__________________________________________________________________________
-Kim
jestem?
-Osobą,
która powinna należeć do pewnej grupy, tylko nie mam pojęcia
czemu do niej nie należy.
-Do
jakiej grupy? O czym ty do mnie mówisz?
-Okej,
ostatnie pytanie. Jesteś adoptowany?
-Tak...
Po co ci to zresztą wiedzieć?
-Bo
jakbyś zaprzeczył mogłabym mieć chociaż zarys powodu dlaczego
nie jesteś z nami w grupie. Musi być jakaś przyczyna, coś z tobą
jest zapewne nie tak. Tylko co, skoro musieli zadecydować o tym
kiedy się urodziłeś? Skąd wiedzieli, że się nie nadasz?
-Czekaj,
czekaj. Teraz ja pytam. Jakiej grupy?!
-Należy
do niej kilkaset osób. W sumie wszyscy to jeszcze dzieci. Najstarsze
osoby nie mają więcej nić 18 lat. Pomijając oczywiście wielu
naukowców i tzw. opiekunów. W sumie wiem nawet jak ta grupa
powstała, choć nie powinnam.
W
centrum odbywały się kiedyś eksperymenty, na żywych,
nienarodzonych dzieciakach. Chcieli je uratować bo każde z nich
miało jakąś chorobę, ale nic nie poszło zgodnie z planem. Kiedy
wydawało się, że eksperymenty nie wyszły i z dziećmi praktycznie
nic się nie zmieniło, urodziło się jedno, które wydawało się
wręcz idealne. Miało lekkie objawy choroby, które niedługo potem
ustały. Jednak po kilku latach okazało się, że dziecko nic nie
odczuwa. Nie potrafi kochać, płakać, żałować. Niedługo potem
je zabito żeby sprawa nie wyszła na jaw. Oczywiście wszystko było
robione nielegalnie i wszystko było świetnie ukryte. Centrum badań
znajdowało się pod ziemią.
Krąży
plotka, że zbudował je bardzo bogaty naukowiec. Jego żona miała
za kilka miesięcy umrzeć, była w ciąży, a z dzieckiem też nie
było za dobrze. Za wszelką cenę chciał je uratować. Mając tyle
kasy wymyślał najróżniejsze sposoby i w końcu wpadł na pomysł,
że sam zrobi i wymyśli lekarstwo na to by oboje mogli żyć. Trwało
to kilka miesięcy. Wynajął wielu pracowników, którzy dostawali
dużo pieniędzy za to by nikt nie dowiedział się o owym sekrecie.
Naukowiec był prawdziwym szaleńcem. Nie bał się zabić przy
próbach innych ludzi w tragicznych wypadkach. Przecież eksperyment
nie zawsze udaje się od razu. Kiedy jego żona umarła, a wraz z nią
dziecko, naukowiec strzelił sobie kulką w głowę. Robotnicy nie
wiedzieli co mają zrobić z centrum. Przez kilka lat stało puste,
aż w końcu jeden z nich, równie szalony jak założyciel,
postanowił wznowić działalność, tym razem jako coś typu
rozrywka. Nikt poza kilkoma osobami nie wiedział o istnieniu wciąż
działającego centrum badań.
Nadal to
wszystko jest w tajemnicy bo gdyby ktoś niewłaściwy się o tym
dowiedział cała idea projektu zostałby zrujnowana. Pomijając
zresztą fakt, że każdy kto brał w tym udział trafiłby na długo
za kratki. Teraz nie chcą jednak ratować dzieci, a wstrzykują im
coś co odbiera im uczucia i nie wiem jak jeszcze sprawiają, że
mają minimalną ilość wad. To wszystko oczywiście przez ten
wypadek, kiedy to dziecko zamiast jedynie wyzdrowieć „straciło
serce”, nie miało żadnych odczuć. Naukowcy nie wiedzieli jak
wymyślić coś nowego, więc zaczęli szlifować po prostu to co już
mieli. Zajęło im to lata i nadal tworzą poprawki, ale w miarę dla
nich jest idealnie. Dzieci, przyzwyczajone do pracowników i oswojone
z miejscem w przyszłości mają służyć i robić wszystko bez
zastanowienia. Ja nie rozumiem jak mogą uważać za super pomysł by
5-latek zabijał, bo nikt o to go nie podejrzy. Oczywiście ta metoda
jest prawie niestosowana, ale jednak. Przecież dużo lepiej zrobiłby
to ktoś starszy. Po co marnować tyle zachodu.
-To.. To
jest naprawdę? I to wszystko funkcjonuje tylko dlatego, że ktoś
psychiczny miał głupie hobby? Ale skąd biorą te dzieci? Chyba ich
nie tworzą...
-Jeśli
ktoś jest biedny i nie stać go na aborcję, namawiają go do prawie
darmowej, za marne grosze. Ludzie się zgadzają bo pracownicy mówią,
że to bardzo znana klinika, a owa osoba po prostu jest jako któraś
tam z kolei i z tej okazji ma tak tanio. Oczywiście kiedy już
dojeżdżają na miejsce składają nową propozycję. Kobieta będzie
żyć jak królowa, w luksusach i wielkim szczęściu przez czas
ciąży, której nie usunie. Noworodka przekaże im, a w zamian
dostanie 40 tysięcy złotych. Prawie nie zdarzają się przypadki by
ktoś odmówił, a jeśli już zabijają taką osobę. Podobnie
dzieje się kiedy kobieta już urodzi. Boją się, że przez
przypadek mogłaby coś wygadać, dlatego lepszym sposobem dla nich
jest zabicie jej niż utrzymywanie i płacenie kasy. Oczywiście o
tym wszystkim nie powinnam nic wiedzieć. Koleżanka mi to wszystko
sama powiedziała, a ja znalazłam nawet kilka dowodów, że dzieje
się tak naprawdę.
-Szczerze
nie wierzę w to. Jeśli byłoby to tak tajne czemu mi o tym mówisz?
Jestem obcą ci osobą i w dodatku masz mnie zabić.
-Pytałeś
więc odpowiedziałam. Zresztą jestem ciekawa czemu ty do niej nie
należysz.
-Może
przez niepełnosprawność. – Odpowiedział i pokazał jej od
kolana w dół protezę.
-Ale
przecież chodzisz normalnie. Nie zauważyłam nawet, że jest coś
nie tak –Pomyślała Laura. Bez zastanowienia stwierdziła, że
proteza jest bez znaczenia, ale ponieważ żaden inny powód nie
przychodził jej do głowy zaczęła rozważać, że jednak jest taka
możliwość. Oddali go bo nie był tak idealny. Może pomyśleli
nawet, że skoro nie udało się by było z nim wszystko w porządku,
będzie również czuć. Ale to nie w ich stylu. Wtedy by go po
prostu zabili. Po co oddawać. Choć może właściwie jeden z
pracowników okazał trochę serca i nie był w stanie zabić
bezbronnego dziecka. Może nie wszyscy ludzie, którzy tam pracują
są potworami. Poprawka, którzy tam pracowali.
-Jak
wrócę na pewno o ciebie popytam i się o wszystkim dowiem. Pewnie
uważają, że skoro kogoś zabiłeś i jesteś obojętny na uczucia
możesz być groźny, dlatego lepiej żebyś zniknął, a ja przy
okazji potrenuję. Ale oni są idiotami, jeśli naprawdę chodziło
tylko o to, że jesteś nie do końca sprawny fizycznie. Przecież
byłbyś idealnym członkiem grupy. Z żądza krwi, nie bojący się
wyzwań – Dodała Laura. W sumie wątpiła by ktoś z pracowników
udzielił jej odpowiedzi. Skoro Draco nie należał do centrum, ale
go nie zabili musiała wiązać się z tym jakaś dziwna, możliwe,
że dla nich wstydliwa sprawa. Zresztą skoro nic wcześniej jej nie
powiedzieli teraz też nie będą chętni do rozmowy.
-Kiedy
już się o tym dowiesz poinformujesz mnie?
-Ale ty
jesteś głupi, jeśli serio sądzisz, że pozwolę Ci odejść zanim
ten o to nóż nie będzie wbity w twoje serce. A wtedy nie będziesz
miał jak się stąd ruszyć. Przed chwilą przecież oboje
chcieliśmy się zabić.
-W sumie
to jesteś spoko i wcale nie chcę cię zabijać, ale jeśli ty
wolisz być martwa. Skąd pewność, że nie wylądujesz pierwsza w
grobie, a wtedy twoje i twojej grupy brudne sekrety wyjdą na jaw.
Zadbam o to.
-Nie
martw się dopilnuję byś nikomu nie pisnął słowa. I naprawdę
pomyśl gdybym była już martwa co mogłyby mnie obchodzić to, że
wszystko wyszłoby na jaw. Nic by mnie nie obchodziło! A teraz
wyjaśnijmy sobie jedno. Zanim twoje zwłoki wylądują w
płomieniach, grobie czy co tam byś wolał uświadom sobie, że nie
jestem aż tak niemądra.
-A ty
zrozum, że nie jestem aż taki bezbronny. Zabiłem więcej osób niż
się domyślasz, często dużo starszych i silniejszych. Zero
świadków, zero domysłów, że mógłbym w tym uczestniczyć. Czemu
niby ty masz wygrać w tej bitwie? Przecież to twoja pierwsza misja,
nie masz żadnego doświadczenia. – Odezwał się Draco coraz
szybciej mrugając.
-
Zazwyczaj dopiero kiedy dojdziesz do pewnego wieku wysyłają Cię na
misję. Takie zasady. Nie oznacza to jednak, że nie mam
doświadczenia. Jestem świetnie wyszkolona. Zresztą dla opiekunów
jestem kimś wyjątkowym, a to oznacza, że jestem dobra. Wyróżniam
się, bo czasem znam odpowiedź zanim ją usłyszę. Widać to po
minie, reakcji, gestach. A kiedy ktoś umie powstrzymać emocje widać
to w oczach. Opanowałam to do perfekcji, tak samo jak opanowałam
to, że nikt nie potrafi mnie rozszyfrować. Czasem bawię się z
pracownikami okłamując wszystkich, a oni mi tak łatwo wierzą.
Jeszcze lepsze jest to kiedy mówię prawdę, a oni od razu twierdzą,
że kłamię. Ale nikt się nie gniewa na mnie kiedy prawda wychodzi
na jaw. Wręcz przeciwnie, uważają mnie za ich najlepszy wynalazek.
Tylko jak można nazwać człowieka wynalazkiem? Przecież to samo co
zrobili ze mną, zrobili też z innymi dziećmi. Każdy różni się
czymś, ale nie z powodu rocznika eksperymentu, ale dlatego, że
każdy ma lekko inny charakter i jedynie to jest w nas najlepsze, bo
jest prawdziwe. Oni pewnie na razie nie chcę mnie stracić. Ale
bardziej niż tego, że umrę boją się, że postawię się
przeciwko nim. Jestem przecież tylko niewinną piętnastolatka,
jeśli ucieknę nikt nie uwierzy, że ktoś taki jak ja mógłby
skrzywdzić kogokolwiek. Ty przecież też nie wyglądasz na kogoś
kto byłby w stanie bez wahania zabić. Dlatego się Ciebie boją.
Wiedzą, że możesz im wiele zaszkodzić, że raczej nie staniesz po
ich stronie, a nawet jeśli to w każdej chwili jest możliwość, że
się odwrócisz. Gdybyś był w grupie byłabym zapewne twoja
sojuszniczką. Szkoda, że muszę być twoją zabójczynią.
Draco
spojrzał na sok w szklance, którą trzymał. Pragnął położyć
się na łóżku i po prostu zasnąć. Laura była tak pewna
powodzenia swojej misji, a on powoli zdawał sobie sprawę co prócz
soku znajduje się w szklance.
- Czyżbyś była tak
beznadziejna, że postanowiłaś mnie otruć? Od razu stwierdziłaś,
że nie dasz sobie rady? Z jednej strony mądra decyzja bo
najprawdopodobniej byś umarła, ale gdzie twój honor? Może
zabawimy się jeszcze przed moim pogrzebem. Wcale nie uważam, że
skoro jesteś dziewczyną musisz być słabsza, ale ty
najwidoczniej chcesz mnie do tego przekonać. Skoro nawet nie
próbujesz walczyć. – Chciał się zemścić. Pragnął ukarać
ją za to, że tak prosto się go pozbywa. Za to, że zostanie
zabity przez głupią nastolatkę. Po chwili jednak uczucie zemsty
zajęła pustka. Ciągła pustka, która towarzyszyła mu od dnia
narodzin, i która najwidoczniej pozostanie z nim do śmierci.
Był na
tyle głupi by wypić te picie z trucizną, ale przecież skąd miał
wiedzieć co się tam znajduje? A może był to po prostu środek
nasenny? Tak czy siak, kiedy zaśnie już się nie obudzi bo ona
dopilnuje by ten nóż wystawał z jego serca. Domyśla się tego bo
już teraz ma gwiazdki przed oczami i walczy by nie usnąć. Nie wie
czemu chce jeszcze zaczekać, czemu woli żyć kilka sekund dłużej
jakby to stanowiło wielką różnicę... Zaczyna myśleć o rzeczach
dla niego zazwyczaj tak absurdalnych. Nie wie czy lepiej, że umrze,
czy lepiej byłoby gdyby żył. Teraz zdaje sobie sprawę, że dla
większości lepiej, że umrze. Już nigdy nikogo nie skrzywdzi, a
krzywdził przecież tak wielu. Nigdy nie poczuje jedynego uczucia
jakie było mu znane. Ciągłej nienawiści, złości przychodzącej
od czasu do czasu i przeszywającej jego ciało... Lepiej dla niego,
że umrze. Zdaje sobie sprawę, że ona musi go zabić, nie dla
misji, ale też i dla dla niego samego i innych. Lepiej leżeć
między zgniłymi i wygryzionymi przez korniki drewnianymi deskami,
wśród smrodu własnego gnijącego ciała niż żyć na tej ziemi
nie mogąc mieć tego co ponoć jest najważniejsze. Gdyby był
jeszcze przez chwilę przytomny zapewne za chwile zmienił by zdanie,
poczułby gniew i chęć mordu za to o czym pomyślał. Jego oczy
jednak zamknęły się, wydawać by się mogło, że na zawsze.
Usłyszał tylko jej śmiech, tak jakby to wszystko było tylko jedną
wielką zabawą. I może rzeczywiście było, a jego życie było
tylko jedną śmieszną grą, którą właśnie przegrywa. Nie ma już
szans by się podnieść, ale gorsze jest to, że nawet gdyby miał,
sam nie wie czy by z niej skorzystał.