***
Niby to my decydujemy o swoim losie. Niby to my
dokonujemy wyborów. Niby to od nas zależy jak potoczy się nasze
życie. I niby to my jesteśmy odpowiedzialni za nie.
Tylko co daje nam możliwość wybrania dróg, kiedy nie
wiemy co skrywają? Co daje nam samodzielne podejmowanie decyzji,
kiedy nie wiemy ile możemy przez nią stracić?
***
Jutro wieczorem każda para miała rozejść się w
swoją stronę. Odejść i więcej się nie spotkać. Laura nie
chciała jeszcze spać ani nie miała ochoty na pożegnalne rozmowy,
więc wszyła z budynku.
Słońce znów zmieniło rolę ozdabianie nieba z
księżycem i znikło za horyzontem. Srebrnej kuli zaczęły
towarzyszyć coraz jaśniejesz gwiazdy. Na ulicach nie było widać
żadnych ludzi ani samochodów. Dopiero po półgodzinnej drodze na
wzgórzach zaczęły być widoczne szare domki.
Laura pomyślała, że od teraz będzie podróżować
tak codziennie. To zarazem cudowne i okrutne. Wiązać się z jakimś
miejscem i odchodzić z niego na zawsze. Wyobrażała sobie siebie
jako staruszkę wspinającą się po górach by dojść do
niezamieszkanych jeszcze terenów. A może osiedli się na stałe w
miejscu, z którego nie da się odejść bo jest zbyt niezwykłe by
można byłoby je porzucić.
Kiedy owiał ją chłodny wiatr zaczęła powoli wracać
do hotelu. Niebo było już zupełnie ciemne. Poczuła lekkie
zmęczenie i głód. Niestety nigdzie nie było żadnego sklepu, choć
nawet gdyby był niewiele by to dało, bo nie miała przy sobie
żadnych pieniędzy. Nie zastanawiała się jak je zdobędzie. Nigdy
w życiu nie kradła bo nic jej nie brakowało, ale nie wydawało się
to trudne.
Kiedy wreszcie dotarła weszła do pokoju i zdała sobie
sprawę, że nikogo w nim nie ma. Na łóżkach nie było już
porozrzucanych ciuchów, ani plecaków. Czyżby ją opuścili? Czy
nie chcieli na nią czekać bo czyhało na nich niebezpieczeństwo? A
może uznali, że początkowy plan był jednak lepszy, tyle że to
ona zajęła miejsce Draco. Wyjrzała przez okno. Widziała jedynie
puste, rozciągające się pola. Zastanawiała się po co musiała
iść na ten głupi spacer. Teraz ją zostawili, co jeśli na
przynętę?
Usłyszała jakieś głosy. Były coraz bardziej wyraźne
i zaczęła je rozpoznawać... Była na drugim piętrze, nie mogła skoczyć. Zresztą
nawet gdyby, gdzie by pobiegła? Przez cudowne pola na pewno by ją
trafili. Została tylko szafa.
Rozległo się skrzypienie drzwi. Przez szparę w szafie
widać było dwie wysokie postacie.
-Przeszukałem ten pokój dwa razy. Nic tu nie
znajdziesz – rozległ się niski głos jednego z jej byłych
opiekunów – lepiej już wracajmy. I tak zrobilibyśmy kawał
dobrej roboty.
-Tylko czemu ona tak nagle znikła? Czyżby była
doprawdy tak mądra by to przewidzieć? - spytał drugi.
Nie, nie była – opowiedziała w myślach Laura. O
cokolwiek chodziło nie zdołała tego przewidzieć. Była na tyle
głupia by wpakować się w tą pułapkę, by bezmyślnie iść się
przejść. Ale kto by pomyślał, że jeden głupi spacer może
kosztować ją życie?
Jeden z mężczyzn zbliżył się do szafy.
Wystarczyłoby by podniósł rękę i chwycił za uchwyt, a jej życie
natychmiastowo by się skończyło.
Laura, lat 15 zginęła 7 września (dokładnie tydzień
przed swoimi 16 urodzinami). Została zamordowana przez swoją
głupotę. Niedoszła bohaterka, miała przecież tak wielkie
pomysły, jej plany pozostały jednak jedynie planami. Umarła nie
spełniwszy swojego największego pragnienia. Nie zdołała zrobić
nic pożytecznego dla świata, na zawsze pozostała samolubnym, nic
nie wartym stworzeniem. Jej nazwisko nie zostanie zapamiętane przez
nikogo, ponieważ takowego nie miała – pomyślała brunetka i
wstrzymała oddech.
-Stary,
idziemy. Została tylko jedna osoba. Wyśle się kogoś na misje i
ją wyśledzi. Nie traćmy czasu na zawracanie sobie nią głowy,
jak już uciekła nie wróci.
Do Laury w zwolnionym tempie dochodziły słowa jej
byłego opiekuna. Jedna osoba... Czy może to oznaczać, że wszyscy
prócz niej nie żyją? A może uznali, że tylko ona sprawia
zagrożenie. Ona i Draco. Tak czy siak ten chłopak, któremu
darowała życie był martwy. I może to, że nie żył było lepsze,
teraz przynajmniej pewnej samotnej nocy nie zakradnie się do niej i
jej nie zabije...Okej, masz rację – odparł drugi mężczyzna i zaczął odchodzić.
Zanim zdążyli wyjść, drzwi od pokoju się uchyliły i weszła przez nie Ola. Teraz wszystko wydawało się jeszcze mniej sensowne.
-Dobrze się spisałaś – zwrócił się do niej opiekun. - Jesteśmy z Ciebie bardzo dumni, że dzieliłaś się wszystkim z nami. Pokazałaś ogromną lojalność. Doprawdy czeka cię za to wielka nagroda.
-Dziękuję
– odparła z uśmiechem – mogę wrócić już do centrum, czy
jeszcze w czymś pomóc? Mam nadzieję, że z ciałami poradziliście
sobie sami.
-Pozostało
jeszcze tylko jedno ciało – uśmiechnął się i jak gdyby nigdy
nic wziął do ręki pistolet. Rozległ się strzał. Na podłogę
zaczęła skapywać czerwona maź.
-Jacy
ludzie potrafią być naiwni – powiedział do swojego towarzysza.
- Ona przez ten cały czas doprawdy sądziła, że jej jako jedynej
pozwolimy przeżyć.Oboje wyszli z pomieszczenia. Laura wiedziała, że wciąż nie może wydostać się z ukrycia. Ktoś musiał jeszcze przyjść posprzątać, jednak czas tak bardzo się dłużył. W plecaku miała jedynie nóż. Reszta amunicji leżała w torbie na łóżku pod materacami. Miała tam także jedzenie i picie. Czując suchość w ustach powoli wyszła z szafy. Szybkim ruchem podniosła materac i wygrzebała torbę. I właśnie wtedy usłyszała zbliżające się kroki. Wiedząc, że nie zdąży zamknąć się w swojej kryjówce rzuciła się na podłogę. Umięśniony człowiek wszedł do pokoju, a ona powoli wczołgała się pod łóżko. Za każdym razem kiedy mężczyzna schylał się by zetrzeć ślad, dziewczynie wydawało się, że to już jej koniec. Gdyby tylko uniósł wzrok...
Po tym jak wyniósł zwłoki i wytarł krew obrócił
się w stronę drzwi. Akurat, kiedy sięgnął za klamkę, brunetce
głód dał o sobie znać. Nie zauważył jej nikt do tej pory, a
teraz, kiedy wreszcie mieli odejść wydało ją burczenie.
Instynktownie sięgnęła po broń, ale wiedziała, że nie może
strzelić. Wtedy każdy przybiegłby zobaczyć co się stało, a ona
nie miałaby szans. Nie była aż tak dobra by poradzić sobie z
kilkoma wyszkolonymi przeciwnikami. Wprawdzie nie wiedziała nawet
czy poradziłaby sobie z jednym „takim” przeciwnikiem. W końcu
nawet nie była jeszcze szesnastolatką, jej doświadczenie nie mogło
się równać ich. Jednak kiedy mężczyzna schylił się brunetka
nie zamierzała poddać się bez walki. Po sekundzie lśniąca
podłoga zabrudziła się kolejny raz.
Laura oddychała coraz szybciej. Kilkadziesiąt
centymetrów od niej znajdowała się zakrwawiona głowa, w której
oko wbity był nóż. Czerwona maź sięgała jej czarnych włosów.
Dziewczyna ostrożnie wysunęła się spod łóżka. Tym razem nie
zamierzała się nigdzie chować. Czuła bicie swojego serca, które
jakby próbowało powtarzać jej, że wciąż jest żywa, że nie
powinna tego zmarnować.
Spojrzała na bezimiennego faceta. Nigdy nie sądziła,
że jej pierwszą ofiarą będzie ktoś z centrum. Otrząsnęła się
szybko i ruszyła w stronę drzwi. Udało jej się przejść
niezauważalnie przez budynek. Wreszcie wyszła na dwór. Skradając
się cicho obok furgonetki coś przykuło jej uwagę, a mianowicie
jej wnętrze. W środku znajdowały się zwłoki. Kilka zakrwawionych
ciał przylegających do siebie.
Brunetka przez chwilę nie mogła się poruszyć. Gniew
przepełnił jej całe ciało. Pragnęła zemsty, chciała patrzeć
jak sprawcy tej zbrodni giną. Chwyciła za pistolet, ale
oprzytomniała. Wiedziała, że byłaby to przegrana walka. Jeszcze
przyjdzie czas na zemstę. Teraz musiała się zadowolić jedynie
wspomnieniem zakrwawionej twarzy pracownika. To musi jej wystarczać,
póki nie wymyśli jak skutecznie zabić wrogów.
Obróciła się i miała już biec, kiedy nagle ktoś
wypowiedział jej imię.
_______________________________________________________
Dziękuję za wszystkie komentarze <3 Tak więc jeśli przeczytałaś/łeś zostaw po sobie znak, dużo to dla mnie znaczy :)
Wiem, że dzisiaj trochę ten rozdział jest krótki, ale jestem z niego dumna, bo w końcu natchnęła mnie wena :D