Z rozmyśleń wyrwało ją gwałtowne zahamowanie
pojazdu. Dopiero teraz zauważyła, że stoją przed pogotowiem.
Pomogła Draco wyjść z samochodu, dziękując kobiecie, która ich
uratowała. Po chwili podbiegli do nich sanitariusze pytając co się
stało. Żadne z nich nie miało jeszcze wymyślonej historii do
opowiedzenia, udawali więc zbyt zszokowanych by mogli cokolwiek
powiedzieć.
Laura choć zdawała sobie sprawę z beznadziejności
sytuacji, w której byli, wierzyła, że mogą się stąd wydostać. W
końcu skoro komuś udało się zmienić tyle dzieci w bezduszne
potwory wszystko jest możliwe. Nastolatka
zastanawiała się czy sprawa zaginięcia Draco była nagłaśniana.
Jeśli tak pewnie od razu zorientują się kim jest, pokażą to co
się z nim stało w telewizji, a potem zabiją go ludzie z centrum.
Dziewczyna zorientowała się jednak po chwili, że niekoniecznie
ktokolwiek wie, że chłopak zaginął. W końcu nie ma go tylko 2
dni, a skoro nie był najgrzeczniejszy może już kiedyś uciekał...
Tak, wystarczyły zaledwie 2 dni by Laura straciła dom, najbliższe osoby i zagubiła się jeszcze bardziej w tym
świecie. A teraz jeszcze straci życie, bo nawet jeśli opiekunowie
ich nie śledzili, pewnie pierwsze co zrobią to odwiedzą pobliskie
szpitale. Jakby na to
nie patrzeć wyglądało to źle. Choć może powinna spojrzeć na to
nieco z innej perspektywy .
Wystarczyły
zaledwie 2 dni by uwolniła się z dziwacznego więzienia, zmieniła
całkowicie swoje poglądy i znalazła chęć do bycia lepszą. A
teraz ma szanse uratować nowe pokolenia przed centrum i nawet jeśli
przypłaci za to życiem, zginie jako bohater. Wcale nie musi pomagać
Draco, jego sytuacja może jej za to pomóc. Jeśli Draco będzie
główną uwagą centrum, ona będzie miała chwilę na ucieczkę i
obmyślenie planu. W końcu uratowała go już dwa razy, a nie
wiedziała nawet czy on pomógłby jej gdyby tego potrzebowała.
Szczerze w to wątpiła. To najwyższy czas żeby go opuścić –
pomyślała. Czuła się jednak tak zmęczona, że postanowiła
zostać na noc w hostelu w tym mieście. Raczej nie będą jej tu
szukać, nie sądziliby po niej, że jest tak głupia by tu być.
Był tylko jeden malutki problem. Miała przy sobie
jedynie ciuchy całe we krwi, prawie pusty plecak, pistolet, pół
butelki wody, nadgryziony baton i brak jakichkolwiek środków.
Zauważyła jednak, że samochód ,kobiety, która ich uratowała
wciąż stoi w miejscu. Laura chwile zastanawiała się czemu ta
jeszcze nie odjechała, po czym postanowiła na tym skorzystać.
Podeszła do niej i nieśmiało zapytała czy mogłaby prosić o
jeszcze jedną przysługę. Kiedy się zgodziła wytłumaczyła o co
chodzi.
- Nic mi nie jest dlatego raczej nie muszę iść do
szpitala. Pomagałam tylko iść temu chłopakowi stąd ta cała
krew. Z tego powodu mam też tą dziwną prośbę. Czy nie ma pani
jakichś starych ubrań lub czegoś do pożyczenia? Otóż jutro
przyjedzie po mnie moja mama, nie chce by się przeraziła na mój
widok.
- Och oczywiście, coś znajdę. Jeśli nie musisz zostać
na przesłuchaniu możesz pojechać ze mną.
Laura wsiadła do pojazdu, który po chwili ruszył. W
sumie niewiele wyobrażała sobie po nie najnowszym modelu samochodu
i niezbyt ogarniętej kobiecie. Wprawdzie nie sądziła by mogła
zamieszkiwać ruderę taką jak dom Amelii, ale Laura nie zgadłaby
też, że zatrzymają się przed willą. Dwupiętrowy, podłużny
budynek, ozdabiany różnego rodzaju freskami i rzeźbami wyrósł
naprzeciw niej.
- Pani tutaj mieszka? - spytała brunetka.
- Tak, od niedawna tutaj zamieszkuje. Nie jest to jednak
mój dom. – Uśmiechnęła się – jestem tu tylko zwykłą
sprzątaczką.
Laura jeszcze raz przyjrzała się zbawczyni. Około
dwudziestoparoletnia kobieta o smukłej sylwetce, ubrana była w
błyszczącą czarną mini. Długie, blond włosy uwiązane w wysoki
koński ogon sięgały jej prawie pasa. Przez mocny makijaż jej oczy
wydawały się jeszcze większe niż były w rzeczywistości.
Bardziej przypominałaby już panią dworu niż osobę szorującą
gary. Na swoich wysokich szpilkach ruszyła w kierunku rezydencji.
Przed drzwiami zatrzymała ją cicha melodyjka dochodząca z
telefonu.
- Wybacz na chwilę – zwróciła się do Laury i
odeszła kilka kroków.
- Nie rozumiesz
– słychać było jej
załamujący się głos z oddali - Ja musiałam... Nie po prostu...
Nie dasz mi nawet wytłumaczyć?- Masz rację, lepiej nigdy więcej się nie spotykajmy – prawie krzyknęła. Powoli wzięła kilka oddechów. Zaczęła wracać do Laury. Na jej twarzy pojawił się szeroki uśmiech, choć jej oczy płakały. Szybkim krokiem przeszła przez korytarz. Otworzyła jedno z wielu drzwi.
W środku znajdowało się łóżko, szafa i niewielki stół z dwoma krzesłami. Kobieta wyjęła walizkę spod łóżka i chwilę w niej grzebała, po czym rzuciła na łóżko parę znoszonych spodni i żółty T-shirt.
- Lepiej weź sobie też prysznic – wskazała ręką łazienkę.
Przez szum wody słychać było lekki szloch. Laura
miała wielką ochotę po prostu wyskoczyć przez okno i zostawić tą
rozhisteryzowaną dziewczynę. Coś mówiło jej jednak, że skoro
chce być normalnym człowiekiem, nie powinna zostawiać osoby, która
ją uratowała w takim stanie. Chciała więc wyrazić swoje
współczucia, skłamać, że jest jej bardzo przykro. Nie wiedziała
jednak jak powtarzane miliony razy słowo może pocieszyć. Dlatego
też po wyjściu tylko milczała.
- Przepraszam, jesteś pewnie w szoku po tym wszystkim, a
ja zamiast cię pocieszyć płaczę. - Na policzkach kobiety widać
było czarne smugi tuszu, a usta lekko jej drżały.
To bardzo dziwne, że Laura właśnie teraz pierwszy raz
w życiu na żywo widziała jak ktoś płacze. Zamknięta w centrum
przez tyle lat nie była dopuszczana do żadnych normalnych ludzi,
prócz opiekunów, ale ci zawsze mieli tą samą nieszczerą minę.
Jakby im także skradziono uczucia pod karą śmierci. I teraz
docierało do niej jak mało wiedziała o tym swoim „domu”. Jak
wiele kryło się zagadek, na które możliwe, że nigdy nie znajdzie
odpowiedzi. Bo czemu prawdziwy świat mieli widzieć tylko na
zniekształconych obrazkach, aż nie przyznano im misji? Czy zdarzały
się roczniki, które także były wybijane, czy to jej jest
pierwszym? Miała tak mały dostęp do informacji i codziennie
przepełniony grafik, by nie zaprzątać sobie głowy pytaniami.
Nawet nie wiedziała zbytnio co chcą osiągnąć przez wydawanie
tyle kasy na eksperymenty. Teraz teoria, że po prostu tworzą
morderców, na których będą zarabiać, wydawała się lekko
naiwna. Pod tym wszystkim musiało kryć się coś jeszcze. Choć z
drugiej strony może naprawdę mają za dużo kasy, którą
przeznaczają na dziwaczne hobby, jakim jest zmienianie ludzi, na
bezduszne potwory. I może...
- Na pewno wszystko w porządku? - Blondynka wyrwała ją
z zamyśleń.
- Tak... Chociaż sama nie wiem. Wszystko stało się
tak nagle, ja... Ja nie wiem jak ci ludzi mogą tak bezwstydnie
zabijać. To okropne – mówiła Laura, próbując wydobyć z siebie
jakąkolwiek łzę. Nie umiała jednak płakać, ani na zamówienie,
ani naprawdę, tak więc smutna, zbolała mina musiała wystarczyć.
- Och, bardzo mi przykro. To musiało być straszne
przeżycie.
- A jeśli mogę spytać, czemu pani płakała? To
pewnie z mojej winy...
- Nie, ależ skąd! Zresztą to nieistotne. Są
ważniejsze sprawy. Hmm, nawet się nie przedstawiłam. Jestem
Alicja. - Podała rękę Laurze.
- Nina. – Dziewczyna odwzajemniła gest. - Można
powiedzieć, że uratowałaś mi życie, a ja nawet nie
podziękowałam. Nawet nie wiesz jak bardzo jestem Ci wdzięczna, za
wszystko.
- Och nie ma sprawy, po prostu przejeżdżałam i jak
mogłabym was ominąć? - uśmiechnęła się po czym dodała - Jeśli
nie chcesz nie musisz odpowiadać, ale jestem bardzo ciekawa, co tam
właściwie się stało?
- Zepsuł mi się autobus, którym jechałam do domu,
więc nie mając wyjścia musiałam przenocować w najbliższym
hostelu. Szczerze mówiąc trochę się tym przejęłam, bo pierwszy
raz podróżowałam sama. Po tym jak ugościłam się w pokoju
chciałam spytać się o coś recepcjonisty, ale kiedy do niego
zeszłam... Z początku myślałam, że go nie ma, potem ujrzałam
go... całego we krwi – Laura spuściła głowę na dół – To
wszystko potoczyło się tak szybko, ja sama nie wiem jak.
- Tak mi przykro. Nie musisz dalej opowiadać – dodała
szybko Alicja – powinnaś się przespać, zobaczysz jutro będzie
lepiej. Pewnie będziesz musiała złożyć zeznanie, ale po tym ten koszmar w końcu się skończy. Potrzebujesz tylko czasu na to wszystko... czasu i odpoczynku.
- Właśnie chciałam spytać, może wiesz gdzie są
tutaj jakieś hotele?
- Nie ma mowy byś znowu chodziła sama. Połóż się
tutaj – wskazała na łóżko – ja znajdę jakiś materac i
zajmę podłogę. I nawet nie próbuj się kłócić.
- Nie mam pojęcia jak ci się za to wszystko odwdzięczę
– Laura spojrzała zbawczyni w oczy. Kryły coś czego nie umiała
odczytać. Nagle przeszło jej przez myśl milion spisków. Jej
gniewny duch przejął jej myśli doszukując się w tym wszystkim
haczyka. Bo po co ta cała Alicja miałaby tyle poświęcać. Co z
tego ma? Straciła jedynie czas, chłopaka i w dodatku odstąpiła
jej łóżko. Co tę blondynkę obchodzi samopoczucie jakiegoś
obcego człowieka, kiedy sama płacze. Co z nią jest nie tak?
- Czemu to robisz? - spytała Laura.
- Co robię? - odparła lekko zaskoczona dziewczyna.
- Troszczysz się o mnie, choć przed chwilą zerwałaś
prze ze mnie z chłopakiem. Zatrzymałaś się przed nami, choć
pewnie ci się spieszyło. Co z tego masz?
- Co z tego mam? - Zaśmiała się - Nie gadaj bzdur. A co gdybym to ja stała
tam zakrwawiona i nikt by się nie zatrzymał, bo gdzieś wszystkim
by się spieszyło? Nie bądź śmieszna. Tak powinien działać ten
świat. Daję ci coś, ale nie oczekuje, że dostanę zwrot od
ciebie. Kiedyś to może ja będę w potrzebie i może wtedy ktoś
inny przystanie by mi pomóc. To takie ciągle powtarzające się
koło, w końcu nie wiadomo co nas spotka. Tak więc nie odwdzięczaj
mi się. Podaruj ten dar komuś innemu, kogo spotkasz na swej drodze
i będzie potrzebował pomocy.
Laura uśmiechnęła się tylko, pogrążając się w
swoich myślach. Gdyby wszyscy ludzie mieli taki sposób myślenia
ziemia byłaby cudownym miejscem. Każdy potrzebujący dostałby
pomoc, bo „powtarzające się koło” wędrowało by wciąż po
świecie. Ale przecież nie każdy dotrzymuje obietnic i tyle osób
nie oddaje swojego podarunku ze zwykłej chciwości. Chciwości
łapania chwil, które tracą przez ten cały pośpiech.
Laura chociaż nie czuła się senna położyła się na
łóżku. Zastanawiała się jak to jest zrobić coś
bezinteresownego. Jej powieki robiły się coraz cięższe. Jak to
jest dać komuś tak wiele, nie oczekując nic w zamian... W końcu
jej myśli zaczęły się mieszać, prowadząc do sennego świata.
Czuła jak spadała w głąb jakiejś ciemności. Nie
krzyczała lecz napawała się chwilą. Było to niczym latanie, z tą
różnicą, że to nie ona decydowała dokąd poniesie ją wiatr. W
końcu uderzyła o błyszczącą podłogę, a światło znikąd
rozświetliło mrok. Stała teraz w jakimś dziwnym pomieszczeniu.
Jakby rozciągająca się w nieskończoność pustynia pokryta kaflą
szkła. Przed nią stał jedyny przedmiot jakim było lustro.
Dziewczyna spoglądając w nie, próbowała zapobiec temu, co działo
się z jej odbiciem.
Spojrzała na swoje dłonie spostrzegając, że lustro
wcale nie płata jej figli. Ciemnowłosa postać stawała się coraz
bardziej bledsza, tak, że można było przez nią przejrzeć na
wylot. Obok niej nagle pojawiła się farba, więc wzięła do ręki
pędzel i zaczęła malować nim swoje ciało. Kremowa ciesz
spływała jednak po jej rękach. Po chwili widać było tylko lekki
kształt nastolatki mimo że ta coraz szybciej nakładała na siebie
farbę. Jej ubrania stawały się jednak coraz bardziej widoczne.
Nabierały jaskrawych kolorów i nie brudziły się farbą.
Dziewczyna spojrzała w lustro i zobaczyła, że teraz jest tylko
unoszącymi się ubraniami. Nie czuła paniki. Zaczęła malować po
lustrze. Na odbiciu pojawiła się postać. Teraz kiedy spojrzała na
szkło widziała siebie. Była widoczna, choć tak jakby jej nie
było. Zastanawiała się czy skoro jest tylko obrazem wciąż
istnieje. Czy kiedykolwiek istniała?