normalnego człowieka, więc czemu teraz nie upodobniać się do zombie. W końcu podobna monotonia. Tylko po co iść tak bez celu?
Potwory były już na tyle blisko, że nie zostało jej zbyt wiele czasu na zastanowienie.
        - Pieprzyć to wszystko! - krzyknęła – was wszystkich i ten cały świat!
Być człowiekiem, być zombie, być zła, być dobra. Po co to wszystko? Czy miała jakieś wyjście będąc otoczona przez te potwory? Bycie zombie czy udawanie go, niewiele się od siebie różniło. Po co miała, więc się o cokolwiek starać? Chmara szwendaczy oddzielała ją o zaledwie kilkanaście metrów. I parząc na nie Laura zastanawiała się czemu wciąż rozmyślała nad tym kim jest i jaka być powinna, kiedy praktycznie od początku o tym wiedziała. Na pewno nie pragnęła popaść w tą beznadziejną monotonie.
Była przecież niczym wiatr. Raz ciepłym powiewem, a raz mroźną wichurą. Po co miała cokolwiek wybierać, skoro mogła wybrać wszystko. Raz mogła być szaloną psychopatką, a raz grzeczną dziewczynką chcącą po prostu zwiedzać świat. Mogła być wszystkim czym zapragnęła, a skoro miała tą możliwość, czemu miałaby ograniczać się tylko do dobra, czy tylko do zła.
Tylko skoro mogła mieć wszystko i być wszystkim, czemu nie mogła być szczęśliwa?
Lecz patrząc na te rozkładające się ciała, coś wyrwało ją z rozmyśleń i Laura uświadomiła sobie, że mimo wszystko nie może umrzeć. Złożyła sobie obietnice i choć tą jedną za wszelką cenę chciała dotrzymać.
Postanowiła, że zwycięży centrum i tylko to teraz powinno było się liczyć. A skoro to chciała uczynić, musiała nie umierać i nie tracić czasu na włóczenie się, aż będzie za późno. Więc jeśli wierzyła, że uda jej się to zrobić, czym było latanie w porównaniu z ratowaniem świata? Och, jak łatwe się wydawało. Ale zanim Laura nauczyła się fruwać (bądź została zjedzona prze zombie) wszystko wokół się rozmazało.
Otworzyła oczy i przed sobą zobaczyła bladą postać. Draco wpatrywał się w nią przez chwilę, po czym chwycił ją za rękę, powtarzając, że muszą się pospieszyć. Laura chciała spytać go o milion rzeczy, ale nie dał jej nic powiedzieć.
         - Musimy zachowywać się bardzo cicho – szepnął do niej, popychając ją i udając się w kierunku okna. Wtedy zaspana dziewczyna spojrzała w kierunku drzwi.
         Po ich lewej stronie leżał materac, którego kiedy się kładła nie było, a na nim spała Alicja. Kiedy Laura przyjrzała się bliżej zobaczyła, że kobieta ma poplamioną koszulę. 
Dziewczyna spojrzała pytająco na Draco, ale on tylko przytaknął.
        No cóż, na tyle zdała się jej ta cała pomoc im, wiara, że ludzie w głębi serca są dobrzy - westchnęła Laura. 
Wydawało jej się, że naprawdę polubiła Alicję, ale jej śmierć z początku nie wywarła na niej większego wrażenia niż śmierć jakiejkolwiek innej osoby. Przecież w końcu kim była ta jedna dziewczyna w stosunku do całego świata, szczególnie, że i tak by jej więcej nie spotkała, by ją opłakiwać.
Draco pospieszał Laurę, ale ona wciąż stała wpatrując się w tą bledniejącą twarz pogrążoną w wiecznym śnie. I zastanawiała się czym był cały wszechświat w stosunku do tej jednej dziewczyny, która wierzyła, że jednym dobrym czynem może odmienić cały świat. I kto wie, ile jeszcze innych osób nie uratowałaby przez zwykły przypadek. Naglę Laurę ogarnęła wielka nienawiść, lecz nie do Draco tylko do centrum. To przecież oni go takim uczynili, gdyby nie oni ta dziewczyna wciąż by żyła.
Chłopak wyszedł już i czekał na nią. Laura poszła w ślad za nim.
        - Zniszczymy centrum, nic po nim nie zostanie – powiedziała Laura. 
        - Oczywiście, musimy znaleźć tylko sposób, by to zrobić – uśmiechnął się.
        -  Nie rozumiesz, dosłownie je zniszczymy. Centrum spłonie pożerając ze sobą swoich stwórców. Musimy tylko zrobić wybuch, na tyle silny by nic po centrum nie pozostało.
Draco nie odpowiedział, tylko zaczął się śmiać. Aż jego śmiech powoli zmieniał się w niewyraźne słowa, których dziewczyna nie mogła zrozumieć. Wstawaj? To nie miało sensu...
Laura powoli otworzyła oczy. Ten sen wydawał się być tak realny, że aż podskoczyła widząc twarz Alicjii. Ta uśmiechnęła się do niej. Laura poczuła dziwne odczucie, którego wcześniej nigdy nie spotkała. Zniknęło jednak zbyt szybko by mogła je zrozumieć.
        - Coś się stało? - spytała Laura. 
        - Och nic. Tylko twoja mama przyjechała po ciebie nieco wcześniej.
Do Laury powoli docierały słowa Alicji, ale w ogóle nie miały sensu. Czyżby wciąż śniła? Uszczypnęła się kilka razy, poczuła jednak za każdym razem lekkie szczypnięcie. Zastanawiając się o co w tym wszystkim chodzi usiadła. W progu zauważyła kobietę, która kierowała się w jej stronę.
- Och kochanie, tak się cieszę, że nic Ci nie jest - powiedziała spokojnym i ciepłym głosem.
Laura objęła zupełnie obcą osobę. Kobieta pachniała słodkim zapachem róż zmieszanym z czymś jeszcze od czego Laurze zakręciło się w głowie. Twarz miała podłużną, zakrytą zbyt dużo warstwą pudru. Jej niebieskie oczy wydawały się zimne, choć usta pokryte czerwoną szminką układały się w uśmiech. Dziewczyna nie miała pojęcia kim była ta kobieta. Wiedziała jedynie, że musi pochodzić z centrum. Wydawało jej się, że nigdy wcześniej jej nie spotkała, dlatego też sądziła, że kobieta musiała być z jakiegoś innego wydziału, jej samej nieznanego. 
- Bardzo dziękuję za opiekę nad moją córką - zwróciła się do Alicji.
- Nie ma za co - Odparła dziewczyna uśmiechając się.
- Więc jedziemy, kochanie? - powiedziała do Laury, przesadnie akcentując słowo"kochanie". Kiedy wstała nastolatka zauważyła, że kobieta mimo niezbyt ładnych rys twarzy była bardzo atrakcyjna. Czarne rurki podkreślały jej długie i szczupłe nogi. Jej cała sylwetka była wprost idealna.Gdyby nie jej wiek mogłaby pomyśleć, że jest jedną z eksperymentów. Wyglądała na około czterdzieści lat i to ją wykluczało.
- Tak. Mogłabym przedtem skorzystać z toalety?
- Jasne, zaprowadzę Cię do niej - powiedziała Alicja.
Już miały wyjść, kiedy zatrzymała je Kobieta, podająca się za matkę Laury.
- A nie mogłabyś jeszcze chwilę wytrzymać? Bardzo mi się spieszy, a i tak za chwilę będziemy w hotelu. - Chwyciła dziewczynę za rękę. - No chodź, po drodze Ci wszystko opowiem. Nawet nie wiesz jak się cieszę, że nic Ci się nie stało. 
Dziewczyna niechętnie ruszyła. Przecież i tak nie miała wyjścia. Miałaby niby uciec z łazienki, przez okno, którego zapewne nie było, by zostać przez kogoś przechwycona? 



piątek, 5 września 2014

Rozdział VIII

Z rozmyśleń wyrwało ją gwałtowne zahamowanie pojazdu. Dopiero teraz zauważyła, że stoją przed pogotowiem. Pomogła Draco wyjść z samochodu, dziękując kobiecie, która ich uratowała. Po chwili podbiegli do nich sanitariusze pytając co się stało. Żadne z nich nie miało jeszcze wymyślonej historii do opowiedzenia, udawali więc zbyt zszokowanych by mogli cokolwiek powiedzieć.
Laura choć zdawała sobie sprawę z beznadziejności sytuacji, w której byli, wierzyła, że mogą się stąd wydostać. W końcu skoro komuś udało się zmienić tyle dzieci w bezduszne potwory wszystko jest możliwe. Nastolatka zastanawiała się czy sprawa zaginięcia Draco była nagłaśniana. Jeśli tak pewnie od razu zorientują się kim jest, pokażą to co się z nim stało w telewizji, a potem zabiją go ludzie z centrum. Dziewczyna zorientowała się jednak po chwili, że niekoniecznie ktokolwiek wie, że chłopak zaginął. W końcu nie ma go tylko 2 dni, a skoro nie był najgrzeczniejszy może już kiedyś uciekał...
Tak, wystarczyły zaledwie 2 dni by Laura straciła dom, najbliższe osoby i zagubiła się jeszcze bardziej w tym świecie. A teraz jeszcze straci życie, bo nawet jeśli opiekunowie ich nie śledzili, pewnie pierwsze co zrobią to odwiedzą pobliskie szpitale. Jakby na to nie patrzeć wyglądało to źle. Choć może powinna spojrzeć na to nieco z innej perspektywy .
Wystarczyły zaledwie 2 dni by uwolniła się z dziwacznego więzienia, zmieniła całkowicie swoje poglądy i znalazła chęć do bycia lepszą. A teraz ma szanse uratować nowe pokolenia przed centrum i nawet jeśli przypłaci za to życiem, zginie jako bohater. Wcale nie musi pomagać Draco, jego sytuacja może jej za to pomóc. Jeśli Draco będzie główną uwagą centrum, ona będzie miała chwilę na ucieczkę i obmyślenie planu. W końcu uratowała go już dwa razy, a nie wiedziała nawet czy on pomógłby jej gdyby tego potrzebowała. Szczerze w to wątpiła. To najwyższy czas żeby go opuścić – pomyślała. Czuła się jednak tak zmęczona, że postanowiła zostać na noc w hostelu w tym mieście. Raczej nie będą jej tu szukać, nie sądziliby po niej, że jest tak głupia by tu być.
Był tylko jeden malutki problem. Miała przy sobie jedynie ciuchy całe we krwi, prawie pusty plecak, pistolet, pół butelki wody, nadgryziony baton i brak jakichkolwiek środków. Zauważyła jednak, że samochód ,kobiety, która ich uratowała wciąż stoi w miejscu. Laura chwile zastanawiała się czemu ta jeszcze nie odjechała, po czym postanowiła na tym skorzystać. Podeszła do niej i nieśmiało zapytała czy mogłaby prosić o jeszcze jedną przysługę. Kiedy się zgodziła wytłumaczyła o co chodzi.
          - Nic mi nie jest dlatego raczej nie muszę iść do szpitala. Pomagałam tylko iść temu chłopakowi stąd ta cała krew. Z tego powodu mam też tą dziwną prośbę. Czy nie ma pani jakichś starych ubrań lub czegoś do pożyczenia? Otóż jutro przyjedzie po mnie moja mama, nie chce by się przeraziła na mój widok.
           - Och oczywiście, coś znajdę. Jeśli nie musisz zostać na przesłuchaniu możesz pojechać ze mną.
Laura wsiadła do pojazdu, który po chwili ruszył. W sumie niewiele wyobrażała sobie po nie najnowszym modelu samochodu i niezbyt ogarniętej kobiecie. Wprawdzie nie sądziła by mogła zamieszkiwać ruderę taką jak dom Amelii, ale Laura nie zgadłaby też, że zatrzymają się przed willą. Dwupiętrowy, podłużny budynek, ozdabiany różnego rodzaju freskami i rzeźbami wyrósł naprzeciw niej.
- Pani tutaj mieszka? - spytała brunetka.
- Tak, od niedawna tutaj zamieszkuje. Nie jest to jednak mój dom. – Uśmiechnęła się – jestem tu tylko zwykłą sprzątaczką.
Laura jeszcze raz przyjrzała się zbawczyni. Około dwudziestoparoletnia kobieta o smukłej sylwetce, ubrana była w błyszczącą czarną mini. Długie, blond włosy uwiązane w wysoki koński ogon sięgały jej prawie pasa. Przez mocny makijaż jej oczy wydawały się jeszcze większe niż były w rzeczywistości. Bardziej przypominałaby już panią dworu niż osobę szorującą gary. Na swoich wysokich szpilkach ruszyła w kierunku rezydencji. Przed drzwiami zatrzymała ją cicha melodyjka dochodząca z telefonu.
- Wybacz na chwilę – zwróciła się do Laury i odeszła kilka kroków.
        - Nie rozumieszsłychać było jej załamujący się głos z oddali - Ja musiałam... Nie po prostu... Nie dasz mi nawet wytłumaczyć?
         - Masz rację, lepiej nigdy więcej się nie spotykajmy – prawie krzyknęła. Powoli wzięła kilka oddechów. Zaczęła wracać do Laury. Na jej twarzy pojawił się szeroki uśmiech, choć jej oczy płakały. Szybkim krokiem przeszła przez korytarz. Otworzyła jedno z wielu drzwi.
         W środku znajdowało się łóżko, szafa i niewielki stół z dwoma krzesłami. Kobieta wyjęła walizkę spod łóżka i chwilę w niej grzebała, po czym rzuciła na łóżko parę znoszonych spodni i żółty T-shirt.
          - Lepiej weź sobie też prysznic – wskazała ręką łazienkę. 
         Przez szum wody słychać było lekki szloch. Laura miała wielką ochotę po prostu wyskoczyć przez okno i zostawić tą rozhisteryzowaną dziewczynę. Coś mówiło jej jednak, że skoro chce być normalnym człowiekiem, nie powinna zostawiać osoby, która ją uratowała w takim stanie. Chciała więc wyrazić swoje współczucia, skłamać, że jest jej bardzo przykro. Nie wiedziała jednak jak powtarzane miliony razy słowo może pocieszyć. Dlatego też po wyjściu tylko milczała.
        - Przepraszam, jesteś pewnie w szoku po tym wszystkim, a ja zamiast cię pocieszyć płaczę. - Na policzkach kobiety widać było czarne smugi tuszu, a usta lekko jej drżały.
To bardzo dziwne, że Laura właśnie teraz pierwszy raz w życiu na żywo widziała jak ktoś płacze. Zamknięta w centrum przez tyle lat nie była dopuszczana do żadnych normalnych ludzi, prócz opiekunów, ale ci zawsze mieli tą samą nieszczerą minę. Jakby im także skradziono uczucia pod karą śmierci. I teraz docierało do niej jak mało wiedziała o tym swoim „domu”. Jak wiele kryło się zagadek, na które możliwe, że nigdy nie znajdzie odpowiedzi. Bo czemu prawdziwy świat mieli widzieć tylko na zniekształconych obrazkach, aż nie przyznano im misji? Czy zdarzały się roczniki, które także były wybijane, czy to jej jest pierwszym? Miała tak mały dostęp do informacji i codziennie przepełniony grafik, by nie zaprzątać sobie głowy pytaniami. Nawet nie wiedziała zbytnio co chcą osiągnąć przez wydawanie tyle kasy na eksperymenty. Teraz teoria, że po prostu tworzą morderców, na których będą zarabiać, wydawała się lekko naiwna. Pod tym wszystkim musiało kryć się coś jeszcze. Choć z drugiej strony może naprawdę mają za dużo kasy, którą przeznaczają na dziwaczne hobby, jakim jest zmienianie ludzi, na bezduszne potwory. I może...
- Na pewno wszystko w porządku? - Blondynka wyrwała ją z zamyśleń.
- Tak... Chociaż sama nie wiem. Wszystko stało się tak nagle, ja... Ja nie wiem jak ci ludzi mogą tak bezwstydnie zabijać. To okropne – mówiła Laura, próbując wydobyć z siebie jakąkolwiek łzę. Nie umiała jednak płakać, ani na zamówienie, ani naprawdę, tak więc smutna, zbolała mina musiała wystarczyć.
- Och, bardzo mi przykro. To musiało być straszne przeżycie.
- A jeśli mogę spytać, czemu pani płakała? To pewnie z mojej winy...
- Nie, ależ skąd! Zresztą to nieistotne. Są ważniejsze sprawy. Hmm, nawet się nie przedstawiłam. Jestem Alicja. - Podała rękę Laurze.
- Nina. – Dziewczyna odwzajemniła gest. - Można powiedzieć, że uratowałaś mi życie, a ja nawet nie podziękowałam. Nawet nie wiesz jak bardzo jestem Ci wdzięczna, za wszystko.
- Och nie ma sprawy, po prostu przejeżdżałam i jak mogłabym was ominąć? - uśmiechnęła się po czym dodała - Jeśli nie chcesz nie musisz odpowiadać, ale jestem bardzo ciekawa, co tam właściwie się stało?
- Zepsuł mi się autobus, którym jechałam do domu, więc nie mając wyjścia musiałam przenocować w najbliższym hostelu. Szczerze mówiąc trochę się tym przejęłam, bo pierwszy raz podróżowałam sama. Po tym jak ugościłam się w pokoju chciałam spytać się o coś recepcjonisty, ale kiedy do niego zeszłam... Z początku myślałam, że go nie ma, potem ujrzałam go... całego we krwi – Laura spuściła głowę na dół – To wszystko potoczyło się tak szybko, ja sama nie wiem jak.
- Tak mi przykro. Nie musisz dalej opowiadać – dodała szybko Alicja – powinnaś się przespać, zobaczysz jutro będzie lepiej. Pewnie będziesz musiała złożyć zeznanie, ale po tym ten koszmar w końcu się skończy. Potrzebujesz tylko czasu na to wszystko... czasu i odpoczynku.
         - Właśnie chciałam spytać, może wiesz gdzie są tutaj jakieś hotele?
         - Nie ma mowy byś znowu chodziła sama. Połóż się tutaj – wskazała na łóżko – ja znajdę jakiś materac i zajmę podłogę. I nawet nie próbuj się kłócić.
         - Nie mam pojęcia jak ci się za to wszystko odwdzięczę – Laura spojrzała zbawczyni w oczy. Kryły coś czego nie umiała odczytać. Nagle przeszło jej przez myśl milion spisków. Jej gniewny duch przejął jej myśli doszukując się w tym wszystkim haczyka. Bo po co ta cała Alicja miałaby tyle poświęcać. Co z tego ma? Straciła jedynie czas, chłopaka i w dodatku odstąpiła jej łóżko. Co tę blondynkę obchodzi samopoczucie jakiegoś obcego człowieka, kiedy sama płacze. Co z nią jest nie tak?
          - Czemu to robisz? - spytała Laura.
          - Co robię? - odparła lekko zaskoczona dziewczyna.
         - Troszczysz się o mnie, choć przed chwilą zerwałaś prze ze mnie z chłopakiem. Zatrzymałaś się przed nami, choć pewnie ci się spieszyło. Co z tego masz?
          - Co z tego mam? - Zaśmiała się -  Nie gadaj bzdur. A co gdybym to ja stała tam zakrwawiona i nikt by się nie zatrzymał, bo gdzieś wszystkim by się spieszyło? Nie bądź śmieszna. Tak powinien działać ten świat. Daję ci coś, ale nie oczekuje, że dostanę zwrot od ciebie. Kiedyś to może ja będę w potrzebie i może wtedy ktoś inny przystanie by mi pomóc. To takie ciągle powtarzające się koło, w końcu nie wiadomo co nas spotka. Tak więc nie odwdzięczaj mi się. Podaruj ten dar komuś innemu, kogo spotkasz na swej drodze i będzie potrzebował pomocy.
Laura uśmiechnęła się tylko, pogrążając się w swoich myślach. Gdyby wszyscy ludzie mieli taki sposób myślenia ziemia byłaby cudownym miejscem. Każdy potrzebujący dostałby pomoc, bo „powtarzające się koło” wędrowało by wciąż po świecie. Ale przecież nie każdy dotrzymuje obietnic i tyle osób nie oddaje swojego podarunku ze zwykłej chciwości. Chciwości łapania chwil, które tracą przez ten cały pośpiech.
Laura chociaż nie czuła się senna położyła się na łóżku. Zastanawiała się jak to jest zrobić coś bezinteresownego. Jej powieki robiły się coraz cięższe. Jak to jest dać komuś tak wiele, nie oczekując nic w zamian... W końcu jej myśli zaczęły się mieszać, prowadząc do sennego świata.
Czuła jak spadała w głąb jakiejś ciemności. Nie krzyczała lecz napawała się chwilą. Było to niczym latanie, z tą różnicą, że to nie ona decydowała dokąd poniesie ją wiatr. W końcu uderzyła o błyszczącą podłogę, a światło znikąd rozświetliło mrok. Stała teraz w jakimś dziwnym pomieszczeniu. Jakby rozciągająca się w nieskończoność pustynia pokryta kaflą szkła. Przed nią stał jedyny przedmiot jakim było lustro. Dziewczyna spoglądając w nie, próbowała zapobiec temu, co działo się z jej odbiciem.
Spojrzała na swoje dłonie spostrzegając, że lustro wcale nie płata jej figli. Ciemnowłosa postać stawała się coraz bardziej bledsza, tak, że można było przez nią przejrzeć na wylot. Obok niej nagle pojawiła się farba, więc wzięła do ręki pędzel i zaczęła malować nim swoje ciało. Kremowa ciesz spływała jednak po jej rękach. Po chwili widać było tylko lekki kształt nastolatki mimo że ta coraz szybciej nakładała na siebie farbę. Jej ubrania stawały się jednak coraz bardziej widoczne. Nabierały jaskrawych kolorów i nie brudziły się farbą. Dziewczyna spojrzała w lustro i zobaczyła, że teraz jest tylko unoszącymi się ubraniami. Nie czuła paniki. Zaczęła malować po lustrze. Na odbiciu pojawiła się postać. Teraz kiedy spojrzała na szkło widziała siebie. Była widoczna, choć tak jakby jej nie było. Zastanawiała się czy skoro jest tylko obrazem wciąż istnieje. Czy kiedykolwiek istniała?

poniedziałek, 30 czerwca 2014

Rozdział VII

 Tak, wiem, że mimo takiej długiej przerwy ten post jest nadzwyczaj krótki, ale po prostu nie miałam za bardzo weny i  czasu. Jadę jeszcze teraz na 11 dni na plener i postanowiłam dodać chociaż to co mam.
_________________________________________________________________
Każdy z nas ma jakieś dziwactwa. Niektórzy próbują je ukryć, inni pokazać światu. Śmieszne, przerażające czy po prostu nienormalne, istnieją i nic z tym nie możemy zrobić.
Wyróżniającym się lekko spomiędzy stosu innych, największym dziwactwem Laury były zombie. Mania na ich punkcie istniała odkąd dziewczyna nauczyła się dobrze mówić. Kiedy inne dzieci oglądały kolorowe bajki, ona wykradała się by podglądać filmy "starszych". Różnorodne horrory, które nie mogły jej przecież przestraszyć. I spośród przewijających się postaci, najbardziej ciekawiły ją właśnie te "szwendacze" pokazujące się od czasu do czasu na ekranie. Sama nie miała pojęcia czemu te zawsze takie same, niczym nie wyróżniające się między sobą potwory najbardziej ją interesują.
Ilekroć próbowała zrozumieć zachowanie głównych postaci czuła pustkę w głowie. Nawet będąc jeszcze małym dzieckiem, wiedziała, że to co robią jest nielogiczne, a przynajmniej tak jej się wydawało. Nie mogła zrozumieć ich bezradności i strachu, tych instynktów, których jej nigdy nie było dane się nauczyć. Najbardziej szokowało ją jednak to,jak wiele niektórzy bohaterowie są wstanie poświęcić dla jednej osoby. Były to zbyt skomplikowane odruchy dla dziewczynki, która nigdy nie miała kochać. A zombie? Zombie były tak proste i oczywiste do rozgryzienia.
Od zawsze jednak wiedziała, że "szwendacze" nie są w stanie istnieć. Teraz jednak patrząc na furgonetkę miała pewne wątpliwości.
Między trupami niezgrabnie poruszał się blady chłopiec, którego kiedyś blond włosy, były teraz prawie całe czerwone. Jego jedna ręka zwisała bezwładnie, druga wyciągnięta była w kierunku Laury. Jego odzież przybrała szkarłatną barwę. I nawet sztormowe oczy wyglądał jakby były martwe. I tylko jego głos mógł zdradzić, że jeszcze nie jest trupem.
- Zamierzasz się na mnie tak gapić, aż ktoś nas znajdzie i oboje zginiemy czy może raczysz mi pomóc? - spytał.
Laura pomyślała, że ma jeszcze jeden wybór. Może szybko uciec bez niego. Bez zbędnego balansu. Ale czy aby na pewno Draco był nieprzydatny? Mógł jej pomóc. Może teraz też pragnął zemsty. A w dwie osoby przecież raźniej.
W końcu stwierdziła, że dłużej zajmie jej zastanawianie się nad tym niż przeniesienie go. Słuchając jego jęków wzięła go pod ramię. Zdążyli dojść zaledwie do głównej drogi, kiedy zauważyli, że drzwi wejściowe hotelu lekko się uchylają. Ale najwidoczniej Laura w całym tym nieszczęściu miała wielkie szczęście. Na nieruchliwej ulicy, przed nimi zatrzymał się samochód, co zapewne w zupełności było zasługą zakrwawionego Draco. Zanim hotelowe drzwi się otworzyły wsiedli do niego.
- Proszę szybko jechać na pogotowie! - zawołała Laura swoim dobrze wyćwiczonym, zrozpaczonym głosem.
Kierowca od razu ją usłuchał. Była to młoda kobieta, ubrana w błyszczącą sukienkę. Jej makijaż zakrywający twarz nie zdołał ukryć przerażenia malującego się na jej twarzy. Laurę zastanawiało czemu w ogóle się zatrzymała. Widać, że dziewczyna należała do tych, które boją się ubrudzić. Spoglądała na tylne siedzenia jakby zastanawiała się czy ta krew z pokrowców się zmyje. A Laura choć powinna mieć na głowie inna zmartwienia myślała właśnie o tym, czy to "ludzki odruch" kazał dziewczynie ich uratować.
Nastolatka nie spojrzała w tył by zobaczyć czy ich nie śledzą. Chciała to wszystko zostawić za sobą, tą za bardzo rozlaną krew, już wiecznie śpiące twarze znajomych i świadomość, że nie zdołała temu zapobiec. Zresztą co może dać wiedza, że za nimi podążają? Teraz i tak nie mieliby jak uciec przed tym żniwiarzem schowanym za opiekunami. Laura nie zerknęła nawet na Draco. Słysząc jego jęk przeszło jej jedynie przez myśl, że on także może za chwilę dołączyć do grupy martwych. Od początku wiedziała, że na pewno kilka osób z nich zginie. Nie sądziła jednak, że stanie się to tak szybko, i że z tego świata odejdzie prawie cała grupa. Przez chwilę cząstka jej godności podupadła. Potem znów dzika strona zawładnęła jej ciałem. Przestała myśleć o zmarłych.
Wpatrując się w fotel wyobrażała sobie tych co jeszcze żyją. Tych co za niedługo przestaną oddychać... Myślami wciąż wracała do tamtego opiekuna. Jego serce, które coraz wolniej biło, jego zdziwienie na zastygłej, szkarłatnej twarzy. Moment sprawił, że zaczęła rozumieć czemu Draco zabijał. Jakby nic się już nie liczyło, jakby istniała tylko krew. Jej ciało przedarte na miliony części, łączyło się w jedną całość, przypominało sobie do czego zostało stworzone. Ale jakaś zaplątana cząstka wciąż powtarzała NIE. Ona miała być dobra, przecież złożyła obietnice.
To była tylko samoobrona - myślała. Pragnęłam ich śmierci.
Nie tylko się zemszczę, zapobiegnę tylu śmierci, zniewoleń - powtarzała. Chcę widzieć jak cierpią.
Jeśli mi się uda będę bohaterką, może zdołam w końcu coś poczuć - wmawiała sobie. Ale teraz chcę ich krwi.
Jestem tylko zwykłym człowiekiem, ale zdołam to zrobić - pragnęła w to wierzyć.
Teoretycznie jestem psychopatką.
                                                                     ***

sobota, 24 maja 2014

Rozdział VI

                                                                     ***
Niby to my decydujemy o swoim losie. Niby to my dokonujemy wyborów. Niby to od nas zależy jak potoczy się nasze życie. I niby to my jesteśmy odpowiedzialni za nie.
Tylko co daje nam możliwość wybrania dróg, kiedy nie wiemy co skrywają? Co daje nam samodzielne podejmowanie decyzji, kiedy nie wiemy ile możemy przez nią stracić?

                                                                     ***
 
Jutro wieczorem każda para miała rozejść się w swoją stronę. Odejść i więcej się nie spotkać. Laura nie chciała jeszcze spać ani nie miała ochoty na pożegnalne rozmowy, więc wszyła z budynku.
Słońce znów zmieniło rolę ozdabianie nieba z księżycem i znikło za horyzontem. Srebrnej kuli zaczęły towarzyszyć coraz jaśniejesz gwiazdy. Na ulicach nie było widać żadnych ludzi ani samochodów. Dopiero po półgodzinnej drodze na wzgórzach zaczęły być widoczne szare domki.
Laura pomyślała, że od teraz będzie podróżować tak codziennie. To zarazem cudowne i okrutne. Wiązać się z jakimś miejscem i odchodzić z niego na zawsze. Wyobrażała sobie siebie jako staruszkę wspinającą się po górach by dojść do niezamieszkanych jeszcze terenów. A może osiedli się na stałe w miejscu, z którego nie da się odejść bo jest zbyt niezwykłe by można byłoby je porzucić.
Kiedy owiał ją chłodny wiatr zaczęła powoli wracać do hotelu. Niebo było już zupełnie ciemne. Poczuła lekkie zmęczenie i głód. Niestety nigdzie nie było żadnego sklepu, choć nawet gdyby był niewiele by to dało, bo nie miała przy sobie żadnych pieniędzy. Nie zastanawiała się jak je zdobędzie. Nigdy w życiu nie kradła bo nic jej nie brakowało, ale nie wydawało się to trudne.
Kiedy wreszcie dotarła weszła do pokoju i zdała sobie sprawę, że nikogo w nim nie ma. Na łóżkach nie było już porozrzucanych ciuchów, ani plecaków. Czyżby ją opuścili? Czy nie chcieli na nią czekać bo czyhało na nich niebezpieczeństwo? A może uznali, że początkowy plan był jednak lepszy, tyle że to ona zajęła miejsce Draco. Wyjrzała przez okno. Widziała jedynie puste, rozciągające się pola. Zastanawiała się po co musiała iść na ten głupi spacer. Teraz ją zostawili, co jeśli na przynętę?
Usłyszała jakieś głosy. Były coraz bardziej wyraźne i zaczęła je rozpoznawać... Była na drugim piętrze, nie mogła skoczyć. Zresztą nawet gdyby, gdzie by pobiegła? Przez cudowne pola na pewno by ją trafili. Została tylko szafa.
Rozległo się skrzypienie drzwi. Przez szparę w szafie widać było dwie wysokie postacie.
          -Przeszukałem ten pokój dwa razy. Nic tu nie znajdziesz – rozległ się niski głos jednego z jej byłych opiekunów – lepiej już wracajmy. I tak zrobilibyśmy kawał dobrej roboty.
           -Tylko czemu ona tak nagle znikła? Czyżby była doprawdy tak mądra by to przewidzieć? - spytał drugi.
Nie, nie była – opowiedziała w myślach Laura. O cokolwiek chodziło nie zdołała tego przewidzieć. Była na tyle głupia by wpakować się w tą pułapkę, by bezmyślnie iść się przejść. Ale kto by pomyślał, że jeden głupi spacer może kosztować ją życie?
Jeden z mężczyzn zbliżył się do szafy. Wystarczyłoby by podniósł rękę i chwycił za uchwyt, a jej życie natychmiastowo by się skończyło.
Laura, lat 15 zginęła 7 września (dokładnie tydzień przed swoimi 16 urodzinami). Została zamordowana przez swoją głupotę. Niedoszła bohaterka, miała przecież tak wielkie pomysły, jej plany pozostały jednak jedynie planami. Umarła nie spełniwszy swojego największego pragnienia. Nie zdołała zrobić nic pożytecznego dla świata, na zawsze pozostała samolubnym, nic nie wartym stworzeniem. Jej nazwisko nie zostanie zapamiętane przez nikogo, ponieważ takowego nie miała – pomyślała brunetka i wstrzymała oddech.
         -Stary, idziemy. Została tylko jedna osoba. Wyśle się kogoś na misje i ją wyśledzi. Nie traćmy czasu na zawracanie sobie nią głowy, jak już uciekła nie wróci.
          Do Laury w zwolnionym tempie dochodziły słowa jej byłego opiekuna. Jedna osoba... Czy może to oznaczać, że wszyscy prócz niej nie żyją? A może uznali, że tylko ona sprawia zagrożenie. Ona i Draco. Tak czy siak ten chłopak, któremu darowała życie był martwy. I może to, że nie żył było lepsze, teraz przynajmniej pewnej samotnej nocy nie zakradnie się do niej i jej nie zabije...
         Okej, masz rację – odparł drugi mężczyzna i zaczął odchodzić.
         Zanim zdążyli wyjść, drzwi od pokoju się uchyliły i weszła przez nie Ola. Teraz wszystko wydawało się jeszcze mniej sensowne.  
        -Dobrze się spisałaś – zwrócił się do niej opiekun. - Jesteśmy z Ciebie bardzo dumni, że dzieliłaś się wszystkim z nami. Pokazałaś ogromną lojalność. Doprawdy czeka cię za to wielka nagroda.
        -Dziękuję – odparła z uśmiechem – mogę wrócić już do centrum, czy jeszcze w czymś pomóc? Mam nadzieję, że z ciałami poradziliście sobie sami.
        -Pozostało jeszcze tylko jedno ciało – uśmiechnął się i jak gdyby nigdy nic wziął do ręki pistolet. Rozległ się strzał. Na podłogę zaczęła skapywać czerwona maź.
         -Jacy ludzie potrafią być naiwni – powiedział do swojego towarzysza. - Ona przez ten cały czas doprawdy sądziła, że jej jako jedynej pozwolimy przeżyć.
          Oboje wyszli z pomieszczenia. Laura wiedziała, że wciąż nie może wydostać się z ukrycia. Ktoś musiał jeszcze przyjść posprzątać, jednak czas tak bardzo się dłużył. W plecaku miała jedynie nóż. Reszta amunicji leżała w torbie na łóżku pod materacami. Miała tam także jedzenie i picie. Czując suchość w ustach powoli wyszła z szafy. Szybkim ruchem podniosła materac i wygrzebała torbę. I właśnie wtedy usłyszała zbliżające się kroki. Wiedząc, że nie zdąży zamknąć się w swojej kryjówce rzuciła się na podłogę. Umięśniony człowiek wszedł do pokoju, a ona powoli wczołgała się pod łóżko. Za każdym razem kiedy mężczyzna schylał się by zetrzeć ślad, dziewczynie wydawało się, że to już jej koniec. Gdyby tylko uniósł wzrok...
Po tym jak wyniósł zwłoki i wytarł krew obrócił się w stronę drzwi. Akurat, kiedy sięgnął za klamkę, brunetce głód dał o sobie znać. Nie zauważył jej nikt do tej pory, a teraz, kiedy wreszcie mieli odejść wydało ją burczenie. Instynktownie sięgnęła po broń, ale wiedziała, że nie może strzelić. Wtedy każdy przybiegłby zobaczyć co się stało, a ona nie miałaby szans. Nie była aż tak dobra by poradzić sobie z kilkoma wyszkolonymi przeciwnikami. Wprawdzie nie wiedziała nawet czy poradziłaby sobie z jednym „takim” przeciwnikiem. W końcu nawet nie była jeszcze szesnastolatką, jej doświadczenie nie mogło się równać ich. Jednak kiedy mężczyzna schylił się brunetka nie zamierzała poddać się bez walki. Po sekundzie lśniąca podłoga zabrudziła się kolejny raz.
Laura oddychała coraz szybciej. Kilkadziesiąt centymetrów od niej znajdowała się zakrwawiona głowa, w której oko wbity był nóż. Czerwona maź sięgała jej czarnych włosów. Dziewczyna ostrożnie wysunęła się spod łóżka. Tym razem nie zamierzała się nigdzie chować. Czuła bicie swojego serca, które jakby próbowało powtarzać jej, że wciąż jest żywa, że nie powinna tego zmarnować.
Spojrzała na bezimiennego faceta. Nigdy nie sądziła, że jej pierwszą ofiarą będzie ktoś z centrum. Otrząsnęła się szybko i ruszyła w stronę drzwi. Udało jej się przejść niezauważalnie przez budynek. Wreszcie wyszła na dwór. Skradając się cicho obok furgonetki coś przykuło jej uwagę, a mianowicie jej wnętrze. W środku znajdowały się zwłoki. Kilka zakrwawionych ciał przylegających do siebie.
Brunetka przez chwilę nie mogła się poruszyć. Gniew przepełnił jej całe ciało. Pragnęła zemsty, chciała patrzeć jak sprawcy tej zbrodni giną. Chwyciła za pistolet, ale oprzytomniała. Wiedziała, że byłaby to przegrana walka. Jeszcze przyjdzie czas na zemstę. Teraz musiała się zadowolić jedynie wspomnieniem zakrwawionej twarzy pracownika. To musi jej wystarczać, póki nie wymyśli jak skutecznie zabić wrogów.
Obróciła się i miała już biec, kiedy nagle ktoś wypowiedział jej imię.
_______________________________________________________
Dziękuję za wszystkie komentarze <3 Tak więc jeśli przeczytałaś/łeś zostaw po sobie znak, dużo to dla mnie znaczy :) 
Wiem, że dzisiaj trochę ten rozdział jest krótki, ale jestem z niego dumna, bo w końcu natchnęła mnie wena :D

niedziela, 11 maja 2014

Rozdział V

Niebo było bezchmurne. Każda gwiazda wydawała się dodawać otuchy, a księżyc był niczym stróż oświetlający ciemne ulice. Tyle, że żadnej z tych rzeczy nie potrzebowała Laura. Sunęła ciemnym chodnikiem, a wokół panowała kompletna cisza. Może taką samotność mogłaby znieść. Kiedy na dworze mimo lekkiego chłodu, nie powiewał żaden wiatr, a wszystko wokół wydawało się uśpione. Może jeszcze sama nie wiedziała czego pragnie?
-Nie powinnam była tego robić. Ta decyzja była całkowicie bez sensu - pomyślała zbliżając się do budynku, w którym uczyła się zaledwie dwa dni i do, którego więcej miała nie wejść. Stanęła obok murów szkoły i rozejrzała się dookoła. Pustka. Wydawać by się mogło, że prócz niej nie ma tu żywej duszy.
Gniew. Tak jednak coś czuła. Była to obojętność pomieszana z odczuciem chęci rozwalenia stojących obok śmietników. A może to wcale nie był gniew, tylko coś, czego nie umiała nazwać. Ale czy to jej wina, że zostawili w niej same negatywne odczucia? Które i tak są zbyt słabe. Obojętność wygrała i miała już odchodzić, kiedy ciemna postać zaczęła zbliżać się do niej.
- Myślałam, że nie przyjdziesz - odezwała się Laura.
- To ja praktycznie nie wierzyłam w to, że się tu zjawisz. Szkoda, że nie uda mi się poznać Draco. Mógł być przydatny, o ile by się zgodził z nami współpracować. W busie jest jeszcze pięć osób. Co jest? - spytała Wiktoria spoglądając na brunetkę.
Laura zastanawiała się czy dobrze postąpiła. Może powinna zastanawiać się nad niektórymi wyborami dłużej niż kilka sekund, tak jak robi to większość osób. Czy to uczyniłoby ją bardziej „ludzkim”?
- Jeśli Draco się zgodzi z nami zostać na pewno będziesz mogła go bliżej poznać. Tymczasem pomóż mi go przenieść do tego twojego busu. Znajduje się kilka przecznic dalej.
- Czyli posłuchałaś mojej rady i go nie zabiłaś?
- Tak – Odpowiedziała Laura. Nie do końca zgodnie z prawdą bo podejmując decyzję kompletnie nie kierowała się słowami Wiktorii. Nie kierowała się niczym.
- Będzie lepiej jak podjedziemy tam busem.
- W ogóle skąd go macie?
- Ukradłyśmy z centrum. Nie powinni się zbyt szybko zorientować gdzie jesteśmy, kiedy już do tego dojdą nie będzie takie proste nas znaleźć.
- A co z twoim planem. Jak go zmieniłaś? - Spytała po chwili Wiktoria, udając się w stronę pojazdu.
- Później ci opowiem, jak będziemy już jechać. Teraz chcę znaleźć się jak najdalej stąd.
Po kilkunastu minutach wszyscy siedzieli już w dość luksusowym autobusie. Wciąż nieprzytomny Draco leżał na podłodze. Wygodne fotele były pozajmowane przez innych pasażerów i ich ekwipunek.
- Kiedy się obudzi? - Spytał chłopak w ciemnych, kręconych włosach.
- Nie mam pojęcia. Obawiam się, że lekko przesadziłam, ale obudzi się chyba na pewno. A nawet jeśli nie i tak mamy go przecież zabić jeśli nie będzie chciał do nas dołączyć. Nie będzie zbyt dużej straty. - odpowiedziała obojętnie Laura po czym dodała – Gdzie jedziemy? I kto prowadzi?
        -Zobaczysz jak już będziemy na miejscu. Aktualnie prowadzi Kuba, ale zmieniamy się co jakiś czas. Ty na razie nie jesteś wpisana w kolejkę, więc nie musisz się martwić – Odpowiedziała siedząca nieopodal Ola. 
         -Więc go nie zabiłaś? - Uśmiechnęła się Laura.
         -Cóż odbyła się mała bitwa, którą mieliśmy dokończyć kilka dni później – podwinęła rękaw i pokazała rękę obwinięta bandażem – Jak widzisz uciekliśmy i nikt nie musi na siebie polować. Ale i tak mu za to oddam.
Przez przyciemniane okna nie było prawie nic widać, choć i tak nie dałoby się rozpoznać drogi, którą jechali w tej ciemności. Dopiero kiedy słońce zaczynało powoli wschodzić Draco się obudził.
- Może ten środek nasenny nie był aż tak mocny – powiedziała Laura zastanawiając się jak zareaguj Draco, kiedy to wszystko zobaczy. W pewnym sensie porwali go, ale mimo to powinien się cieszyć, że jeszcze nie odszedł z tego świata.
Z początku błękitnooki chłopiec był lekko oszołomiony. Dopiero po chwili spojrzał na Laurę i wybełkotał – To jednak mnie nie zabiłaś kochanie?
Rozglądając się zatrzymywał po kolei wzrok na nieznanych mu twarzach. Ruda dziewczyna z piegami na twarzy ubrana była w obcisłą sukienkę i wysokie szpilki, siedząca obok niej blondynka była w sportowym, lecz ładnym stroju, niedaleko nich stojący wysoki chłopak grzebał w plecaku. Po drugiej stronie siedziały dwie brunetki rozmawiające ze sobą. Pierwsza z nich miała krótkie włosy sięgające ucha, drugiej lekko ciemniejsze sięgały pasa. Wszyscy wyglądali jak światowej sławy modele jadący właśnie na kolejną sesję zdjęciową.
- Postanowiłam dać ci szanse, skarbie. O ile można ci zaufać – odparła Laura - jeśli chcesz w ogóle z nami podróżować.
- Też propozycja, po prostu powiedz, że jeśli wam nie pomogę zabijesz mnie tak jak chciałaś zrobić na początku. Ze mną akurat mogłabyś być szczera.
- Po prostu możesz być przydatny, myślałam, że zechcesz z nami pozwiedzać świat. A szczerość jest przereklamowana.
- Może jakbyś zapytała i nie próbowała mnie zabić byłbym bardziej do tego nastawiony, ale nie narzekam. Chyba, że macie mnie torturować, w takim razie wybieram opcję kulki w łeb czy jakie macie tam sposoby. 
        - Jeszcze jakieś inne życzenia? - Laura spojrzała na Draco po czym zwróciła się do Wiktorii - może omówimy co dalej zrobić? Na pewno macie już jakiś plan.
        -Jak na razie mamy plan, by ułożyć plan. Chociaż w sumie mamy już lekki zarys.
        -Wtajemniczycie mnie w go?
- Oczywiście. Później ci wszystko opowiemy – odpowiedziała Wiktoria.
Później – odpowiednik nigdy, mówiony by zaspokoić chwilowo czyjąś potrzebę. Podobnie jak „jutro” - jutro na pewno będzie piękniejszy dzień, na pewno nauczę się wszystkiego, na pewno zrzucę 20 kg i wszystko się ułoży - westchnęła w myślach Laura.
Około czwartej słońce wzeszło na niebo i lekko rozświetliło zamazane zza szyb ulice. Przejeżdżali przez miasto. Nie jechali wcale przed siebie tylko do wyznaczonego i omówionego wcześniej miejsca. Brunetka przez chwilę zastanawiała się co by było gdyby to wszystko co powiedziała Wiktoria przez telefon okazało się kłamstwem. Z jednej strony układało się w sensowną całość, z drugiej mogła to być kolejna próba. Wyobrażała sobie jak dojeżdżają na miejsce gdzie czekają na nich opiekunowie. Wszyscy śmieją się z niej, bo ponoć zawsze zauważa każdego kłamstwa, a nie mogła dostrzec tak wielkiego. Najpierw strzelają do Draco bo on miał być tylko tłem, potem podchodzą do Laury. Z udawanym smutkiem mówią, że zawiedli się na niej, że pokładali w niej wielkie plany. Potem zabierają ją do centrum i umiera w cierpieniach, by pokazać co dzieje się kiedy ktoś łamie zasady.
Laura szybko odepchnęła te myśli. Czasem trzeba postawić na instynkt, a ona nie chce być więcej ich zabawką, ich własnością. Nawet gdyby to wszystko okazało się kłamstwem zawsze może uciec.
          Dopiero kiedy słońce zaczęło znikać za budynkami, a niebo znów robiło się ciemne pojazd zatrzymał się obok niewielkiego hotelu. Od jego jaskrawozielonych ścian odpadał tynk. Napis nad drzwiami brzmiał „ZŁO Y HOT”.
Laura zastanawiała się co oznaczał napis przed tym jak odpadły litery.
- Nie było lepszych hoteli? - spytała w końcu.
- Jak myślisz gdyby jednak spostrzegli naszą ucieczkę, gdzie najpierw by nas szukali, w kilku gwiazdkowym hotelu czy tej ruinie? – odparł chłopak niosący dwie duże torby. Widać było, że też nie jest zachwycony z miejsca noclegu.
W holu czuć było dużą ilość odświeżacza powietrza. Przy biurku stał chudy mężczyzna w okularach. Dopiero po chwili zorientował się, że ktoś wszedł i odłożył gazetę.
- Witam! W czym mogę pomóc? - Spytał lekko chrypiącym głosem.
- Mamy rezerwację na jeden nocleg dla ośmiu osób.
- Ach, już sprawdzam – mężczyzna schylił się po coś po czym dodał – tak, jeden pokój trzyosobowy i jeden pięcioosobowy. Zgadza się?
Po chwili nastolatkowie ruszyli w stronę schodów. Dziewczyny miały mieć pomieszczenie nr14 a, chłopcy obok nich. Na początku wszyscy weszli do pokoju dziewcząt by omówić kilka spraw.
- Po pierwsze – zaczęła dziewczyna o imieniu Agata – Draco jesteś z nami? Można powiedzieć, że Laura uratowała ci życie bo i tak by cię zabili, a teraz masz jakąś szanse na przeżycie.
- Nie ma za co – dodała Laura.
- Mogła mi to wszystko wcześniej powiedzieć, a nie próbować mnie zabić po czym porwać, ale...
- Ciesz się, że zmieniłam zdanie bo nie byłoby co po tobie zbierać – uśmiechnęła się Laura
- Ale – dodał z naciskiem – mogłaby też nauczyć się nie przerywać. Mimo, że wam nie wierzę jestem z wami. Zresztą mam wybór? Nie przypominaj, że mogę wybrać śmierć, bo to żaden wybór – powiedział szybko widząc, że Laura chce odpowiedzieć.
- Chodzi też o to, że powinieneś być mi wdzięczny za to, że Cię uratowałam. Wiesz jakbyś trafił na kogoś innego... Zresztą proponujemy ci pomoc bo sam nie wiedząc o nich zbyt dużo byś sobie nie poradził. Myślisz, że gdybym cię zostawiła tam żywego długo byś taki pozostał? Myślisz, że nikt prócz mnie nie pragnie twojej śmierci?
- Myślałem, że tą sprawę już omawialiśmy i to trochę zabrzmiało jakbyś wciąż pragnęła mnie jednak zabić...
- Kobieta zmienną jest.
- W sumie jestem bardziej jak osoba porwana, a nie jak część zespołu. Jakbyście dali mi wybór podszedłbym do tego inaczej. Możecie pokazać mi jakieś dowody na to, że to wszystko prawda?
- Czyli mamy powiedzieć, że masz wybór, ty do nas dołączysz bo w końcu nam uwierzysz i wyjdzie na to samo, ale dla ciebie będzie lepiej. Przestań wszystko komplikować – odparła Laura.
- Mogłaś dać mi chociaż czas żebym się pożegnał.
- Z kim? Nie mów, że coś do kogoś czujesz żeby za nim tęsknić.
- Po prostu zawsze powinno się żegnać z tymi, których już nie zobaczysz. Taki mój zwyczaj.
- Przecież zobaczysz ich jeszcze debilu. Może za kilka lat jak wszystko ucichnie albo sprawy się jakoś pozytywnie potoczą. Chociaż i tak pewnie wtedy nie będzie ci się chciało z nimi spotkać...
- Przestańcie! - Zawołała Wiktoria – Mieliśmy omówić plan,a nie słuchać waszych idiotycznych przemyśleń.
- Z początku plan miał być taki by uciec jak najdalej i porzucić Draco zostawiając za nim kilka wskazówek, a kiedy pracownicy by go odnaleźli reszta grupy byłaby już na innym kontynencie. Dałoby to nam czas na ucieczkę - opowiadając to w Wiktorii głosie nie czuć było ani trochę zmieszania czy skruchy - Większość osób zdecydowała, że to się nie uda i wymyślili coś innego. Jest nas ósemka. Podzielimy się tak żeby było jak najwięcej grup. Każda para uda się w całkiem inne miejsce jak najdalej od innych i centrum. Będziemy mieć większe szanse bo nawet jeśli znajdą jedną czy dwie grupy reszta nie zginie. Uznaliśmy, że lepiej podróżować z kimś niż samemu. Oczywiście jeśli ktoś się uprze może iść w pojedynkę. Więc czy wszyscy chcą partnera?
Odpowiedź była jednoznaczna. Nawet jeśli by kogoś znaleźli mając sojusznika ma jakieś szanse na przeżycie. Zresztą samemu jest ciężej.
        -Więc dobieramy się w pary. Ja chcę mieć Laurę w zespole – Powiedziała Wiktoria.
        -W sumie ja też bym ją chciała. Niech sama zdecyduje z kim chce być – Uśmiechnęła się Monika.
        -Więc - zaczęła po chwili Laura – losujemy.
To nie był do końca dobry pomysł, ale ponieważ nikt nie pałał do nikogo z grupy nienawiścią nie było sprzeciwów. W sumie nie chodziło o sympatie do kogoś, a jedynie czyjeś umiejętności. Grupa nie była na jednym poziomie, ale każdy umiał wystarczająco dużo by sobie poradzić.
W końcu okazało się, że Wiktoria jest z Moniką, Agnieszka z Kubą, a Damian z Olą. Nikt nie musiał zgadywać czyja karteczka została do wylosowania. Oczywiście Laura mogła podróżować sama, ale wolała mieć kogoś przy sobie. Tylko czy zaprzyjaźni się z Draco na tyle by ten nie chciał jej zabić?
         -Nie boisz się, że ucieknę? Lub któregoś dnia kiedy będziesz słodko spała zakradnę się do ciebie po cichu z niewielkim nożem kuchennym... - zwrócił się do Laury, kiedy ta wyciągnęła karteczkę z jego imieniem. 
         -Nawet śpiąc bez trudu bym cię pokonała. 
         -Możemy się przekonać - odparł Draco odchodząc w stronę pokoju.

czwartek, 1 maja 2014

Rozdział IV

Nikt nie ma pojęcia jak każde zdarzenie jest ważne w naszym życiu. Jedne głupie wagary mogą zniszczyć całoroczną pracę, którą wkładało się w ocenę z zachowania. Przez jedną głupią imprezę możesz zrujnować sobie życie, a przez jednorazowe branie narkotyków możesz popaść w nałóg. Niewielka rzecz zrobiona przypadkiem, małymi krokami może prowadzić do wielkich zmian. Jeden telefon w nieodpowiednim momencie może zniszczyć cały plan. A jedna zniszczona idea może zmienić nieodwracalnie życie...
Drrrrrrryń...Drrrrrrryń...
-Co za głupi dzwonek – powiedziała Laura. Stała w niewielkim pokoju, w którym okna zasłonięte były roletą. W ręku przez rękawiczkę trzymała niewielki nóż kuchenny. Miała już wszystko przygotowane, ustalone. Wystarczyłoby by zrobiła jedynie kilka niewielkich rzeczy, a wróciłabym do swojej codzienności.
Wprawdzie jej plan nie był nadzwyczajny, ale wystarczający. Wszystko miało wskazywać na to, że Amelia wpadła w furię i zadała chłopakowi kilka kutych ran. Nie zniosła kolejnych obelg ze strony znajomych z klasy, a w szczególności Draco. Po tym jak wstawił jej brzydkie zdjęcia do internetu z okrutnymi podpisami (które oczywiście wstawiła wczoraj Laura, choć wszystko wskazuje, że zrobił to Draco) załamała się jeszcze bardziej. Ponieważ nikt jej nie wspierał nie wytrzymała psychicznie i postanowiła popełnić samobójstwo. Zapłaciła za ostatnią noc swojego życia w ekskluzywnym hotelu (Laura wynajęła nowy pokój pod dane Amelii). Przez przypadek zobaczył ją Draco umówiony z Nikolom (która musiała nagle wyjechać w sprawach rodzinnych i według dokumentów już teraz leciała samolotem do innego kraju) postanowił z niej poszydzić i poszedł za nią. Amelia pod wpływem emocji, całkowicie zrozpaczona wzięła nóż kuchenny i dźgnęła go nim. Od dawna chciała się zemścić, ale nie wiedziała jak. Po tym czynie popełniła samobójstwo i na tym skończyła się ta smutna historia... Przynajmniej taki był pomysł.
Laura teraz musiała zadać jedynie kilka ostatecznych ran, zetrzeć ostatnie ślady, i włożyć ów nóż w ręce Amelii po czym ją zabić. Wyjść niezauważona. Telefon musiał oznaczać jednak coś bardzo pilnego. Każdy jej mówił, że będzie dzwonił tylko z najważniejszych powodów, że ma odbierać bez zastanowienia. Więc chwyciła telefon lewą dłonią i nacisnęła zieloną słuchawkę.
-Cześć! – rozległ się znajomy głos.
- Coś się stało?
- Chciałam zapytać jak tam twoje zadanie. Masz już plan czy dopiero zaczynasz?
Przez chwilę Laura chciała rzucić telefonem i wrócić to zajęcia. Po co dzwoniła jej z taką sprawą? Miała jednak sporo czasu więc postanowiła dokończyć rozmowę
-Jestem w trakcie. Więc jeśli masz coś ważnego do powiedzenia streszczaj się.
-Okej... – jej głos zmienił się drastycznie. Nie był już wesoły. – Chyba nie warto już o tym gadać. I tak mi nie uwierzysz
-Powiedz o co chodzi - powiedziała zrezygnowanym tonem Laura.
-Widzisz... jest kilka spraw. Jesteś pewna, że cię nie podsłuchują?
-Tak, sama kupiłam ten telefon więc nawet nie wiedzą chyba, że go mam. Ale streszczaj się.
-Więc po pierwsze w centrum stracili trochę kasy, a sama wiesz jak utrzymania nas jest kosztowne... Wynalazek nad którym pracowali się udał... nowe pokolenie będzie od nas kilka razy „lepsze”. Wiesz co to oznacza? Kiedyś już tak było. Zabili tych najgorszych w czasie kryzysu. A kiedy mieli lepsze wyniki badań zrobili tak samo by było więcej miejsca dla nowych.
-Więc po co z tym do mnie dzwonisz? Ja na pewno nie należę do grupy, którą mieliby dać na pierwszy ogień. Ty zresztą też. To nas nie dotyczy.
-Noo, nie byłabym tego taka pewna. Bo po trzecie okazuje się, że wiele osób z naszego rocznika ma pewne wady. Pamiętasz jak wściekli się, kiedy dostrzegli, że Radek ma dysleksje? A po tym jak Ola musiała zacząć nosić okulary doszli do wniosku, że coś jest nie tak. Bo tylko w naszym roczniku zdarzyły się takie rzeczy. To niby nic, ale dla nich oznacza, że wynik eksperymentu nie jest do końca poprawny, a to może nieść ze sobą ponoć konsekwencje. Możliwe, że nie wszystkie dzieci mają ten problem, ale opiekunowie nie wiedzą jak to sprawdzić. Po co zresztą mają się trudzić skoro istnieje lepsze wyjście z takiej sytuacji, szczególnie, kiedy brakuje im funduszy.
-Ale nie jesteś tego pewna? To tylko twoje domysły...
-Moja i prawie całej reszty grupy. Nie chcesz to nie wierz, my mamy już plan. Mam tylko jedno zasadnicze pytanie, kogo dostałaś do ukatrupienie w swojej misji?
-Chłopaka ze strasznie dziwnym imieniem. Draco Hastings.
-Zaraz go sprawdzę. Przypadkiem nie ma piętnastu lat?
-Ma, ale co w tym dziwnego?
- A to, że każdy z naszego rocznika miał zabić swojego rówieśnika. I nikogo to nie dziwiło dopóki Aleksandra nie musiała zabić Kuby. Rozumiesz, tego Kubę z naszego centrum! Miała z nim niby walczyć i wykazać, że jest lepsza. To było jej misją. Udowodnij niby, że jesteś w stanie bez pytań i sprzeciwu wykonywać polecenia. Najpierw zrobili nam rozgrzewką, a teraz będą kazać zabić nam się nawzajem.
- Wow, dużo się dzieje, kiedy mnie nie ma przez kilka dni. I to niekoniecznie była rozgrzewka... Bo Draco jest dokładnie taki jak my. Nie chcieli go bo miał „problem”. Nie wiem czemu go nie zabili tylko oddali, ale on właściwie jest jednym z nas.
-W takim razie go nie zabijaj. Może się przydać. Możliwe, że wszystkie ofiary były jednym z nas , ale nikt się nie przyglądał tylko bezpośrednio działał. Przyjadę do Ciebie jutro, spotkajmy się obok twojej szkoły.
- Nie pozwolą Ci opuścić terenu.
-Chyba, że bym już do nich nie należała. Laura, ja uciekłam, tak jak wiele osób z naszego rocznika. Nie damy się zamordować. I tobie radzę zrobić to samo, jeśli chcesz żyć. Uczynili nas mądrymi i groźnymi bez naszej zgody, więc teraz się trochę z nimi zabawmy. Nawet jeśli mieliby nas oszczędzić nie będę ryzykować i słuchać ich głupich rozkazów, wiedząc że jesteśmy dla nich niczym więcej jak maszyną do zabawy i zabijania. Jeśli moją wadą jest to, że posiadam własne, jakże odmienne od ich zdanie nie mam zamiaru się przed nimi płaszczyć i iść ślepo za ich słowami. Jeśli jutro nie przyjdziesz więcej pewnie mnie nie zobaczysz.
- Okej, spokojnie. spotkajmy się o północy. Muszę mieć czas do namysłu.
Laura odłożyła telefon i usiadła.
Czy to co powiedziała Wiktoria może być prawdą? A nawet jeśli nie i tak było w tym zbyt dużo rzeczy prawdziwych. Traktują ją jak cudowną, niezwykłą rzecz, nie jak człowieka. Decydują za nią o prawie wszystkim, wcale nie może mieć własnego zdania. Mogą „wyrzucić” ją w każdej chwili, kiedy znajdą sposób na zrobienie lepszych zabawek. Była tylko ich laleczką, którą mogą wymienić na nowy model. Mimo wszystko z jednej strony lubiła centrum. Żyła w nim w wielkim dostatku.
Przed oczami stanął jej obraz życia po ucieczce tak jak żyje Amelia. Nikt nie zasługuje na taką biedę, kiedy wokół jest tyle bogatych ludzi. Nie powinno tak być. W „podziemnym domu” ma wszystko czego potrzebuje do szczęścia. Wszystko, prócz zrozumienia. Jednak co jeśli jej tam już nie chcą? Powinna uciec choćby dlatego by pokazać, że nie jest tylko zaprogramowaną na ich potrzeby istotą, że potrafi mieć swoje zdanie, które nie zmieni się w przeciągu kilku minut. Coś czego nie porzuci dla rzeczy materialnych. Ale czy na pewno? Przecież, kiedy była u nich znali jej każdy, ważniejszy krok, ulegała ich namową nie umiejąc dotrzymać postanowionego sobie celu. Teraz też tak będzie. Jest zbyt zmienna. Nigdy nie dotrzyma swoich postanowień. Nie umie poradzić sobie w jakże ciężkim, prawdziwym życiu. Ale przecież warto próbować. A co zrobi z Draco?
Mam go zabić? - pomyślała. Trochę głupie, że moją decyzją sprawię, że ktoś będzie żywy lub martwy. Jednak dużo rzeczy jest na tym świecie głupich, jedna mała głupota dużo nie zmieni. Przecież on jest mordercą. Możliwe, że uratuje przez ten czyn jego przyszłe ofiary.
Mimo wszystko nie chciała go zabijać. Nie wiedziała czemu, pragnęła dać tej osobie szanse. Może dlatego, że nie była pewna czy Wiktoria na pewno się zjawi, a nawet jeśli wszystko byłoby zmyślone chciała uciec. (Nie pragnęła samotnej wyprawy, a sądziła, że mogłaby namówić Draco do podróży) Ten cel wymierzyła sobie jako pierwszy, który na pewno dotrzyma. Zresztą czy to ona powinna decydować o czyjejś śmierci? Może skoro postawia się swoim opiekunom powinna zrezygnować z ich zasad. Tylko jak odróżnić co jest dobre, a co złe? Nie czując nic nie potrafiła dobrze decydować.
Trzeba stworzyć nową postać. Ma być dobra czy zła? A może coś pośrodku. Czy zabicie Draco należy do czynu dobrej postaci czy złej? Zabijając możliwe, że ochroni innych, ale sam czyn wydaje jej się okrutnie zły. A może pozwolić by poprowadził ją los? Podejmować decyzje kierując się przypadkiem i zobaczyć, gdzie ją to zaprowadzi. Dać się ponieść przeznaczeniu?
Laura wyjęła monetę. Reszka miała oznaczać życie, orzeł śmierć. Podrzuciła przedmiot do góry, czekając co moneta będzie jej kazać. Odsłoniła dłonią brzeg pieniążka.
Wskazywał orła.